08 Mar 2016, Wto 23:56, PID: 521310
Jako osoba, która od dawna zmaga się z różnymi problemami, które wymagały/wymagają pomocy specjalisty mogę powiedzieć, że mało co działa.
Weźmy pod uwagę jakiekolwiek schorzenie
- nerwica
-depresja
-fobie
- zaburzenia seksualne
- choroby psychiczne ciężkiego kalibru: schizofrenia, psychopatia
Terapie zazwyczaj są wspomagane lekami i te jako tako mają na nas wpływ, ale czy sama rozmowa z psychoterapeutą w jakikolwiek sposób pomaga? Oczywiście, ze pomaga w takim stopniu jak rozmowa z przyjacielem kiedy jest nam smutno. Wydawałoby się, że psycholog jako osoba, która ma większe pojęcie o ludzkiej psychice niż przeciętny zjadacz chleba jest w stanie zrobić coś więcej. Ja po wielu swoich doświadczeniach czuję, że psychologia to dziedzina, która formułuje problemy, znajduje przyczyny, opisuje stany, ale kompletnie nie działa w terapii.
Przykład: nerwica natręctw. Pacjent odczuwa silny lęk jeśli w jakiejś sytuacji trzy razy nie ugryzie się w palec. Po 160 godzinach rozmów z psychologiem jak bardzo jego zachowanie jest irracjonalne zmusza się do tego, żeby nie gryźć się w palec i tego nie robi, nadal jednak odczuwa silny lęk (dodatkowo wzmocniony przez jakieś zdarzenie z życia, np. coś złego wydarzyło się krótko po tym jak zaniechał swojego zachowania, takie wzmocnienie działa silniej niż 160 godzin psychoterapii).
Co Wy sądzicie na ten temat i jakie są Wasze doświadczenia. Czy nie lepiej by było gdyby np. specjaliści od neurologii bardziej skupili się na rozwoju wykrywania, które połączenia nerwowe w mózgu są powiązane z konkretnymi zdarzeniami i emocjami, aby w przyszłości móc manipulować nimi tak, aby bez faszerowania chemią móc skutecznie pomagać chorym?
Weźmy pod uwagę jakiekolwiek schorzenie
- nerwica
-depresja
-fobie
- zaburzenia seksualne
- choroby psychiczne ciężkiego kalibru: schizofrenia, psychopatia
Terapie zazwyczaj są wspomagane lekami i te jako tako mają na nas wpływ, ale czy sama rozmowa z psychoterapeutą w jakikolwiek sposób pomaga? Oczywiście, ze pomaga w takim stopniu jak rozmowa z przyjacielem kiedy jest nam smutno. Wydawałoby się, że psycholog jako osoba, która ma większe pojęcie o ludzkiej psychice niż przeciętny zjadacz chleba jest w stanie zrobić coś więcej. Ja po wielu swoich doświadczeniach czuję, że psychologia to dziedzina, która formułuje problemy, znajduje przyczyny, opisuje stany, ale kompletnie nie działa w terapii.
Przykład: nerwica natręctw. Pacjent odczuwa silny lęk jeśli w jakiejś sytuacji trzy razy nie ugryzie się w palec. Po 160 godzinach rozmów z psychologiem jak bardzo jego zachowanie jest irracjonalne zmusza się do tego, żeby nie gryźć się w palec i tego nie robi, nadal jednak odczuwa silny lęk (dodatkowo wzmocniony przez jakieś zdarzenie z życia, np. coś złego wydarzyło się krótko po tym jak zaniechał swojego zachowania, takie wzmocnienie działa silniej niż 160 godzin psychoterapii).
Co Wy sądzicie na ten temat i jakie są Wasze doświadczenia. Czy nie lepiej by było gdyby np. specjaliści od neurologii bardziej skupili się na rozwoju wykrywania, które połączenia nerwowe w mózgu są powiązane z konkretnymi zdarzeniami i emocjami, aby w przyszłości móc manipulować nimi tak, aby bez faszerowania chemią móc skutecznie pomagać chorym?