11 Kwi 2016, Pon 9:24, PID: 531284
Witam wszystkich forumowiczów,
Postanowiłam opisać swoją historię, ponieważ zauważyłam ,że zaszłam w tym wszystkim za daleko i już sama nie wiem co zrobić.
Od początku.
Obecnie mam 25 lat, jestem po studiach, które przerwałam z powodu braku finansów. Od razu po maturze poszłam do pracy załatwionej po znajomości, pierwsze kilka zmian to była dla mnie katorga, dochodziło nawet do płaczu. Później już się przyzwyczaiłam i nie było takiej tragedii jak musiałam iść do pracy. Miałam kilka innych później prac i zawsze jakoś to było, pojawiał się stres, z większości prac to ja rezygnowałam po kilku miesiącach ze stresu/ obaw ,że sobie nie poradzę w nowej sytuacji jaka się pojawiła itd.
Obecnie, OD ROKU nie potrafię się przełamać i pójść do pracy. Jestem na utrzymaniu rodziców ,natomiast oni mnie bardzo cisną żebym w końcu poszła do pracy co jest zrozumiałe już w tym wieku. Do niedawna bardzo bałam się nawet wysłać CV, pojawiały się myśli "a co jak zadzwonią" "a co jak zaproszą na rozmowę o pracę"... i tak kilka miesięcy zajęło mi przełamanie się i rozpoczęcie wysyłania CVek. Później z kolei pojawił się stres związany z rozmowami o pracę i na 70% rozmów po prostu nie chodziłam z obawy "a co jak mnie przyjmą" "a pewnie mają kiepskie warunki pracy więc nie będę marnowała pieniędzy na transport" itd. Już po którejś odmówionej rozmowie o pracę, stwierdziłam ,że nie mogę tak tkwić w miejscu. Stres był, ale zaczęłam ponownie chodzić na rozmowy o pracę, raz bywało lepiej, raz gorzej, ale przełamałam lęk. Teraz już potrafię pójść na rozmowę, nie rezygnuję tylko chodzę.
Ale to co się teraz wydarzyło to już mnie przerosło. Z kilku miejsc dostałam pozytywny odzew i miałam iść do pracy, ale zawsze się coś trafiało "na nie". A to wyjazd służbowy ,który obecnie był dla mnie zbyt dużym krokiem. A to mnóstwo negatywnych opinii. A to okazało się ,że praca to typowe call center. I za każdym razem jeszcze przed pójściem do pracy - rezygnowałam.
Okłamuję bliskie mi osoby ,że zawsze coś wychodzi dziwnego ,że nagle ze mnie rezygnują pracodawcy.
Mam świadomość (a może to nadzieja ?) tego ,że idąc do jakiejkolwiek pracy te pierwsze kilka dni - to na pewno będzie później mi lepiej. I uda się przełamać strach jaki miałam poprzednio z wysyłaniem CV, chodzeniem na rozmowy o prace.
A czego się boję ? Jakie pojawiają się myśli ? Oprócz takich myśli jak wyżej, czyli tego że faktycznie zawsze coś wychodziło to dodatkowo pojawia się złość/ smutek, że niska płaca. Obawy przed tym, że dostanę migrenę w pracy i będę musiała mimo wszystko siedzieć w niej (miałam kilka takich przypadków w przeszłości). Obawy przed tym ,że jak już podejmę pracę to nigdzie nie będę mogła sobie wyjechać, tylko będę uziemiona (tak jakby praca zajmowała 7 dni w tygodniu i po 24 h zmiana). Takie dziwne myśli mam.
A najbardziej mnie dziwi to ,że jestem osobą naprawdę kontaktową i nie boję się nawet zagadać obcej osoby. Wręcz nawet lubię kontakt z ludźmi. Mam jedną pasję i z niej czasami potrafię wyskubać pieniądze jak znajdują się klientki. Wtedy bez problemu podejmuję się zlecenia.
Najchętniej poszłabym do pracy takiej spokojnej, przy komputerze, bez kontaktu telefonicznego, tylko bezpośredni kontakt. Ale o taką bardzo ciężko.
Jestem już zmęczona okłamywaniem bliskich i naprawdę nie wiem jak się przełamać. Ma ktoś może jakieś cenne rady ? Albo sam jest/ był w takiej sytuacji ?
