09 Lip 2013, Wto 22:17, PID: 357043
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Lip 2013, Śro 16:03 przez Zasió.)
Ale to jest ciekawe, co jeszcze, mimo wszystko, robisz źle. Jak ja napiszę "miałem dwójkę bliższych znajomych ale już nikt mnie nie zaprosi/nikt mnie nie zapraszał z kolejnej dwójki tych dalszych", to mnie tylko - pewnie trochę słusznie, może trochę nie - opieprzą, ze "chcę by świat krecił się wokół mnie, za mało się staram itp."
Ale ty niby ludzi zagadujesz, jesteś jak na nasze grono otwarty, i wciąż wina leży po twojej stronie" "ty zaproś" "ty nie wysyłasz sygnałów"
Więc jak się wysyła te sygnały? W jaki sposób trzeba prowadzić gadę-szmatkę albo rozmowę na falach, żeby ktos nas polubił, skoro, jak widać, sukces dla nas i tak jest niczym dla normalnego człowieka? Mozę naprawdę chodzi o to, ze my źle mówimy, xle intonujemy, xle wyglądamy, wykonujemy złe gesty - mozę potrzeba jakiegoś Tymochowicza, speca od wizerunku? Czy, sami dla siebie wyluzowani i idący "step by sta... tfu, step", wciaż jesteśmy dla innych mrukami i bucami, za mało spontanicznymi, za mało naszpikowanymi serotoniną?
Uno - z tym forum to był żart, jak na moje oko tam głównie królowały porady jednego takiego guru spod znaku"za dużo się zastanawiasz"...
... a tak serio - też mam podobny problem i nie zamierzam się zgrywać, tylko mam wrażenie, ze jak dotąd to, pytając - pewnie ujowych,, no wiem - terapeutów czy szukając odpowiedzi samemu, niczego poza "za bardzo sie zastanawiasz, to ptoset" odstatecznie nie znalazłem. Bo przecież "to dzieje się samo".
Pewnie idać - jeśli autor pisze prawdę o tym, co osiagnął - step by step, też bym sie zastanawiał, czemu to nie działa, skoro niby działa u innych.
Może po prostu jest taka graniczna liczba lat s+ zycia, od której już nikogo zainteresować nami się nie da - bez sztuczek, magików od PRu i zapasu SSRI w każdym razie?...
Ale ty niby ludzi zagadujesz, jesteś jak na nasze grono otwarty, i wciąż wina leży po twojej stronie" "ty zaproś" "ty nie wysyłasz sygnałów"
Więc jak się wysyła te sygnały? W jaki sposób trzeba prowadzić gadę-szmatkę albo rozmowę na falach, żeby ktos nas polubił, skoro, jak widać, sukces dla nas i tak jest niczym dla normalnego człowieka? Mozę naprawdę chodzi o to, ze my źle mówimy, xle intonujemy, xle wyglądamy, wykonujemy złe gesty - mozę potrzeba jakiegoś Tymochowicza, speca od wizerunku? Czy, sami dla siebie wyluzowani i idący "step by sta... tfu, step", wciaż jesteśmy dla innych mrukami i bucami, za mało spontanicznymi, za mało naszpikowanymi serotoniną?
Uno - z tym forum to był żart, jak na moje oko tam głównie królowały porady jednego takiego guru spod znaku"za dużo się zastanawiasz"...
... a tak serio - też mam podobny problem i nie zamierzam się zgrywać, tylko mam wrażenie, ze jak dotąd to, pytając - pewnie ujowych,, no wiem - terapeutów czy szukając odpowiedzi samemu, niczego poza "za bardzo sie zastanawiasz, to ptoset" odstatecznie nie znalazłem. Bo przecież "to dzieje się samo".
Pewnie idać - jeśli autor pisze prawdę o tym, co osiagnął - step by step, też bym sie zastanawiał, czemu to nie działa, skoro niby działa u innych.
Może po prostu jest taka graniczna liczba lat s+ zycia, od której już nikogo zainteresować nami się nie da - bez sztuczek, magików od PRu i zapasu SSRI w każdym razie?...