Jeśli na czarno to możesz, ale nie chwal się tą pracą na czarno.
Jak jesteś zatrudniony oficjalnie to zapomnij. Musisz wypełnić gdzie w ogóle pracowałeś, jako kto, w jakim okresie czasu, na jakiej umowie. Wszystko wpisujesz w formularzu.
Ale chyba jest coś tego, że możesz się zapisać jako osoba poszukująca pracy. Pracujesz ale chcesz zmienić pracę. Poczytaj coś o tym, bo nie wiem dokładnie. Wtedy raczej nie masz ubezpieczenia ale pomagają w szukaniu.
Mam wrażenie, że perfekcjonizm wynika z jakiegoś zaburzenia, być może z fobii, osobowości unikającej, lub jakiegoś jeszcze zaburzenia lękowego lub nerwicowego, bo u mnie też od zawsze to jest wielki problem Nie tylko jeśli chodzi o pracę, ale w ogóle przy robieniu czegokolwiek dla siebie. Czasem łapię się na tym, że jak wiem że nie jestem w stanie wykonać perfekcyjnie jakiegoś zadania jakie sobie wyznaczyłem, to wolę go w ogóle nie zaczynać. Chore...
Też tak mam. Jak nie umiem, zrobić czegoś dobrze albo bardzo dobrze to się poddaję i tego nie robię. Wychodzi, że nic nie robię. Bo po co się denerwować, że nie wyszło ? Nawet jak robię coś pierwszy raz i mi nie wyjdzie to brak mi potem cierpliwości, żeby próbować dalej. U mnie albo 100% albo 0%...
Pracuje od 4 miesięcy i nadal czuje się jak alien chociaż już mniej. Natomiast najbardziej denerwuje mnie stałe poczucie, że tam nie pasuje. Potrzebuje jakiejś odmiany. Chciałabym kiedyś uzyskać jakiś wewnętrzny spokój, ale to już trwa od tylu lat, że powoli się załamuje.
Coś tam zarabiam, jestem (jeszcze) w związku, a i tak czuje, że to nie to Ciężko mi się pogodzić z losem, z tym, że nigdy nie spełnię swoich marzeń, i że zawsze będę musiała się zadowalać tym co los mi łaskawie podrzuci.
Nie nie jestem rozpieszczonym psem ogrodnika, po prostu dobijają mnie bezpowrotnie utracone lata. Chce mi się płakać jak wspominam o czym w dzieciństwie marzyłam, żeby osiągnąć w wieku, w którym teraz jestem. Niestety rzeczywistość podcięła mi skrzydła. Zaczynam cofać się do stanu sprzed kilku lat. Nie umiem być szczęśliwa.
Ej, beka. Tak jak nie dostalam i nie liczylam nigdy na zdobycie pracy po znajomosci, tak teraz ja moge ją komus zalatwic ot po prostu przez polecenie - BO OD PAULINY. Fajne uczucie.
Dostałem prace po znajomości przy sprzątaniu niewielkiego osiedla mieszkaniowego. Jutro idę podpisać umowę na okres na razie dwóch miesięcy. jeśli będzie ok to mi ją przedłużą. W końcu coś zaczeło się dziać w moim życiu.
Jak już tek o pracy to napiszę coś od siebie. Otóż przez jakiś czas szukalam pracy, pilnie dlatego nie przebierałam w ofertach. Praca aby tylko coś zarobić, ambicje co do ukończonego zawodu odeszły na dalszy plan..ale nie o tym. Tak czy siak, zostałam zaproszona jutro na rozmowę w punkcie gastronomicznym i teraz uwaga..obsługa klienta i kasy.. niby nic, na sezon ok ale teraz tak sobie myślę, wysyłająć oferte nie robiło mi to różnicy i wszystko się zgadzało. A teraz, dzień przed, mam wrażenie że wbiłam sobie nóż w plecy, reasumując ogarnia mnie niepokój do takiego stopnia że nie wiem co robić.
