24 Mar 2018, Sob 7:54, PID: 738076
24 Mar 2018, Sob 10:01, PID: 738079
24 Mar 2018, Sob 10:44, PID: 738080
24 Mar 2018, Sob 13:03, PID: 738093
24 Mar 2018, Sob 13:25, PID: 738096
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Mar 2018, Sob 13:48 przez orzeszkowa_wdowa.)
Nawiązując do powyższego posta,przypomniała mi się pewna historia.
Gdy byłam mała moi dziadkowie trzymali 2 króliki w piwnicy. Bardzo je polubiłam. Pewnego dnia ,przy kolejnych odwiedzinach ujrzałam już tylko same wiszące królicze skóry.Tylko tyle z nich zostało. Okazało się,że wraz z całą rodziną skonsumowałam je,myśląc że to kurczak. Dobra ,wiem -kurczak ma takie same prawa,ale ja byłam dzieckiem i z tymi króliczkami zdążyłam się zaprzyjaźnić i nadać im imiona. Trauma na całe życie.
23 Kwi 2018, Pon 18:45, PID: 743091
Cel na dzisiaj - przeżyć w pracy i pójść do domu zamulać
Cel na tydzień - dozyc do weekendu, żeby zamulać w domu Cel na rok - urlopu, żeby zamulać w domu
24 Kwi 2018, Wto 14:39, PID: 743249
(24 Mar 2018, Sob 13:25)orzeszkowa_wdowa napisał(a): Okazało się,że wraz z całą rodziną skonsumowałam je,myśląc że to kurczak. Dobra ,wiem -kurczak ma takie same prawa,ale ja byłam dzieckiem i z tymi króliczkami zdążyłam się zaprzyjaźnić i nadać im imiona. Trauma na całe życie.O fuu, jak można coś takiego zrobić dziecku
24 Kwi 2018, Wto 15:29, PID: 743261
Dobrze, że nie przywiązywałem się do królików, które hodował ojciec
24 Kwi 2018, Wto 15:37, PID: 743263
I mój dziadek hodował króliki, też się z nimi bawiłem, a potem jadłem. Nie mam traumy. : P
24 Kwi 2018, Wto 15:46, PID: 743265
Barbarzyństwo !
24 Kwi 2018, Wto 20:49, PID: 743376
Szkoda byłoby mi zjeść własnego królika. Coś jak zjedzenie kota. Nie mógłbym tego przełknąć mając taką świadomość.
24 Kwi 2018, Wto 21:06, PID: 743383
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Kwi 2018, Wto 21:07 przez Mżawka.)
Kwestia poinformowania dziecka o przeznaczeniu zwierząt jeszcze zanim się z nimi zapozna. Ja w dzieciństwie nadawałam imiona karpiom z wanny i równocześnie nie miałam problemu z jedzeniem ich, a nawet obserwowaniem samego zabijania. Kiedyś marzyłam też o kurczaczku lub kaczątku - rodzice zgodzili się, od razu zastrzegając, że później będzie rosół (btw. ostatecznie ich nie dostałam).
(24 Kwi 2018, Wto 20:49)verti napisał(a): Szkoda byłoby mi zjeść własnego królika.Rzecz w tym, że to nie jest "własny" królik, tylko królik od początku hodowany na mięso. To zupełnie różne rasy, nawet nie trzyma się ich w domu. Tutaj na Górnym Śląsku tradycja hodowania królików była bardzo rozpowszechniona. Jeszcze w latach 90 wszyscy moi sąsiedzi (moi rodzice też) mieli klatki z królikami koło domów. Też byś się przyzwyczaił. Te mięsne w żadnym stopniu nawet nie przypominają miniaturek
24 Kwi 2018, Wto 21:28, PID: 743396
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Kwi 2018, Wto 21:36 przez Mżawka.)
I co się z nimi stało? Gdzie je trzymaliście?
(24 Kwi 2018, Wto 21:26)verti napisał(a): wiem dokładnie o jakim króliku mówiszDlatego zawsze tak bardzo dziwiły mnie liczne historie z dzieciństwa o nieświadomie zjedzonych ukochanych króliczkach. Kiedyś nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś (nawet dzieci) może nie rozpoznać po wyglądzie (a przede wszystkim rozmiarze), że dany królik na pewno nie został kupiony jako maskotka do przytulania.
24 Kwi 2018, Wto 22:19, PID: 743412
offtop skoro mowa o króilkach, grałam w nogę z kolegami, w pedałówie, byo takie boisko w lesie, i pewnym momencie wybiegł zajonc. kolega kopnał w jego stronę piłką mówiąc, że go upoluje, i w tym momencie, jak na niewychowanego bachora przystało, rzuciłam się do bójki. to chyba było wczoraj a nie 15 lat temu...
24 Kwi 2018, Wto 22:25, PID: 743419
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Kwi 2018, Wto 22:29 przez orzeszkowa_wdowa.)
