Miewam bardzo podobne stany. U mnie bardzo często lęk rodzi się nie z tego, że ludzie czy instytucje wysysają ze mnie "energię życiową", ale odwrotnie - mając świadomość, że moje stany psychiczne udzielają się innym ludziom, jako melancholik mam przytłaczające natręctwa, że nie powinienem się kontaktować z ludźmi dla ich dobra.
Pytanie na jakie sobie powinnaś IMO odpowiedzieć, to czy taki stan rzeczy może Ci odpowiadać. Jeśli odpowiedź jest przecząca, należałoby się zastanowić nad wizytą u lekarza i innymi formami zmiany tego stanu.
Skoro tu piszesz to ten stan rzeczy raczej Ci nie odpowiada. Zatem najlepszym wyjściem jest tu psycholog, bo samemu ciężko jest zmienić swoje podejście.
Cytat:bo to nawet nie chodzi o to że się boję ludzi tylko czuję się taka niepotrzebna, że ja nie musze wychodzić, że wszystkim przeszkadzam i że nie umiem odnaleźć się w tych regułach życia codziennego na ulicy w miejscach publicznych
Żyjemy dla siebie nie dla innych, w pierwszej kolejności trzeba nauczyć kochać siebie samego, jeżeli innym się "przeszkadza" to jest tylko ich problem niech oni sobie nim zaprzątają głowę nie Ty.
to znaczy tak ogólnie można powiedzieć, że ten stan mi bardziej odpowiada niż powrót do normalności w sumie właśnie przed normalnością uciekam tzn przed takim zwyczajnym życiem czuje że te wszystkie reguły stworzone przez ludzi nie są słuszne ale mam wątpliwości czy psycholog umiałby mi pomóc ja poprostu nie mam celu w życiu samo życie i doświadczanie mnie nie ciekawi i właściwie nic nie lubie robić to jest mój problem chciałabym się tylko pozbyć tego wszechogarniającego poczucia winy, które mi towarzyszy na każdym kroku i wydaje mi się, że w moim przypadku to jest przyczyną fobii
Myślę, że psycholog nie zaszkodzi. Jest spora szansa, że poczujesz się lepiej po rozmowie o sobie z kimś doświadczonym. W końcu po co masz się męczyć...
@nicość
jak widzisz swoje funkcjonowanie jeśli osiągniesz to uczucie ,że jest dobrze nie wychodząc z domu? Mnie aż ciarki przechodzą na taką myśl, przecież to oznacza skazanie samego siebie na permanentną samotność.
niemogę powiedzieć że czuje się dobrze nie wychodząc ale czuje się znacznie lepiej niż jak tak wychodziłam bez celu najbardziej brakuje mi tego życia kiedy chodziłam do szkoły bo na studia też próbowałam uczęszczać ale to nie to samo dlatego żuciłam je poprostu bardzo źle sie z tym czułam że wszystko jest tak jakby w moich rękach, że wszystko zależy ode mnie to poczucie jest najgorsze i niepotrafie sobie z nim poradzić bo jednocześnie czuje, że przecież ja nie musze nic robić i zajmować miejsca innym np w pracy czy na studiach znowu to poczucie winy sie wkrada a tak jak było wszystko nakazane z góry w szkole to wiadomo, że trzeba było chodzić i uczyć sie i nie mogłam mieć wykrętów
Nicość, u mnie było bardzo podobnie. Już średnia szkoła była ciężkim wyborem, poszedłem tam, gdzie szedł ktoś znajomy, a jednocześnie jak najdalej od ludzi, których już znałem. Studia były dla mnie za trudne. A teraz jakby na siłę się wepchnąłem w życie, które po prostu się toczy z dnia na dzień, a ja staram się w nim przeżyć.
dziękuje Sosen miło wiedzieć, że jednak ktoś jest podobny do mnie chociaż przykro mi też bo wiem jak ci ciężko ale mam nadzieję, że chociaż ty jakoś sie odnajdujesz w tym wszystkim
Ja mam tak samo. co prawda, chodzę jeszcze do szkoły, ale tylko wtedy, gdy trzeba iść do szkoły. A tak siedzę przed komputerem całe dnie i nigdzie nie wychodzę... i przeczuwam, że po szkole będzie podobnie...
A ja mam blokadę, by wyjść z mieszkania na korytarz w boku, gdy słyszę (jak otworzę drzwi) że ktoś z sąsiadów tam jest... i cierpliwie przeczekuję, aż sobie pójdzie.
Jest to głupie, irracjonalnie i w sumie śmieszne jak popatrzy się z boku. Bowiem sąsiedzi nie są niebezpieczni, straszni, ani inni których można się bać. To zwykli ludzie. Chyba po prostu boje się powiedzieć "Dzień dobry". Masakra jakaś.
