24 Sie 2018, Pią 20:25, PID: 760424
Cześć, mam 19 lat i od kilku miesięcy z przerwami dotknęło mnie coś podobnego jak opisuje to bolos w https://phobiasocialis.pl/nerwica-natrec...6256w.html tyle, że chyba jakby taka wersja "light"
Ale może zacznę od początku -> od zawsze byłem bardzo wrażliwym i kochliwym chłopaczkiem. Niestety (mieszkam pod miastem wojewódzkim) trafiłem do patologicznego gimnazjum, gdzie królowała przemoc, alkohol i dragi. Ja byłem inny i nie dałem się temu przez co byłem kozłem ofiarnym przez 2 lata, odrzucony przez wszystkich, nie miałem szans u żadnej dziewczyny, nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić. Myśli samobójcze na porządku dziennym, które mam do teraz praktycznie brak oceny osobistej, nie potrafię żyć w społeczeństwie. Uciekłem w w gry komputerowe, od tamtego czasu przesiaduje nawet po 14h dziennie, ale jest to jedyna rzecz jaka daje mi przyjemność. Jednak w liceum postanowiłem to zmienić, w końcu odważyłem się zagadać do dziewoi i nawet było kilka spotkań jednak traktowała mnie jak chodzący bankomat. Po wszystkim załamałem się potwornie(do tego zacząłem łysieć co jest moim strasznym kompleksem) i zacząłem się zastanawiać co ze mną nie tak i czy kiedykolwiek uda mi się znaleźć kogoś, kto mnie nie odtrąci, jak wszyscy w gimbazie. Moja religijna babcia wywaliła z tekstem czy abym może ksiundzem nie został se, bo czemu by nie. I w tedy zaczęły się ataki natrętnych myśli, ataki paniki i lęku, że muszę nim zostać, że nie bd miał nigdy nikogo wtedy (bo celibat nie) Kiedy już myślałem, że pokonałem to to gdy byłem z psem u weterynarza to zobaczyłem w poczekalni piękną dziewczynę, która czekała na kogoś. W końcu nadszedł gostek, nagle przez głowę przeleciała mi myśl, że jest on rzeczywiście ciekawie wyglądającym gościem akurat dla takiej niewiasty i wtedy zaczął się koszmar. Myśl, że może jestem homo skoro miałem taką myśl -> a skoro jestem nim to dziewczyny miał nie będę. I z tym męczę się do dziś.
Teoretycznie wygląda to tak, że od zawsze mam wielki problem z rozpoznawaniem swoich uczuć, bardziej rozpoznaje je przez odczucia w trzewiach, więc będę je podawał oznaczone bo nie jestem pewien. W całym okresie dojrzewania 2 razy tak jakby przez 2-3h byłem "zafascynowany" wyglądem jakiegoś gościa,ale czytałem, że w takim wieku to normalne w miarę. Tyle, że dla mnie mężczyźni od zawsze byli i są aseksualni. Jedyne, po czym tak jakby "oceniam wygląd faceta" to jego twarz. Żadna część ciała mężczyzny mnie nie podnieca, ani mi się nie podoba. Jak sprawdzałem to gejowe porno w ogóle mnie nie podnieca, w przeciwieństwie do bolosa z tematu w linku na górze nie mam też chęci dotknięcia innego mężczyzny, i wciąż podniecają mnie kobiety. Pierwszą miłość przeżyłem już w wieku 6 lat, było ich kilka, od zawsze szukałem u ojca z tyłu gazety "Motor" zdjęć pań z tyłu każdego numeru. Jak widzę faceta, którego tak jakby uznam a przystojnego to od razu zaczynam czuć "napięcie" i rozpoczyna się wewnętrzna bitwa. A jak jeszcze oglądam jakiś np. teledysk, albo film który lunie
(nowy, te które widziałem przed tym tak nie mam) i np pomyślę, że ten gość zaje.. śpiewa, albo fajnie wygląda w tej roli to od razu w głowie ostra jazda bez trzymanki. Tak samo jak widzę faceta bez koszulki to czuje w okolicach krocza takie jakby "podniecenie" jakbym miał za sekundę dojść a nawet nie ma erekcji, ale o takich sztucznych odczuciach czytałem już gdzieś. Po prostu jak tylko pojawia się jakie kolwiek pozytywne odczucie czy emocja w stosunku do faceta to mnie to wewnętrznie rozwala. Nie mam żadnych snów tej tematyce, ale jest to jak każda nerwica bardzo uciążliwe. Proszę was o pomoc, musiałem się w końcu komuś wyżalić, bo nie mam już siły i myśl o samobójstwie jest z każdym dniem coraz bardziej kusząca, a już przez to kompletnie nie chce mi się żyć, a ciągnę to tylko dlatego, żeby nie zrobić przykrości rodzicom. Jakby mi ktoś powiedział, że jestem homo to bym go wyśmiał, a teraz mam takie schizy, że dramat. Po prostu te 2 wydarzenia z przeszłości nie dają mi żyć. Pomocy jeśli ktoś może
