12 Lip 2010, Pon 1:08, PID: 214124
TheLirium napisał(a):Święte słowa, kiedy ja zdałam sobie sprawę z własnego "błędu widzialności" zaczęłam siebie obserwować (ale bez potępiania się bo nie było za co) i kiedy byłam gotowa "odpuściłam". Przestałam się kompletnie przejmować brakiem znajomych. Ulżyło mi. Reszta roku i tak uważa mnie za świra, bo nigdy nic nie chcę mówić i uczestniczyć w ich "rywalizacjach" i gierkach, ale przyciąglam innych dziwolągów i teraz w trójkę "straszymy" ludzi. Eh, trzeba po prostu zaakceptować własną dziwaczność i wszystko jakoś będzieteż jestem dzikusem i trzymam się z boku (nie integruję się 8) ).
I w zasadzie jest mi z tym wygodnie, ale czasami miewam takie dni, że chciałabym napić się z kimś rano kawy, pogadać o dup*e marynie, a tu nie ma z kim, albo nie ma o czym...no bo ja nie wiem co się "ma świecie dzieje" i jestem na ciepło zdziwiona, słysząc"no przecież wszyscy o tym wiedzą".
Wtedy mi trochę głupio...a jak głupio, to zwijam się jak ślimak i ....fjuuuuu do skorupki.
Cytat: teraz w trójkę "straszymy" ludziMam w jednym ze swoich tajemnych kajetów takie motto:
"Lepiej jest zginać niż nienawidzić i bać się.
Lepiej zginąć po dwakroć, niż być znienawidzonym i budzić lęk"
...i coś na ten temat wiem
Swego czasu nawet bawiło mnie to, ze ludzie się mnie boją, ale od niedawna jest mi przykro gdy to słyszę.
A słyszę...a właściwie słyszałam dość często podczas terapii. Nie jest fajnie usłyszeć, że kogoś przestraszam i np. z tego powodu unika kontaktów ze mną.
Grupa jest o tyle cenna, że pełni rolę lustra:może dać mnóstwo info zwrotnych, dlatego zapytałam ich czy faktycznie i dlaczego budzę lęk. No i dowiedziałam się, że to wynika ze zmienności mojego nastroju, bardzo krytycznego, surowego i często autorytarnego tonu wypowiedzi.
Starałam się nad tym pracować, ale w ociepleniu relacji z ludźmi, nadal problemem było moje zamkniecie się, unikanie sytuacji w jakich ktoś mógłby się czegoś na mój temat dowiedzieć (czy to z treści czy z formy)