-A skoro tak jest, to w tym momencie o 1:35 w nocy postanawiam, od teraz otwieram drzwi i WYCHODZĘ! I nawet jak mi nikt nie odpowie na te "dzień dobry", to w sumie nie mój problem, że źle wychowany jest.
zapomniananazawsze napisał(a):Ja mam tak samo. co prawda, chodzę jeszcze do szkoły, ale tylko wtedy, gdy trzeba iść do szkoły. A tak siedzę przed komputerem całe dnie i nigdzie nie wychodzę... i przeczuwam, że po szkole będzie podobnie...
Ja mam identycznie i nawet specjalnie opuszczam szkołę by szybciej zleciała bo gdy jestem w szkole strasznie mi się dłuży a w domu czas leci bez porównania. Byle by tylko skończyć to technikum, zdać maturę i zawodowe, ale mam wrażenie, że będzie nadal to samo. Tylko, że rodzice mnie nie rozumieją i będą wyganiać na studia albo do roboty bo żebym miał hajs na życie. Bo dla nich to niepojętę by nie wychodzić z domu i nienawidzić ludzi
Nigga normalnie jakbym widział siebie samego i to 100% a nawet tutaj rzadko się to zdarza ,cały czas kombinuję coś żeby było lepiej ale średnio wychodzi. Trzymaj się bro.
Witam wszystkich jestem nowy na tym forum od kilku lat borykam się z lękami które uniemożliwiają mi życie czy ktoś z was chodził na psychoterapie i wie jak to wygląda
Znam to uczucie.Nienawidze wychodzic z domu.Nie cierpię spojrzeń ludzi,których mijam na ulicy.Najchetniej zapadlabym sie pod ziemie i juz nigdy nie wyszla.Wczesniej chodzilam po dziecko do szkoły.Teraz nawet na to mnie nie stać Jest coraz gorzej...
Moj pierwszy post więc zacznę od tego, że z Moją Fobia unikania kontaktów walczę od podstawówki wtedy się to zaczęło i od tamtej pory mam strach by poznawać nowych ludzi, zadawać się z osobami mało znanymi i ogólnie dziewczyn he dlatego dobrze mi znanych koleżanek mogę policzyć na palcach. W sumie raz bywało dobrze i nieraz bardzo źle wtedy też musiałem radzić się pedagogów i lekarzy. Ostatnio zaś nasiliły się fobie nawet ze stara paczką nie utrzymuje dobrego już kontaktu. Każdy telefon mnie przeraża i zastanowię się 2-3 razy czy warto odbierać i szukać znów wymówek, przed każdym wyjściem w miasto muszę obrać taką drogę gdzie w sumie spodziewam się mniej ludzi. Zapewne nasilenie wynika z tego że semestr się skończył a jeszcze w sumie swobodnie pogadać mogłem na uczelni. Najbardziej zapewne przeraża mnie to że mam mieć praktyki miesięczne w miejscu publicznym
Bardzo trafne piszecie posty opisująć swoje przeżycia, mają one wiele wspólnego z lękiem. W postach widzę siebie.
Mam problem z wychodzeniem, z ludźmi i nie widzę nadal moźliwości przezwyciężenia tego, a problemy narastają. Ja wiem przynajmniej jakie jest źródło moich problemów i sądzę, że je każdy zna, chociaż podświadomie.
Nicość - potrzebujesz bodźca aby zacząć coś robić, musisz znaleźć sens, jakieś hobby, coś co pozwoli abyś miała chęć wyjść z tego cholernego domu. Na pewno chcesz zmienić swój stan i nie siedzieć w domu, to zdrowe dążenie. Ciężko coś zmienić samemu, ja tkwie w tym nadal i sam sobie pomóc nie potrafię.
Też przez pewien czas miałam tak, że bałam się wychodzić z domu. Teraz jest dużo lepiej, wychodzę dużo częściej i nawet to lubię.
Myślę, że trzeba znaleźć sobie jakiś cel jak np szkoła, ale potem też studia czy praca. Jeśli ktoś wychodził do szkoły bo miał poczucie, że tak trzeba to powinien się starać myśleć, że na studi czy do pracy też trzeba i przełamywać swoje lęki. Wiem, że to nie jest takie proste, ale warto próbować.
Ja w czasie dnia, mam problemy teraz z wyjściem. Ale zauważam, że największy jednak problem jest z tym strachem co może się wydarzyć, a przecież nic złego się nie wydarza. Boję się tego co sam sobie wymyślę, a nie tego co jest często prawdziwe.
