11 Maj 2019, Sob 3:43, PID: 791819
Na pewno każdy z Was ma tak, że o niektórych momentach z życia chciałby zapomnieć... Ale czy udaje Wam się to?
Mam taki mechanizm obronny, że najtrudniejsze momenty skutecznie wypieram ze swojej pamięci. Tzn. nie na tyle, że kompletnie nie jestem w stanie sobie takiej rzeczy przypomnieć, ale nigdy bez np. czyjegoś wspomnienia o danej sprawie lub innego silnego bodźca nie wracam do tych sytuacji.
Mam nawet kilka rzeczy, o których postanowiłam nikomu nie mówić i na ich miejsce wymyśliłam jakieś alternatywne historie, w które po powtórzeniu ich wiele razy sama uwierzyłam.
Przez dłuższy czas jakoś aktywnie nie przeszkadzało mi to w życiu, aż w pewnym momencie zauważyłam, że to się dzieje częściej niż zdawałam sobie sprawę i ze mój mózg próbuje mnie w ten sposób oszukiwać. xD
Niby fajnie, że nie pamiętam tych złych rzeczy, ale staje się to kłopotliwe gdy np. idę na terapię i rozmawiam o tym, jak się czułam w ostatnim tygodniu, odpowiadam, że było raczej w porządku, bez większych dramatów, a później bliska osoba po gadce "jak było na sesji" uświadamia mi, że przecież zeszły tydzień stał u mnie pod znakiem paranoji i histerii.
Ma ktoś z Was coś podobnego?
Mam taki mechanizm obronny, że najtrudniejsze momenty skutecznie wypieram ze swojej pamięci. Tzn. nie na tyle, że kompletnie nie jestem w stanie sobie takiej rzeczy przypomnieć, ale nigdy bez np. czyjegoś wspomnienia o danej sprawie lub innego silnego bodźca nie wracam do tych sytuacji.
Mam nawet kilka rzeczy, o których postanowiłam nikomu nie mówić i na ich miejsce wymyśliłam jakieś alternatywne historie, w które po powtórzeniu ich wiele razy sama uwierzyłam.
Przez dłuższy czas jakoś aktywnie nie przeszkadzało mi to w życiu, aż w pewnym momencie zauważyłam, że to się dzieje częściej niż zdawałam sobie sprawę i ze mój mózg próbuje mnie w ten sposób oszukiwać. xD
Niby fajnie, że nie pamiętam tych złych rzeczy, ale staje się to kłopotliwe gdy np. idę na terapię i rozmawiam o tym, jak się czułam w ostatnim tygodniu, odpowiadam, że było raczej w porządku, bez większych dramatów, a później bliska osoba po gadce "jak było na sesji" uświadamia mi, że przecież zeszły tydzień stał u mnie pod znakiem paranoji i histerii.
Ma ktoś z Was coś podobnego?