Ale może zacznę od początku -> od zawsze byłem bardzo wrażliwym i kochliwym chłopaczkiem. Niestety (mieszkam pod miastem wojewódzkim) trafiłem do patologicznego gimnazjum, gdzie królowała przemoc, alkohol i dragi. Ja byłem inny i nie dałem się temu przez co byłem kozłem ofiarnym przez 2 lata, odrzucony przez wszystkich, nie miałem szans u żadnej dziewczyny, nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić. Myśli samobójcze na porządku dziennym, które mam do teraz praktycznie brak oceny osobistej, nie potrafię żyć w społeczeństwie. Uciekłem w w gry komputerowe, od tamtego czasu przesiaduje nawet po 14h dziennie, ale jest to jedyna rzecz jaka daje mi przyjemność. Jednak w liceum postanowiłem to zmienić, w końcu odważyłem się zagadać do dziewoi i nawet było kilka spotkań jednak traktowała mnie jak chodzący bankomat. Po wszystkim załamałem się potwornie(do tego zacząłem łysieć co jest moim strasznym kompleksem) i zacząłem się zastanawiać co ze mną nie tak i czy kiedykolwiek uda mi się znaleźć kogoś, kto mnie nie odtrąci, jak wszyscy w gimbazie. Moja religijna babcia wywaliła z tekstem czy abym może ksiundzem nie został se, bo czemu by nie. I w tedy zaczęły się ataki natrętnych myśli, ataki paniki i lęku, że muszę nim zostać, że nie bd miał nigdy nikogo wtedy (bo celibat nie) Kiedy już myślałem, że pokonałem to to gdy byłem z psem u weterynarza to zobaczyłem w poczekalni piękną dziewczynę, która czekała na kogoś. W końcu nadszedł gostek, nagle przez głowę przeleciała mi myśl, że jest on rzeczywiście ciekawie wyglądającym gościem akurat dla takiej niewiasty i wtedy zaczął się koszmar. Myśl, że może jestem homo skoro miałem taką myśl -> a skoro jestem nim to dziewczyny miał nie będę. I z tym męczę się do dziś.
Teoretycznie wygląda to tak, że od zawsze mam wielki problem z rozpoznawaniem swoich uczuć, bardziej rozpoznaje je przez odczucia w trzewiach, więc będę je podawał oznaczone bo nie jestem pewien. W całym okresie dojrzewania 2 razy tak jakby przez 2-3h byłem "zafascynowany" wyglądem jakiegoś gościa,ale czytałem, że w takim wieku to normalne w miarę. Tyle, że dla mnie mężczyźni od zawsze byli i są aseksualni. Jedyne, po czym tak jakby "oceniam wygląd faceta" to jego twarz. Żadna część ciała mężczyzny mnie nie podnieca, ani mi się nie podoba. Jak sprawdzałem to gejowe porno w ogóle mnie nie podnieca, w przeciwieństwie do bolosa z tematu w linku na górze nie mam też chęci dotknięcia innego mężczyzny, i wciąż podniecają mnie kobiety. Pierwszą miłość przeżyłem już w wieku 6 lat, było ich kilka, od zawsze szukałem u ojca z tyłu gazety "Motor" zdjęć pań z tyłu każdego numeru. Jak widzę faceta, którego tak jakby uznam a przystojnego to od razu zaczynam czuć "napięcie" i rozpoczyna się wewnętrzna bitwa. A jak jeszcze oglądam jakiś np. teledysk, albo film który lunie
(nowy, te które widziałem przed tym tak nie mam) i np pomyślę, że ten gość zaje.. śpiewa, albo fajnie wygląda w tej roli to od razu w głowie ostra jazda bez trzymanki. Tak samo jak widzę faceta bez koszulki to czuje w okolicach krocza takie jakby "podniecenie" jakbym miał za sekundę dojść a nawet nie ma erekcji, ale o takich sztucznych odczuciach czytałem już gdzieś. Po prostu jak tylko pojawia się jakie kolwiek pozytywne odczucie czy emocja w stosunku do faceta to mnie to wewnętrznie rozwala. Nie mam żadnych snów tej tematyce, ale jest to jak każda nerwica bardzo uciążliwe. Proszę was o pomoc, musiałem się w końcu komuś wyżalić, bo nie mam już siły i myśl o samobójstwie jest z każdym dniem coraz bardziej kusząca, a już przez to kompletnie nie chce mi się żyć, a ciągnę to tylko dlatego, żeby nie zrobić przykrości rodzicom. Jakby mi ktoś powiedział, że jestem homo to bym go wyśmiał, a teraz mam takie schizy, że dramat. Po prostu te 2 wydarzenia z przeszłości nie dają mi żyć. Pomocy jeśli ktoś może