Ale zauważam, że jak już przezwyciężę strach, to przez jakiś czas bardzo się boję, ale po jakimś czasie przestaje, i zaczynam nawet odczuwać uczucie szczęścia. I im dłużej się siedzi w domu to znów to wszystko wraca. Trudna jest ciągła walka z tym. Należałoby podjąć codzienną walkę, która jest tak obciążająca dla psychiki i wiadomo czasem się upadnie.
Wiem, że wieczorem będzie lepiej. Najgorzej jest w czasie dnia.. kiedy ma się wrażenie, że ludzie patrzą na Ciebie. Ale im częściej się wystawiam na spojrzenie ludzi, to dostrzegam, że tak naprawdę oni są zajęci swoim życiem, a ja tak naprawdę jestem tylko jakąś częścią, a nie w centrum ich wydarzeń.
Wydaje się, że jestem w centrum, bo tam mi się właśnie wydaje, i taką osobę przez to próbuję grać, bo tak też się czuje, więc gram swoją rolę.
Wieczorem zaś można się ukryć w ciemności przed spojrzeniem innych ludzi.
Gdzie szukać pomocy, jak innym zaufać, jak wyjść z tego, wierzę że można. Ile trzeba włożyć sił, aby przekroczyć tę linię za którą nie ma już takiego lęku, a spotkania z innymi ludźmi są przyjemnością.
Tak ogólnie odpowiem na twój post bo zmagałem się z podobnymi rzeczami (i ciągle się zmagam ale już w znacznie znacznie mniejszym stopniu).
Negatywne projekcje pojawiają się w momencie ekspozycji na różne sytuacje lub też nawet w przypadku samej myśli o danej sytuacji. 'Catastrophic thinking'. Jest to automatyczny proces ale można się skutecznie nauczyć kilku rzeczy jak z tym żyć i stopniowo zmieniać. Z pomocą przychodzą metody z terapii behawioralno-poznawczej. Można postępować zgodnie z zasadami tej terapii ale też wystarczy dużo pisać. Pisać jakie jest prawdopodobieństwo, że coś złego się wydarzy. Pisać o alternatywnych pozytywnych scenariuszach itp. Z czasem te złe myśli, które wywoływały nawet ataki paniki stają się coraz bardziej obojętne aż w końcu czynności, które sprawiały ogromny problem stają się nawet przyjemne.
Jest też jeszcze bardziej brutalna metoda ale to nie dla wszystkich. Żądanie więcej. „no dawaj mój leku pokaż co potrafisz, tylko na taką myśl cię stać dawaj więcej. Co tak słabo. Ha ha zobacz jaki jesteś słaby, zupełnie mną nie rządzisz. Jesteś tylko wytworem mojego umysłu, akceptuję twoje istnienie ale nie wpływasz już na moje decyzje. Możesz sobie tworzyć wizje jakie chcesz ja i tak będę robił swoje”
„I im dłużej się siedzi w domu to znów to wszystko wraca. Trudna jest ciągła walka z tym. Należałoby podjąć codzienną walkę, która jest tak obciążająca dla psychiki i wiadomo czasem się upadnie. „
Niestety terapia wymaga zachowania w ciągłości ekspozycji oraz jej stopniowaniu. Należy to robić nie naginając swoich możliwości. Jest to męczące ale tylko w trakcie trwania jak już ma się to za sobą to sprawia to ogromną satysfakcję, że pokonujesz samego siebie.
„Wydaje się, że jestem w centrum, bo tam mi się właśnie wydaje, i taką osobę przez to próbuję grać, bo tak też się czuje, więc gram swoją rolę. „
Jakiś czas temu wyłapałem świetne słowa dotyczące zachowania przed innymi ludźmi. Life IS To Express Yourself, not to IMpress others . Powoli do mnie trafia by mieć gdzieś co inni o mnie myślą.
„Gdzie szukać pomocy, jak innym zaufać, jak wyjść z tego, wierzę że można.”
Wiedza. Im bardziej rozumiesz jak to wszystko działa (wstyd, wycofanie, lęk) tym jest coraz łatwiej. Mogę zebrać swoje materiały ale tego jest dość dużo i po angielsku. Jakbyś był zainteresowany to pisz na PM. Ale sporo jest też tutaj na forum.
„Ile trzeba włożyć sił, aby przekroczyć tę linię za którą nie ma już takiego lęku, a spotkania z innymi ludźmi są przyjemnością.”
To jest zupełnie tak samo jak w przypadku treningów fizycznych. Najgorzej jest na początku gdy trzeba dostosować swoje życie do dyscypliny, diety i treningów. Później ciężko bez tego żyć. Potrzeba czasu ale masz już coś co staiwa cię wysoko: " wierzę że można".