(24 Kwi 2018, Wto 21:28)Mżawka napisał(a): Kiedyś nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś (nawet dzieci) może nie rozpoznać po wyglądzie (a przede wszystkim rozmiarze), że dany królik na pewno nie został kupiony jako maskotka do przytulania. Jeśli o mnie chodzi ,to nie, w wieku 5 lat nie miałam takich przemyśleń. XD Czy go kupili do przytulania,czy do żarcia,bo to była jednostkowa sytuacja,taka fanaberia. Dziadkowie nigdy wcześniej nie hodowali królików. Potem się zrobiłam trochę bardziej okrutna,bo zaoferowałam się do tego,aby własnoręcznie pozbawić gęś głowy,ale mniejsza z tym..nigdy to nie doszło do skutku. W życiu znęcałam się tylko nad robakami.
25 Kwi 2018, Śro 10:02, PID: 743450
Ja tam wiedziałem, że na zarelko są, miałem je tylko tuczyć trawką
25 Kwi 2018, Śro 10:07, PID: 743453
(24 Kwi 2018, Wto 21:28)Mżawka napisał(a): Dlatego zawsze tak bardzo dziwiły mnie liczne historie z dzieciństwa o nieświadomie zjedzonych ukochanych króliczkach. Kiedyś nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś (nawet dzieci) może nie rozpoznać po wyglądzie (a przede wszystkim rozmiarze), że dany królik na pewno nie został kupiony jako maskotka do przytulania. No dla mnie za dzieciaka (a może i nadal) duży królik to po prostu duży królik do miętoszenia. Chyba nie było dla mnie do pomyślenia, że można zabić hodowane przez siebie zwierzątko. Ale ja nigdy nie miałam styczności z wiejską rzeczywistością. Chyba dobrze, bo byłam (jestem?) zbyt wrażliwym dzieckiem.
25 Kwi 2018, Śro 10:42, PID: 743462
Z moich rąk zginęła niezliczona liczba płotek i okoni, w czasach gdy jeździłem z wujkiem na ryby. Przed świętami kilku karpiom ulżyłem też w cierpieniu. Babcia raz kiedyś namówiła mnie o pomoc w zabiciu kury, ale ostatecznie nie dałem rady zadać śmiertelnego ciosu. I to nie dlatego bo mi jej było szkoda - po prostu kura miała krótką szyję i bałem się, że jak się zamachnę to źle wceluję i odrąbię babci palce.
Nie widzę nic złego w zabijaniu zwierząt na mięso, o ile z góry jest takie ich przeznaczenie i robione jest to humanitarnie. Drażnią mnie raczej sytuacje jak, np. ktoś kupuje karpia na święta, niesie go w foliowej reklamówce do domu, potem rzuca do wanny i nie napuści wody (bo szkoda mu jej marnować), a następnie przez kilka(naście) godzin lamentuje, że nie ma kto zabić tych karpi, bo on nie da rady bo ma za dobre serce. A karpie przez ten czas jak tak lamentuje cierpią katusze. W czasach gdy jeździłem z wujkiem na ryby widziałem też jak jego znajomi albo wrzucali ryby do wiadra i czekali cierpliwie aż zdechną, aby można było później je oskrobać z łusek. Albo też ucinali łby na żywca i potem te - już ucięte, ale nadal ruszające się łby ryb - dawali zjeść kotu. po+.
25 Kwi 2018, Śro 14:23, PID: 743534
Jak byłem mały to mòj dziadek zabijał kury i kiedyś jak obcioł kurze głowę siekierką to jak ją wypuścił z rąk, to kura poleciała do sąsiada przez wspòlny płot. Dziadek kazał mi iść do sąsiada po tą kure co tam leżała i to było dla mnie traumą bo musiałem rozmawiać x tym sąsiadem z którym dziadek się nie odzywał
25 Kwi 2018, Śro 17:20, PID: 743568
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Kwi 2018, Śro 17:21 przez vesanya.)
Nigdy nie łowiłam, nie polowałam, nie ścinałam łbów. Z mojej własnej ręki, umyślnie, zginęły tylko owady - głównie pająki. Nie zabito też zwierzęcia, z którym miałam bliższy kontakt.
Koniec offtopa
25 Kwi 2018, Śro 19:13, PID: 743595
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Kwi 2018, Śro 19:15 przez paranormal987.)
Ja nawet owada nigdy nie zabiłem, za bardzo się ich brzydzę. Z rąk członków rodziny nie ginęły inne zwierzęta, oprócz owadów i raz pies babci uśmiercił kota biegnącego przez podwórko.
28 Maj 2018, Pon 20:53, PID: 747999
Nie mam celu, ani planów, żyję - a w zasadzie wegetuje z dnia na dzień. Tkwię w tym marazmie od kilku lat, brak mi bodźca który zmusił by mnie do zmiany.
29 Maj 2018, Wto 17:56, PID: 748095
Wytrwać w pracy choćby do tego piątku
|
|
Podobne wątki… | |||||
Wątek: | |||||
Zmarnowałrm wiele lat swojego życia!!! | |||||
Mam już dosyć swojego bezsensownego życia. | |||||
Jak znaleźć w życiu cel, sens? | |||||
Radość z życia |