04 Wrz 2008, Czw 21:21, PID: 63235
Nie pisałem długo, bo nie czułem takiej potrzeby. Jednak, chciałbym się podzielić moimi doświadczeniami. Otóż, coraz bardziej staję się otwarty na ludzi a życie zaczyna mnie cieszyć. Nie stresuję się już tak jak kiedyś. Według mnie głównym kołem napędowym w walce ze stresem jest po prostu zmiana sposobu myślenia i postrzegania wielu spraw. Kiedyś, gdy nerwowo, przed całą klasą nie wyszło mi wystąpienie, prawdę mówiąc zbłaźniłem się trochę. Wiecie, czerwone policzki, drżący głos, pustka w głowie, skutkująca pleceniem głupot. Po takim wydarzeniu chodziłem sfrustrowany kilka dni i myślałem sobie: ‘’Boże, co wszyscy sobie o mnie pomyślą. Pewnie uważają mnie za kompletnego kretyna.’’ Spuszczałem przy tym wzrok i chodziłem przygaszony. W związku z czym przy każdym zabraniu głosu towarzyszył mi lęk i obawa przed kolejnym wygłupieniem. Czułem też presję i nieraz złość, gdyż chciałem zmienić siebie w oczach klasy, co dalej potęgowało stres. Skazany byłem z góry na porażkę, gdyż samonapędzające się koło stale mi towarzyszyło i pogłębiało lęki.
Pod koniec tamtego roku szkolnego zacząłem zastanawiać się co jest tego powodem. Postanowiłem obserwować innych. Dlaczego poświęcam tyle uwagi na ,,wchodzenie’’ w skórę innych osób i ,,obserwowanie siebie’’ z ich perspektywy? Tym bardziej, że w ich ocenie uważałem siebie zawsze za skończonego gamonia. Przecież nikt z nich nie rozpamiętuje porażki, często sam z niej żartując i śmiejąc się. Zauważyłem, że jest też ona bodźcem motywującym do poprawy, lepszego przygotowania i nie popełniania już tego samego błędu. Dlaczego więc w moim przypadku jest inaczej?
Doszedłem do wniosku, że po prostu zbyt wiele uwagi poświęcam temu co pomyślą/ myślą sobie inni i zamiast skupić się na robocie, to jest konstruowaniu wypowiedzi, zaprzątam sobie głowę czymś innym. Zatem coś należało zrobić, tak?
Zacząłem myśleć o postrzeganiu mnie w inny sposób. Mówiłem sobie: ,,Tak naprawdę co ich to wszystko obchodzi? Pewnie nic.’’ Jeżeli zaś miałyby pojawić się jakieś kąśliwe uwagi na mój temat, postanowiłem mieć je w dup*e i się nie przejmować. Przy każdej stresującej sytuacji powtarzałem sobie: ,,To moje życie’’ ,, mnie to wszystko obchodzi co sądzą na mój temat. Chcę wypełnić zadanie z jak najlepszym skutkiem. Uda się - świetnie, nie uda - trudno.’’ Następnie tłumiłem w sobie wszystkie negatywne myśli. I co się stało? Jak za sprawą magicznej różczki odczułem wyraźną ulgę i mniejszą presję otaczających mnie ludzi.
Na początku były małe sukcesy, potem trochę większe ( dla mnie), przy czym każdy popychał mnie do jeszcze większego działania, jak rezultaty po ćwiczeniach na siłowni, motywujące do regularnych ćwiczeń.
Problem zawsze stanowiła dla mnie rozmowa i wymyślanie interesujących tematów. Pomocne okazało się tu czytanie książek (większa swoboda w wypowiadaniu się i kontrola tego co się mówi), interesowanie się życiem kulturalnym, polityką i sportem. Jak się nagle okazało, potrafiłem przeskakiwać z wdziękiem z tematu na temat. Uświadomiłem sobie zarazem, że odpowiedzialny za prowadzenie rozmowy nie jestem tylko jak.
Ważną sprawą jest też dla mnie medytacja, pozwala ona wyćwiczyć niesamowite wręcz skupienie. Nie interesuję się innymi osobami, lecz całą uwagę poświęcam temu co mam przeczytać, zrobić, powiedzieć. Po prostu inni ludzie dla mnie nie istnieją. Radzę właśnie nad tym popracować, bo wewnętrzne skupienie pozwala zachować spokój.
Założyłem też notatnik, w którym obok daty, wpisuję małe sukcesy, które mi się sporadycznie przytrafiały. ‘’Zacząłem myśleć: Aha, a więc można.’’ Wszystkie porażki zaś puszczałem głęboko w niepamięć. Jakby były po prostu nieodłącznym elementem życia i leczenia. Absolutnie przestałem się nad sobą ustalać i każdą negatywną myśl od razu, gdy tylko się pojawiała, wy+ z umysłu. Sukcesy zaś, chociaż i te małe, traktowałem jak coś wyjątkowego, byłem z siebie dumny i postanowiłem długo się nimi delektować. Podnosi to z pewnością poczucie własnej wartości.
Jeżeli chodzi o tłumienie w sobie emocji, świetnym rozwiązaniem jest po prostu wysiłek fizyczny. Gdy człowiek naprawdę się zmęczy, nie w głowie będzie mu smęcenie i marudzenie nad własnym losem.
