24 Sty 2011, Pon 15:21, PID: 236662
Chciałem założyć taki temat, żeby przekonać się jakie jest Wasze podejście do tej kwestii. Być może znajdę wśród Was wsparcie dla mojej historii, może ja będę mógł wesprzeć was.
Wiem, że istnieje tendencja raczej do zapomnienia, do skupienia się na teraźniejszości, nie rozpamiętywania. Ja bym chciał tutaj inaczej. Raczej do rozdrapywania, do mówienia, do odczuwania. Bo niby dlaczego mamy zapomnieć? Dlaczego mamy nie rozdrapywać. Komu to dobrze robi? Na pewno nie mnie. Ja cierpię głównie przez to, że nie mam odwagi, i nie mam nikogo w pobliżu, z kim mógłbym całkowicie otwarcie o tym mówić. Czy potraficie mówić o tym, jak zachowywali się w stosunku do was wasi rodzice gdy byliście całkowicie mali? Co się działo w waszych domach? Czy wiecie co wtedy czuliście? Jeśli tak, to super. Jeśli nie, to jesteście podobni do mnie. Ja momentami czuję ogromną złość, jak dotrze do mnie jakaś sytuacja, ale zawsze muszę te emocje tłumić, bo zaczynam się bać.
Nie chcę tutaj samego teoretyzowania. Chcę, żebyście pisali, czy macie odwagę o tym mówić(to w przypadku, jeśli działo się w domu coś złego). Jaki macie stosunek do swojego dzieciństwa? Pewnie większość powie, że nie było różowe, ale trzeba zapomnieć i żyć dalej, skupić się na tu i teraz. A może znajdą się osoby podobne do mnie, które chcą o tym mówić, ale nie mają odwagi i wsparcia. Nie chodzi mi o jakieś wielkie traumy, może to być sytuacja gdy np. rodzice mieli nas w dup*e, byli nadopiekuńczy, pili, nie rozumieli, bili. Tak jak to się mówi wśród DDA/DDD - nie spełniali swojego rodzicielskiego obowiązku.
Fajnie, gdybyśmy tutaj pisali z perspektywy własnej, własnych uczuć - "Ja mam taki stosunek, bo czuję to i to." "Gdy myślę o dzieciństwie, czuję...". Wiem, że to trudne ale postarajcie się. Tyczy się to też mnie.
Wiem, że istnieje tendencja raczej do zapomnienia, do skupienia się na teraźniejszości, nie rozpamiętywania. Ja bym chciał tutaj inaczej. Raczej do rozdrapywania, do mówienia, do odczuwania. Bo niby dlaczego mamy zapomnieć? Dlaczego mamy nie rozdrapywać. Komu to dobrze robi? Na pewno nie mnie. Ja cierpię głównie przez to, że nie mam odwagi, i nie mam nikogo w pobliżu, z kim mógłbym całkowicie otwarcie o tym mówić. Czy potraficie mówić o tym, jak zachowywali się w stosunku do was wasi rodzice gdy byliście całkowicie mali? Co się działo w waszych domach? Czy wiecie co wtedy czuliście? Jeśli tak, to super. Jeśli nie, to jesteście podobni do mnie. Ja momentami czuję ogromną złość, jak dotrze do mnie jakaś sytuacja, ale zawsze muszę te emocje tłumić, bo zaczynam się bać.
Nie chcę tutaj samego teoretyzowania. Chcę, żebyście pisali, czy macie odwagę o tym mówić(to w przypadku, jeśli działo się w domu coś złego). Jaki macie stosunek do swojego dzieciństwa? Pewnie większość powie, że nie było różowe, ale trzeba zapomnieć i żyć dalej, skupić się na tu i teraz. A może znajdą się osoby podobne do mnie, które chcą o tym mówić, ale nie mają odwagi i wsparcia. Nie chodzi mi o jakieś wielkie traumy, może to być sytuacja gdy np. rodzice mieli nas w dup*e, byli nadopiekuńczy, pili, nie rozumieli, bili. Tak jak to się mówi wśród DDA/DDD - nie spełniali swojego rodzicielskiego obowiązku.
Fajnie, gdybyśmy tutaj pisali z perspektywy własnej, własnych uczuć - "Ja mam taki stosunek, bo czuję to i to." "Gdy myślę o dzieciństwie, czuję...". Wiem, że to trudne ale postarajcie się. Tyczy się to też mnie.