23 Maj 2009, Sob 8:45, PID: 151177
Po pierwsze nie byliśmy razem, po drugie ona o tym nie wiedziała, po trzecie mało by ją to zainteresowało.
23 Maj 2009, Sob 8:45, PID: 151177
Po pierwsze nie byliśmy razem, po drugie ona o tym nie wiedziała, po trzecie mało by ją to zainteresowało.
23 Maj 2009, Sob 10:43, PID: 151181
Nie byliście razem? Pisałeś, że się umawialiście.
23 Maj 2009, Sob 11:23, PID: 151191
Jej oficjalna wersja brzmiała: "niedawno rzucił mnie chłopak i na razie nie jestem gotowa na kolejny związek"(i to właśnie jedna z rzeczy, która wydała mi się najbardziej podejrzana, bo to klasyczna ściema). A umawiać się umawialiśmy gdzieś z półtora miecha, z różną częstotliwością.
26 Maj 2009, Wto 10:40, PID: 151989
Hektor napisał(a):"niedawno rzucił mnie chłopak i na razie nie jestem gotowa na kolejny związek" taa, z bardziej standardowym tekstem chyba nie mogła wyskoczyć...moja koleżanka też tak mówiła, a w miesiącu miała ze 2 nowych boyfriendów. ale wracając do moich relacji z eweliną. teraz tak sobie myślę, że w jakimś stopniu nasze ralacje zniszczyła moja nadmierna szczerość - jak to wyglądało z jej strony, to nie wiem...wiem tylko, że w jakiś sposób ogarnąć się pomaga mi to forum (w sensie,że moge tu pisać o tym) i rozmowy z psychologiem - z nikim innym nie rozmawiam na ten temat, więc tylko te 2 sposoby komunikacji dają mi możliwość wyrzucenia z siebie bólu/smutku/żalu/rozczarowania/itp.
26 Maj 2009, Wto 19:06, PID: 152103
U mnie też 'nadmierna szczerość' źle wpływa na atmosferę. Ludzie nie lubią słuchać o tym jak nam źle. Teraz staram się siedzieć cicho, coby nie pogorszyć sytuacji.
26 Maj 2009, Wto 21:28, PID: 152152
no, ale jeśli byłem zachęcany (chyba) do szczerości, a poza tym chciałem zbudować związek oparty właśnie na niej, szacunku i zaufaniu, to chyba coś jest nie tak...nie wiem, może sie przestraszyła tym, że aż tyle dla mnie znaczy?
26 Maj 2009, Wto 21:42, PID: 152154
Tylko na prawdzie można budować, ale istnieje możliwość spłoszenia dziewczyny zbyt mocnymi słowami. Jakimiś wyznaniami czy obietnicami można nieźle s+ć na samym początku. Ale Ty miałeś prawo jej coś wyznać bo coś tam już się zaczynało kroić. Na pewno zbyt duże zaangażowanie z Twojej strony i zaraz po najechaniu na dziewczynę coś jej wyznawać to nie jest moim zdaniem dobre połączenie. Tylko ,że to są duperele i taka jest prawda ,że jeśli między wami miało coś być to będzie i tak. Myślisz ,że da się to posklejać? Jakieś durne nieporozumienia mają być przeszkodą? Może jakaś szczera rozmowa w , której powiesz co czujesz ale bardziej dobierając słowa... Jeśli nic z tego to po prostu nie zaiskrzyło tak jak powinno. Dobra chemia wytrzyma wiele.
27 Maj 2009, Śro 22:51, PID: 152429
co do zaangażowania to też teraz wiem, że było zbyt duże/widoczne. no, ale to dopiero z perspektywy czasu idzie zauważyć - wtedy, gdy się z nią spotykałem, to byłem wprost naćpany szczęściem, nie zwracałem uwagi na nic, liczyła się tylko ona...dlatego cios, który na mnie spadł przed feriami był tak bolesny - z dnia na dzień moje "największe szczęście" , ot tak sobie, wycięło mi taki numer .
posklejać naszych relacji raczej już nie da rady, choć bardzo bym chciał, żeby było tak jak na początku znajomości... ale jak mam jeszcze raz przechodzić przez takie chore akcje, to wole podziękować i poprost starać się wymazać ją z pamięci. z kolei jeśli chodzi o iskrę, to uwierz - szybo przerodziła się ona w konkretny płomień, który, niestety równie szybko zgasł.
