02 Wrz 2014, Wto 22:01, PID: 409792
Siemanko! Ostatnio zastanawiam się nad tym czy ja zawsze zadawałam się z odpowiednimi ludźmi dla mnie. Stwierdziłam, że nie za bardzo. Zawsze ciągnęło mnie do tych dusz towarzystwa. Teraz tak samo. Np. tacy chłopacy z klasy wydają się na luzie fajni itd. i chciałabym ich poznać, ale oczywiście nie mogę. Oni oczywiście się ze mnie śmieją, że jestem taka wstydliwa, bo zawsze gdy coś do mnie mówią to robię się czerwona. Oczywiście nie tylko oni, bo dziewczyny też, ale to wiadomo, bo w zasadzie chyba każdy z was to ma, że robi się czerwony. W każdym razie pomijając ten fakt. W pierwszej klasie podstawówki byłam chyba sobą. Olewałam pewne rzeczy, chyba źle się wyrażałam o nauczycielach rozmawiając z dziećmi. Ale oni mnie zmienili, bo zobaczyłam, że niektóre z nich się podlizują, są tacy grzeczni w stosunku do pani i w ogóle. I ja się do nich dopasowałam. Ale potem gdy dorastałam, to wszyscy zaczęli się buntować przeciwko nauczycielom, a ja już nie potrafiłam wrócić do dawnej siebie chociaż nadal byłam gdzieś tam w środku w sobie buntownicza. A inni oczywiście myśleli, że jestem grzeczniutka jak aniołek. Potem zadawałam się z pewnymi dziewczynami, które były właśnie grzeczne i trochę się podlizywały nauczycielom. Wkurzało mnie to, ale co miałam zrobić skoro chciałam się z nimi przyjaźnić, bo bez nich z nikim bym nie potrafiła. Czasem to ja ich buntowałam, ale one chyba bardziej wolały się mnie nie słuchać. No i zawsze gdy ja się jakoś źle zachowywałam to one się dziwiły i były tak nastawione w sensie, że tak nie wolno że co ja robię. Dostosowałam się do nich choć tak bardzo chciałam dołączyć do grupy tych niegrzecznych i szalonych. Ale mimo wszystko lubiłam te dziewczyny. No i potem znowu. Zmiana szkoły - z gimnazjum do technikum. Stałam się prawdziwą fobiczką. Wszyscy się ze mnie śmiali. Tymczasem moje dawne koleżanki z gimnazjum zrobiły się gorsze ode mnie (choć nadal tak naprawdę jestem chyba bardziej niegrzeczna od nich tylko nie potrafię tego pokazać innym). W technikum zaprzyjaźniłam sie z pewną trochę niegrzeczną ale też i tylko po części nieśmiałą dziewczyną. Lecz ona także mnie dołowała czasem, bo też była niepewna siebie i się wiele rzeczy bała, a gdy ja coś powiedziałam że tak to ujmę "szalonego", to ona też mówiła, że tak nie powinnam robić lub gdy popełniłam jakąs wpadkę to wmawiała mi, że nie chciałaby być na moim miejscu. Dziś koleguję sie z nieśmiałą dziewczyną z klasy która jest baardzo grzeczna i poukładana. I także mnie dołuje. Jak przeklnę to mi zwraca uwagę. Jak coś narzekam na klasę lub nauczycieli to też mi zwraca uwagę - wszyscy w kółko z którymi się kolegowałam zwracali mi zawsze uwagę! Ale przecież mogłabym ich "porzucić" dla dusz towarzystwa. Ale nie umiałam i dostosowałam się do tych grzecznych. Jednym słowem cwaniakuje, cwaniakuje, a i tak jestem zwykłą sierotą. Macie podobnie?