To chyba zależy jaki to sklep. Tam gdzie ja pracuję, kasjerki mają naprawdę nieciekawie ale moim zdaniem są różne sklepy i jedno stanowisko może być w jednym miejscu przyjemne, a w drugim już nie. To zależy chyba też od wielkości sklepu Nigdy nie spotkałam (przynajmniej świadomie) innego fobika na żywo, ale zdaje mi się, że każdy inaczej reaguje mimo strachu, tak więc warto spróbować mimo wszystko
Trzymam kciuki juka220 k:
Właśnie, a jeśli chodzi o mnie, to drugi miesiąc pracy a ja wciąż nie dostałam pieniędzy. Umowę dostałam dopiero parę dni temu. Oczywiście, żeby wszystko załatwić czekały mnie telefony, wysyłanie emaili i rozmawianie z pośrednikami, a wszystko mnie to dużo kosztowało Dodatkowo ostatnio było niezłe zamieszanie, dużo pracy itd. Jedna z pracownic zwróciła mi uwagę niby normalnie, lecz dla mnie trochę za ostro. Zaczęłam się jej usprawiedliwać i prawie się popłakałam. Na szczęście to nie była jedna z tych "wrednych", więc jak zobaczyła mój przerażony wyraz twarzy i łzy w oczach, przestała się na mnie złościć i spróbowała mnie uspokoić. Tak czy inaczej to było dla mnie za dużo jak na jeden dzień. Przez reszte pracy musiałam ciągle powstrzymywać się od ucieczki z płaczem. Wykończyło mnie to socjalizowanie się przez dwa miesiące i teraz nie mam siły aby ostatni raz w tym miesiącu zadzwonić do pośrednika o kartę, którą musi mi wysłać. Jak tego nie zrobię to nie dostanę wypłaty
Czemu niektórzy pracodawcy robią tyle kłopotów z wypłatą. Chciałam tylko zrobić swoje, rozmawiać możliwe z jak najmniejszą ilością ludzi i dostać pieniądze, a tu nie jak na złość <_<
Bo to narazie jedyna praca, która nie zrobiła mi urazu psychicznego. Nie ma tam okropnej atmosfery i... lubię tą pracę, naprawdę. Niewypłacanie na czas nie za bardzo mi przeszkadzało, wiedziałam że prędzej czy później dostanę te pieniądze (zależy im na pracowniku, bo za bardzo się tam przykładam )Wszyscy wokół mnie robili mi presje, że to "niemożliwe, że nie dostałaś jeszcze pieniędzy", "powinnaś ich męczyć o to, przecież to ważne" itd. Chyba dlatego mnie to przerosło. Za dużo oczekiwań. Musiałam jeszcze coś wypełniać, prosić o jakieś karty pracy, pójść na pocztę i wysłać do nich w jeden dzień. Za dużo rzeczy, których się boję.
Druga sprawa jest taka, że nie mogę znaleźć innej pracy na ten czas albo za bardzo boję się jej znaleźć, sama nie wiem..
A jeśli chodzi o ten problem to na szczęście sam się rozwiązał (tak jakby, i tak najpierw musiałam do nich zadzwonić). Zadzwonił do mnie pracownik wypłacającej firmy z przeprosinami i powiedział, że tego samego dnia wyślą mi pieniądze. Okazało się, że był jakiś problem ze znalezieniem wysłanych przeze mnie dokumentów.
Później zadzwoniła osoba, odpowiedzialna za moją pracę i powiedziała, że nie muszę nic wypełniać, zwłaszcza tej śmiesznej karty pracy. Zły, że oni wszystko pokręcili też przeprosił i powiedział, że jak by po poniedziałku nie zapłacili, to mam dzwonić nawet jak ma urlop. Podobno ta firma nie pierwszy raz robi takie rzeczy.
Główną przyczyną tego, że chcę tam zostać, jest szefostwo któremu zależy na pracowniku. Możliwe, że osoba "opiekująca się" mną po prostu nie chciała wykonywać pracy za mnie, gdybym odeszła. Jednak wierzę, że dobre serce też miało w tym wszystkim coś wspólnego
Złoty skarb jak dla mnie, dlatego zostałam ^_^
inferno napisał(a):A podjelibyście się sprzątania osiedli mieszkaniowych?
Gdybym miała trochę więcej siły fizycznej to bym się podjęła może warto spróbować.
juka220 napisał(a):Tak czy siak, zostałam zaproszona jutro na rozmowę w punkcie gastronomicznym i teraz uwaga..obsługa klienta i kasy.. niby nic, na sezon ok ale teraz tak sobie myślę, wysyłająć oferte nie robiło mi to różnicy i wszystko się zgadzało. A teraz, dzień przed, mam wrażenie że wbiłam sobie nóż w plecy, reasumując ogarnia mnie niepokój do takiego stopnia że nie wiem co robić.
I byłaś? jak poszło?
najtrudniejszy pierwszy krok. Powodzenia!
Moim zdaniem to praca (obojętnie jaka) jest dużo lepszym treningiem społecznym niż terapie.
Nie bójcie się. Nie taki diabeł straszny...
A jak coś to zawsze mozna trzasnąć drzwiami i wrócić do punktu wyjścia - ale za to z jakimś doświadczeniem.