28 Maj 2009, Czw 0:51, PID: 152436
Początkowa faza zauroczenia dosyć szybko mija. Te 'fazy' (przynajmniej u mnie) ciągle się zmieniają i po trzech miesiącach nie jest już tak samo jak w pierwszym, a teraz nie jest tak samo jak np. pół roku temu, co wcale nie znaczy, że jest gorzej (choć przyznaję, tą pierwsza fazę najlepiej wspominam). Na początku jesteśmy tak zauroczeni, że nie widzimy wad drugiej osoby. Z czasem porównujemy ją z naszym ideałem i zauważamy, że jednak od niego odbiega, czasami nawet dość znacznie. Wtedy nasuwa się pytanie: ciągnąć to dalej czy dać sobie spokój i poszukać kogoś bardziej odpowiedniego? Emocje w takich sytuacjach nie są dobrym doradcą. Lepiej odczekać, przeanalizować sytuację na spokojnie i dopiero podejmować decyzję, bo można wybrać źle i potem żałować. Rozstać się można zawsze. Gorzej z ponownym zejściem się, bo wtedy to już nie tylko od nas zależy.
Co chcę przez to powiedzieć. Trzeba być po prostu wytrwałym. Nie odpuszczać od razu kiedy odkrywamy coś, co się nam w drugiej osobie nie spodoba. To tylko człowiek, tak jak i my. I tak samo jak my, ma wady i popełnia błędy. Wiadomo, na pewne 'numery' nie można przymknąć oka, jednak trzeba sobie ustalić jakiś 'próg tolerancji' bo sielanka nie będzie trwać wiecznie.
28 Maj 2009, Czw 6:58, PID: 152447
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Maj 2009, Czw 6:59 przez Sosen.)
Ilsa, miałem jeden związek w życiu, ale właśnie tak to wyglądało. Pierwszy miesiąc-dwa było po prostu miodzio. To było coś idealnego, ona była idealna, to co się między nami działo było idealne i piękne. Ale później jak ta cała emocjonalna otoczka zaczęła spadać to zacząłem w niej dostrzegać też pewne wady, przynajmniej w moich oczach.
Z perspektywy fobika była dla mnie ideałem, zawsze mi się podobała, bo była nieosiągalna, miała długie opalone nogi, ogólnie super wygląd. Ale po tych paru miesiącach już nie jest dla mnie Boginią, straciła ten czar, jest po prostu ładna i do niektórych cech charakteru mógłbym się przyczepić. To było ponad rok temu.
28 Maj 2009, Czw 9:26, PID: 152465
Cóż, ja też 'aż' jeden, a się wypowiadam U mnie to trwa dwa lata. Było całkiem sporo 'potyczek' po drodze wiele razy się zastanawiałam czy nie rzucić tym wszystkim w diabły i dać sobie z nim spokój (on zresztą podobnie). Ale po każdej kłótni czy jakimś jego zachowaniu, które sprawiło mi przykrość (tzw. numerze ) odczekiwałam parę dni aż ochłonę i wtedy dopiero analizowałam sytuację. Zwykle wychodziło mi kilkanaście "za" i tylko dwa "przeciw", następujące:
a) z tego i tak nic nie będzie, bez sensu, po co się trudzić, blablablabla - czyli standardowe myślenie w większości spraw, które wymagają jakiegoś wysiłku z mojej strony, b) bo wtedy go zaboli tak samo jak mnie teraz albo bardziej i nie będę musiała więcej znosić takich sytuacji. Wtedy myślę, że zrywanie z kimś tylko po to, żeby go skrzywdzić, czy dlatego że mi się nie chce rozwiązać problemu jest trochę bez sensu. I staram się pamiętać te szczęśliwe chwile, które warto wspominać. W czasach kiedy byłam sama nie było ich wiele. A kiedy wszystko wraca do normy i jest między nami w porządku, cieszę się, że 'wytrwałam' i nie zrezygnowałam tak łatwo.
28 Maj 2009, Czw 9:33, PID: 152467
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Maj 2009, Czw 9:37 przez joker.)
dobrze prawisz, ilsa, ale to ona zostawiła mnie, a nie ja ją...i jeśli wyraziłaby chęć dalszych spotkań, to pewnie bym się zgodził i podjął ryzyko. ale obawiam się, tak jak pisałem wcześniej, że do tego czasu mogła mieć już ze 2-3 chłopaków - bo to taki typ dziewczyny - przebojowa, śmiała, wesoła...i chyba nie mógłbym jej teraz dotknąć tak jak wcześniej, mając świadomość, co mogła robić z innymi . ehhh, nie ma to jak byc nieśmiałym fobikiem, który boi się podejść do dziewczyn, a kiedy w końcu przełamie się (co, jak wiadomo, łatwe nie jest) - to spotyka go rozczarowanie i ból...
28 Maj 2009, Czw 10:06, PID: 152473
joker napisał(a):do tego czasu mogła mieć już ze 2-3 chłopaków - bo to taki typ dziewczyny - przebojowa, śmiała, wesoła...i chyba nie mógłbym jej teraz dotknąć tak jak wcześniej Dla Ciebie synonimy dziewczyny lekko się prowadzącej to przebojowa, śmiała i wesoła? Miałem sporo koleżanek wesołych, śmiałych i przebojowych i raczej nie pamiętam by któraś traktowała seks jak sport. Nasze wyobrażenia o tym co ktoś robi to tylko gdybanie i nigdy nie wiadomo jaka jest prawda.