Napisałem tych kilka zdań z myślą, że skoro mnie się lepiej powodzi, może pomoże również innym. Nie należy się zniechęcać. Długotrwała praca nad sobą popłaca Nie mówię oczywiście, że jestem zupełnie zdrowy. Jednak poprawia mi się, lęki są mniejsze. I, mimo że nie wszystko jeszcze układa się po mojej myśli, jest o wiele lepiej niż było kiedyś. Uczęszczam teraz do 3 klasy LO, więc czeka mnie ciężki rok. Mam jednak nadzieję, że wszystko się uda. Pozdrawiam.
Pod koniec tamtego roku szkolnego zacząłem zastanawiać się co jest tego powodem. Postanowiłem obserwować innych. Dlaczego poświęcam tyle uwagi na ,,wchodzenie’’ w skórę innych osób i ,,obserwowanie siebie’’ z ich perspektywy? Tym bardziej, że w ich ocenie uważałem siebie zawsze za skończonego gamonia. Przecież nikt z nich nie rozpamiętuje porażki, często sam z niej żartując i śmiejąc się. Zauważyłem, że jest też ona bodźcem motywującym do poprawy, lepszego przygotowania i nie popełniania już tego samego błędu. Dlaczego więc w moim przypadku jest inaczej?
Doszedłem do wniosku, że po prostu zbyt wiele uwagi poświęcam temu co pomyślą/ myślą sobie inni i zamiast skupić się na robocie, to jest konstruowaniu wypowiedzi, zaprzątam sobie głowę czymś innym. Zatem coś należało zrobić, tak?
Zacząłem myśleć o postrzeganiu mnie w inny sposób. Mówiłem sobie: ,,Tak naprawdę co ich to wszystko obchodzi? Pewnie nic.’’ Jeżeli zaś miałyby pojawić się jakieś kąśliwe uwagi na mój temat, postanowiłem mieć je w dup*e i się nie przejmować. Przy każdej stresującej sytuacji powtarzałem sobie: ,,To moje życie’’ ,, mnie to wszystko obchodzi co sądzą na mój temat. Chcę wypełnić zadanie z jak najlepszym skutkiem. Uda się - świetnie, nie uda - trudno.’’ Następnie tłumiłem w sobie wszystkie negatywne myśli. I co się stało? Jak za sprawą magicznej różczki odczułem wyraźną ulgę i mniejszą presję otaczających mnie ludzi.
Na początku były małe sukcesy, potem trochę większe ( dla mnie), przy czym każdy popychał mnie do jeszcze większego działania, jak rezultaty po ćwiczeniach na siłowni, motywujące do regularnych ćwiczeń.
Problem zawsze stanowiła dla mnie rozmowa i wymyślanie interesujących tematów. Pomocne okazało się tu czytanie książek (większa swoboda w wypowiadaniu się i kontrola tego co się mówi), interesowanie się życiem kulturalnym, polityką i sportem. Jak się nagle okazało, potrafiłem przeskakiwać z wdziękiem z tematu na temat. Uświadomiłem sobie zarazem, że odpowiedzialny za prowadzenie rozmowy nie jestem tylko jak.
Ważną sprawą jest też dla mnie medytacja, pozwala ona wyćwiczyć niesamowite wręcz skupienie. Nie interesuję się innymi osobami, lecz całą uwagę poświęcam temu co mam przeczytać, zrobić, powiedzieć. Po prostu inni ludzie dla mnie nie istnieją. Radzę właśnie nad tym popracować, bo wewnętrzne skupienie pozwala zachować spokój.
Założyłem też notatnik, w którym obok daty, wpisuję małe sukcesy, które mi się sporadycznie przytrafiały. ‘’Zacząłem myśleć: Aha, a więc można.’’ Wszystkie porażki zaś puszczałem głęboko w niepamięć. Jakby były po prostu nieodłącznym elementem życia i leczenia. Absolutnie przestałem się nad sobą ustalać i każdą negatywną myśl od razu, gdy tylko się pojawiała, wy+ z umysłu. Sukcesy zaś, chociaż i te małe, traktowałem jak coś wyjątkowego, byłem z siebie dumny i postanowiłem długo się nimi delektować. Podnosi to z pewnością poczucie własnej wartości.
Jeżeli chodzi o tłumienie w sobie emocji, świetnym rozwiązaniem jest po prostu wysiłek fizyczny. Gdy człowiek naprawdę się zmęczy, nie w głowie będzie mu smęcenie i marudzenie nad własnym losem.
Napisałem tych kilka zdań z myślą, że skoro mnie się lepiej powodzi, może pomoże również innym. Nie należy się zniechęcać. Długotrwała praca nad sobą popłaca Nie mówię oczywiście, że jestem zupełnie zdrowy. Jednak poprawia mi się, lęki są mniejsze. I, mimo że nie wszystko jeszcze układa się po mojej myśli, jest o wiele lepiej niż było kiedyś. Uczęszczam teraz do 3 klasy LO, więc czeka mnie ciężki rok. Mam jednak nadzieję, że wszystko się uda. Pozdrawiam.