07 Gru 2011, Śro 0:23, PID: 282205
Szyszka napisał(a):Sosen napisał(a):Zastanówcie się, czy ktoś do was miał cierpliwość i jak się zachowywał w stosunku do was, gdy byliście mali, a będziecie mieli odpowiedź, dlaczego macie taki stosunek do dzieci.Ja miałam aż nadmiar miłości w rodzinie. Za dziećmi nigdy nie przepadałam, za to one do mnie zawsze lgną. Może je intryguje to, że jako jedyna je olewam ;3 Myślę, że ze swoim jest inaczej, bo w końcu miłość matki do dziecka jest najsilniejsza. No i to tak inaczej. Ale póki co nie planuję się przekonywać.
Ja to samo. Aluzja do moich "złych" rodziców również zupełnie nie na miejscu. Może jednak w tym tkwił problem? Może zawsze miałem zbyt wiele swobody? Z jednej strony: nigdy na to nie narzekałem, bo - mimo, iż traciłem niemiłosiernie wielkie ilości czasu na kompletne bzdury, totalnie się ogłupiając, a często nie czerpiąc z tego jakiejkolwiek radości - miałem przy tym jednak niemal nieograniczone możliwości rozwoju swoich zainteresowań... z których też korzystałem. Z drugiej zaś: może postawa moich rodziców - choć na brak miłości z ich strony (a przynajmniej matki) nigdy nie narzekałem - wcale nie wyszła mi dobre? Gdyby tak intensywniej się nad tym zastanowić, to jestem zadowolony z tego, na jaką osobę mnie wychowali. Z jednym, choć niezwykle istotnym wyjątkiem - wiadomo, o co chodzi... Ale nie mam chyba podstaw, by winić za to kogokolwiek poza mną. Choroba psychiczna winą wychowania? Jakoś pośrednio - bardzo możliwe, ale poza tym... to tylko pechowy zbieg okoliczności, zbioru wielu czynników, jak wiele rzeczy w moim życiu.