09 Cze 2020, Wto 10:37, PID: 822671
Musze się trochę wyżalić, post nie będzie długi ale też nikogo nie zmuszam jak nie ma chęci czytać o cudzych problemach. Wiem, że to trudna kwestia i nie ma jednego antidotum.
Od czasu pandemii jedna osoba z rodziny wróciła do nas do mieszkania (mieszkam z rodzicami). Straciła pracę więc trzeba było jej pomóc. Niestety coraz bardziej zaczynamy z rodzicami tej decyzji żałować.
Osoba ta ma problem z hazardem. Ciągle coś wymyśla żeby zdobywać nowe pieniądze. Była zapisana na kurs żeby podnieść kwalifikację, tak samo żeby wyrobiła sobie książeczkę sanepidowską. Z kursem już drugie podejście, bo za pierwszym razem osoba ta nie wpłaciła pieniędzy od rodziców (nie wiadomo na co tyle kasy poszło, ale mamy swoje podejrzenia).
Teraz z książeczką też nie do końca wiadomo, czy rzeczywiście ma nadal pieniądze na jej wyrobienie.
Pieniądze dostała od rodziców (pożyczyła). Ostatnio też mój tata znalazł papier na nową kartę, którą wyrobiła, na dodatek debetową.
Kłamstwo za kłamstwem. Nie wiadomo co do końca robić, bo niby rodzice oczekują paragonów i dowodów, stale tą osobę sprawdzają ale to nie daje efektów, bo jak ktoś sam nie chce sobie pomóc to nic mu nie pomoże. Rodzice są mega zestresowani tą sytuacją, widać, że sprawdzają tą osobę i pilnują jak mogą ale też to powoli oddziaływuję na ich samopoczucie, psychikę no i też na ich finanse.
Od kiedy pamiętam ta osoba miała problem z hazardem i kradła z domu, robiła przekręty internetowe i nie tylko. W pewnym momencie w życiu dostała dobrą pracę, ustatkowała się i jakoś to wszystko ucichło.
Jestem gdzieś w połowie konfliktu, angażuje się na tyle żeby pomóc rodzicom zrozumieć pewne kwestie (są już starsi i łatwo ich nabrać,oszukać). Z drugiej strony nie chce się za bardzo angażować bo przez to nie mogę się potem skupić na niczym, pracy, nauce. Zresztą już to wszyscy przechodziliśmy w moim dzieciństwie. Teraz rozumiem wiele rzeczy, których wtedy nie rozumiałam i mogę o wiele bardziej pomóc, nie być łatwo myślna jak kiedyś, naiwna. Jednak też dużo to kosztuje nerwów, człowiek się nie może czasami pozbierać.
Jest dużo stresu i kłótni teraz. Rodzice mają nadzieję, że osoba szybko znajdzie prace i się wyniesie. Jednak nie jesteśmy w stanie jej dać żadnej propozycji pracy, sama nie mam znajomości żadnych, rodzice też nie. Dorabia sobie na razie u swoich znajomych ale to jest co dwa tygodnie, więc większość czasu jest w domu, nic nie robi.
Pytanie czy ktoś tutaj był w podobnej sytuacji? Jak się emocjonalnie uporać z tym? Czy lepiej się nie wtrącać w ogóle i być obojętnym, czy w ogóle się tak da?Czy powinnam jednak pomagać rodzicom, też go pilnować? Czuję się jak pomiędzy młotem, a kowadłem.
Od czasu pandemii jedna osoba z rodziny wróciła do nas do mieszkania (mieszkam z rodzicami). Straciła pracę więc trzeba było jej pomóc. Niestety coraz bardziej zaczynamy z rodzicami tej decyzji żałować.
Osoba ta ma problem z hazardem. Ciągle coś wymyśla żeby zdobywać nowe pieniądze. Była zapisana na kurs żeby podnieść kwalifikację, tak samo żeby wyrobiła sobie książeczkę sanepidowską. Z kursem już drugie podejście, bo za pierwszym razem osoba ta nie wpłaciła pieniędzy od rodziców (nie wiadomo na co tyle kasy poszło, ale mamy swoje podejrzenia).
Teraz z książeczką też nie do końca wiadomo, czy rzeczywiście ma nadal pieniądze na jej wyrobienie.
Pieniądze dostała od rodziców (pożyczyła). Ostatnio też mój tata znalazł papier na nową kartę, którą wyrobiła, na dodatek debetową.
Kłamstwo za kłamstwem. Nie wiadomo co do końca robić, bo niby rodzice oczekują paragonów i dowodów, stale tą osobę sprawdzają ale to nie daje efektów, bo jak ktoś sam nie chce sobie pomóc to nic mu nie pomoże. Rodzice są mega zestresowani tą sytuacją, widać, że sprawdzają tą osobę i pilnują jak mogą ale też to powoli oddziaływuję na ich samopoczucie, psychikę no i też na ich finanse.
Od kiedy pamiętam ta osoba miała problem z hazardem i kradła z domu, robiła przekręty internetowe i nie tylko. W pewnym momencie w życiu dostała dobrą pracę, ustatkowała się i jakoś to wszystko ucichło.
Jestem gdzieś w połowie konfliktu, angażuje się na tyle żeby pomóc rodzicom zrozumieć pewne kwestie (są już starsi i łatwo ich nabrać,oszukać). Z drugiej strony nie chce się za bardzo angażować bo przez to nie mogę się potem skupić na niczym, pracy, nauce. Zresztą już to wszyscy przechodziliśmy w moim dzieciństwie. Teraz rozumiem wiele rzeczy, których wtedy nie rozumiałam i mogę o wiele bardziej pomóc, nie być łatwo myślna jak kiedyś, naiwna. Jednak też dużo to kosztuje nerwów, człowiek się nie może czasami pozbierać.
Jest dużo stresu i kłótni teraz. Rodzice mają nadzieję, że osoba szybko znajdzie prace i się wyniesie. Jednak nie jesteśmy w stanie jej dać żadnej propozycji pracy, sama nie mam znajomości żadnych, rodzice też nie. Dorabia sobie na razie u swoich znajomych ale to jest co dwa tygodnie, więc większość czasu jest w domu, nic nie robi.
Pytanie czy ktoś tutaj był w podobnej sytuacji? Jak się emocjonalnie uporać z tym? Czy lepiej się nie wtrącać w ogóle i być obojętnym, czy w ogóle się tak da?Czy powinnam jednak pomagać rodzicom, też go pilnować? Czuję się jak pomiędzy młotem, a kowadłem.