04 Lut 2014, Wto 0:20, PID: 379612
Z mojej strony po prostu mało wybrzydzam jeśli chodzi o wygląd kobiet, zwłaszcza, że trochę się pogodziłem z faktem, że mógłbym drugiej okazji nie otrzymać. Dlatego jeśli taka by się nadarzyła i nie odrzucałoby mnie coś mocno od kobiety to bym się z nią związał. A nad tym czemu nie budzę zainteresowania mam różne teorie:
1) Wszystkie kobiety, które zagadywałem były z mojej klasy, bo nie mam żadnych innych kontaktów poza nią. O fobii dowiedziałem się dopiero pod koniec klasy pierwszej i w połowie drugiej ogarnąłem się i zacząłem nawiązywać kontakty w klasie. Być może półtora roku to już za późno, efekt pierwszego wrażenia i jestem kojarzony z tym gościem co siedział zawsze z daleka od wszystkich.
2) Nie wzbudzam szacunku swoją osobą, do niedawna byłem gościem który pomagał wszystkim, był na każde zawołanie, byłem przesadnie miły, nigdy nie kłócący się i nieco anemiczny. Myślę, że są jeszcze jakieś powody ku temu, których nie znam, bo niektórzy mają wobec mnie naprawdę olewczy stosunek. Na przykład brak odpowiedzi na 'cześć' czy na życzenia świąteczne albo wyjście w połowie rozmowy bez słowa. Niektóre nawet zaczynały się zwracać tonem rządzącym wobec mnie i robić o+ za jakieś bzdury. Po prostu robiłem z siebie trochę ofiarę zabiegającą o czyjś szacunek tracąc zarazem własny.
3) Większość rozmów prowadziłem na necie, w mniejszym stopniu na żywo (ale też były), może miało to jakiś wpływ, może taki niefortunny przypadek, że akurat tym nastu kobietom się nie podobałem albo miały one w tym czasie kogo innego na oku. Albo po prostu byłem zbyt nudny do rozmowy i większość kobiet miała lepszą alternatywę. Albo fakt, że otwarcie mówię, że jestem ateistą, kiedy każda kobieta była katoliczką?
Ewentualnie mógłbym postawić jeszcze na wygląd, bo przez pierwsze 2 lata szkoły nosiłem brodę, może spowodowało to jakąś awersję :-P
Tak czy inaczej czekam teraz na studia, bo tutaj nic już nie zdziałam. Mam nadzieję, że tam się bardziej poszczęści.
1) Wszystkie kobiety, które zagadywałem były z mojej klasy, bo nie mam żadnych innych kontaktów poza nią. O fobii dowiedziałem się dopiero pod koniec klasy pierwszej i w połowie drugiej ogarnąłem się i zacząłem nawiązywać kontakty w klasie. Być może półtora roku to już za późno, efekt pierwszego wrażenia i jestem kojarzony z tym gościem co siedział zawsze z daleka od wszystkich.
2) Nie wzbudzam szacunku swoją osobą, do niedawna byłem gościem który pomagał wszystkim, był na każde zawołanie, byłem przesadnie miły, nigdy nie kłócący się i nieco anemiczny. Myślę, że są jeszcze jakieś powody ku temu, których nie znam, bo niektórzy mają wobec mnie naprawdę olewczy stosunek. Na przykład brak odpowiedzi na 'cześć' czy na życzenia świąteczne albo wyjście w połowie rozmowy bez słowa. Niektóre nawet zaczynały się zwracać tonem rządzącym wobec mnie i robić o+ za jakieś bzdury. Po prostu robiłem z siebie trochę ofiarę zabiegającą o czyjś szacunek tracąc zarazem własny.
3) Większość rozmów prowadziłem na necie, w mniejszym stopniu na żywo (ale też były), może miało to jakiś wpływ, może taki niefortunny przypadek, że akurat tym nastu kobietom się nie podobałem albo miały one w tym czasie kogo innego na oku. Albo po prostu byłem zbyt nudny do rozmowy i większość kobiet miała lepszą alternatywę. Albo fakt, że otwarcie mówię, że jestem ateistą, kiedy każda kobieta była katoliczką?
Ewentualnie mógłbym postawić jeszcze na wygląd, bo przez pierwsze 2 lata szkoły nosiłem brodę, może spowodowało to jakąś awersję :-P
Tak czy inaczej czekam teraz na studia, bo tutaj nic już nie zdziałam. Mam nadzieję, że tam się bardziej poszczęści.