28 Maj 2009, Czw 10:36, PID: 152479
fakt, może przesadziłem. chodziło mi o to, że ona bardzo podoba się chłopakom i raczej nie miałaby problemu znaleźć sobie jakiegoś...sam już nie wiem...może to zwykła , a ja tego nie zauważałem???
28 Maj 2009, Czw 10:36, PID: 152481
Przykro mi, joker Ale też nie myśl w sposób 'co ona mogła robić', to takie czarnofobiczne roztrząsanie. Też to niestety mam. Kiedy mój chłopak wybiera się gdzieś beze mnie, zawsze się tak nakręcam, a potem okazuje się że nie robił nic nadzwyczajnego. Takie zakładanie że stanie się najgorsze, to u mnie codzienność, nie tylko w sprawach sercowych. Trzeba z tym walczyć bo potrafi zatruć życie, i nam i drugiej osobie. No i uno88 ma rację, to że jest towarzyska nie znaczy od razu, że wyrywa jednego chłopaka za drugim.
28 Maj 2009, Czw 11:24, PID: 152489
Cytat:Na początku jesteśmy tak zauroczeni, że nie widzimy wad drugiej osoby. Z czasem porównujemy ją z naszym ideałem i zauważamy, że jednak od niego odbiega, czasami nawet dość znacznie. Wtedy nasuwa się pytanie: ciągnąć to dalej czy dać sobie spokój i poszukać kogoś bardziej odpowiedniego? Emocje w takich sytuacjach nie są dobrym doradcą. Lepiej odczekać, przeanalizować sytuację na spokojnie i dopiero podejmować decyzję, bo można wybrać źle i potem żałować. Oj u mnie bywa inaczej. Im bardziej cenie sobie partnerkę, tym mocniej ją idealizuję. Im mocniej ją idealizuję, tym częściej pojawiają się wątpliwości i ze skrajnej idealizacji popadam w skrajną dewaluację. Jeden dzień jestem dla swojej dziewczyna supermiły a na drugi dzień już mi siada na głowę i czepiam się wszystkiego. Kiedyś opisywałem to w odrębnym wątku dokładnie. Pytałem się wtedy, czy nerwicowcy potrafią szczerze kochać i twierdziłem, że nie. Dzisiaj wydaje mi się, że tylko niektórzy nerwicowcy są niezdolni do szczerej miłości, w tym w szczególności borderlinowcy.
28 Maj 2009, Czw 11:33, PID: 152494
Jak dla mnie te rozkminy typu: co on/ona robi gdy mnie nie ma w pobliżu to efekt niskiej samooceny. Skoro w głębi serca uważamy siebie samych za "tak bardzo do d*py" to dochodzimy do wniosku ,że nasza połówka szuka tylko okazji by nas zdradzić. Chyba ,że ktoś nam daje powody dla naszego braku zaufania. Ale jeśli nie ma RACJONALNYCH powodów by kogoś podejrzewać?
28 Maj 2009, Czw 22:12, PID: 152689
uno88 napisał(a):Jak dla mnie te rozkminy typu: co on/ona robi gdy mnie nie ma w pobliżu to efekt niskiej samooceny. masz rację, moja samoocena jest fatalna...zwłaszcza po odrzuceniu przez osobę tak dla mnie ważną . staram się z tym wlaczyć, chodze do psychologa, ale chyba czas przejść na wyższy level i spotkać się z psychiatrą .
03 Cze 2009, Śro 21:54, PID: 154213
heh, wczoraj ewelina sygnałki mi puszczała...mam 3 opcje:
1.zlać ją totalnie 2.spróbować coś z tego zbudować 3.zadzwonić/napisać i powiedzieć, żeby dała mi święty spokój ...
03 Cze 2009, Śro 22:54, PID: 154241
Joker, wiesz ile osób na Twoim miejscu wykorzystałoby wersję numer 2?
03 Cze 2009, Śro 23:37, PID: 154253
Próbuj, a nuż.
04 Cze 2009, Czw 8:00, PID: 154288
no niby mogę spróbować, ale jestem w tak fatalnej kondycji psychicznej, że jak znowu spotka mnie rozczarowanie i sytuacja się powtórzy, to naprawdę może być nieciekawie...narazie postaram sie wyczuć jej intencje, przy okzaji delikatnie ja olewając - niech sie sama nakręci .
25 Maj 2011, Śro 10:02, PID: 255656
Zapaprałeś sprawę i tyle , jak masz na tyle odwagi zrób coś szarmanckiego czym mógłbyś jej zaimponować , coś więcej niż gadanie.
Ps. Uważaj na błędy ort.
26 Kwi 2013, Pią 13:29, PID: 348554
Nie wiem, czy tęsknię.. Bardziej jestem wściekła na to, że popełniłam błąd, że byłam aż tak niedojrzała.. Na szczęście, jestem już poza tym.
|
|