Bardzo Was proszę o pomoc..
Postanowiłam opisać swoją historię, ponieważ zauważyłam ,że zaszłam w tym wszystkim za daleko i już sama nie wiem co zrobić.
Od początku.
Obecnie mam 25 lat, jestem po studiach, które przerwałam z powodu braku finansów. Od razu po maturze poszłam do pracy załatwionej po znajomości, pierwsze kilka zmian to była dla mnie katorga, dochodziło nawet do płaczu. Później już się przyzwyczaiłam i nie było takiej tragedii jak musiałam iść do pracy. Miałam kilka innych później prac i zawsze jakoś to było, pojawiał się stres, z większości prac to ja rezygnowałam po kilku miesiącach ze stresu/ obaw ,że sobie nie poradzę w nowej sytuacji jaka się pojawiła itd.
Obecnie, OD ROKU nie potrafię się przełamać i pójść do pracy. Jestem na utrzymaniu rodziców ,natomiast oni mnie bardzo cisną żebym w końcu poszła do pracy co jest zrozumiałe już w tym wieku. Do niedawna bardzo bałam się nawet wysłać CV, pojawiały się myśli "a co jak zadzwonią" "a co jak zaproszą na rozmowę o pracę"... i tak kilka miesięcy zajęło mi przełamanie się i rozpoczęcie wysyłania CVek. Później z kolei pojawił się stres związany z rozmowami o pracę i na 70% rozmów po prostu nie chodziłam z obawy "a co jak mnie przyjmą" "a pewnie mają kiepskie warunki pracy więc nie będę marnowała pieniędzy na transport" itd. Już po którejś odmówionej rozmowie o pracę, stwierdziłam ,że nie mogę tak tkwić w miejscu. Stres był, ale zaczęłam ponownie chodzić na rozmowy o pracę, raz bywało lepiej, raz gorzej, ale przełamałam lęk. Teraz już potrafię pójść na rozmowę, nie rezygnuję tylko chodzę.
Ale to co się teraz wydarzyło to już mnie przerosło. Z kilku miejsc dostałam pozytywny odzew i miałam iść do pracy, ale zawsze się coś trafiało "na nie". A to wyjazd służbowy ,który obecnie był dla mnie zbyt dużym krokiem. A to mnóstwo negatywnych opinii. A to okazało się ,że praca to typowe call center. I za każdym razem jeszcze przed pójściem do pracy - rezygnowałam.
Okłamuję bliskie mi osoby ,że zawsze coś wychodzi dziwnego ,że nagle ze mnie rezygnują pracodawcy.
Mam świadomość (a może to nadzieja ?) tego ,że idąc do jakiejkolwiek pracy te pierwsze kilka dni - to na pewno będzie później mi lepiej. I uda się przełamać strach jaki miałam poprzednio z wysyłaniem CV, chodzeniem na rozmowy o prace.
A czego się boję ? Jakie pojawiają się myśli ? Oprócz takich myśli jak wyżej, czyli tego że faktycznie zawsze coś wychodziło to dodatkowo pojawia się złość/ smutek, że niska płaca. Obawy przed tym, że dostanę migrenę w pracy i będę musiała mimo wszystko siedzieć w niej (miałam kilka takich przypadków w przeszłości). Obawy przed tym ,że jak już podejmę pracę to nigdzie nie będę mogła sobie wyjechać, tylko będę uziemiona (tak jakby praca zajmowała 7 dni w tygodniu i po 24 h zmiana). Takie dziwne myśli mam.
A najbardziej mnie dziwi to ,że jestem osobą naprawdę kontaktową i nie boję się nawet zagadać obcej osoby. Wręcz nawet lubię kontakt z ludźmi. Mam jedną pasję i z niej czasami potrafię wyskubać pieniądze jak znajdują się klientki. Wtedy bez problemu podejmuję się zlecenia.
Najchętniej poszłabym do pracy takiej spokojnej, przy komputerze, bez kontaktu telefonicznego, tylko bezpośredni kontakt. Ale o taką bardzo ciężko.
Jestem już zmęczona okłamywaniem bliskich i naprawdę nie wiem jak się przełamać. Ma ktoś może jakieś cenne rady ? Albo sam jest/ był w takiej sytuacji ?
Bardzo Was proszę o pomoc..