20 Paź 2012, Sob 17:40, PID: 321700
Cześć. Długo nie pisałam. Chcę się z Wami podzielić moimi małymi sukcesami.
Jestem w Polsce i jest dobrze. Robię zakupy, płacę...(z tym miałam największe problemy) ... regularne wizyty u stomatologa ale to nie tak ważne jak płacenie. Ekspozycja siebie w świecie. Daję radę. Biorę propranolol (małe dawki) pomaga. Jest coraz lepiej. Nieraz zapominam tak po prostu, że mam fobię....ale fajnie...
Zrobiłam duży krok w ten realny świat...zaczęłam kontrolować...być bardziej pewna siebie. Bardzo miłe uczucie. Wiecie co z każdym kolejnym małym kroczkiem jest coraz łatwiej. Najgorsze były początki, "łamanie" siebie...obym się nie wycofała.
Te uczucia wolności są najfajniejszą rzeczą, którą ostatnio doznaję.
Myślę, że to jest podobnie jak z kulą śnieżną. Zbieranie pozytywnych doświadczeń i wiara w siebie kumuluje...i tak też z negatywnymi emocjami jest...jak mi się teraz nie uda stworzyć "przeolbrzymiej kuli", która będzie potrafiła swoja masą wypaść z tego "zaklętego" toru to NIC. Jestem mądrzejsza, silniejsza i jeżeli tak będzie to znowu spróbuję...
Pragnę chociażby być na tym etapie, na którym teraz jestem...byleby się nie cofać.
Myślę, że podstawą jest akceptacja własnej osoby, to klucz w pewnym sensie...
Myślę, że empatia, na którą wciąż zwalałam winę jest siłą, a nie moją słabością - tylko trzeba ją mądrze wykorzystać...
...i widzę, że się z sobą za bardzo "patyczkowałam"...
Nieraz (nie śmiejcie się) gadam do siebie w duchu i wydaję polecenia. Chcę żeby racjonalizm wziął górę nad nieprawdziwymi emocjami.
Tak w skrócie...Miałam już siebie dość. Zaczęłam traktować siebie prze zemnie jak dziecko. Harmonii nie ma jak na razie ale ja dowodzę...w końcu to moje życie przecież...
Walka z fobia nie musi być walką z wiatrakami trzeba tylko czasem tupnąć nogą.
Pozdrawiam
P.S jeszcze długa droga prze de mną, może do końca życia ale funkcjonuję w społeczeństwie, daję radę jak na razie, czego i Wam życzę.
Jestem w Polsce i jest dobrze. Robię zakupy, płacę...(z tym miałam największe problemy) ... regularne wizyty u stomatologa ale to nie tak ważne jak płacenie. Ekspozycja siebie w świecie. Daję radę. Biorę propranolol (małe dawki) pomaga. Jest coraz lepiej. Nieraz zapominam tak po prostu, że mam fobię....ale fajnie...
Zrobiłam duży krok w ten realny świat...zaczęłam kontrolować...być bardziej pewna siebie. Bardzo miłe uczucie. Wiecie co z każdym kolejnym małym kroczkiem jest coraz łatwiej. Najgorsze były początki, "łamanie" siebie...obym się nie wycofała.
Te uczucia wolności są najfajniejszą rzeczą, którą ostatnio doznaję.
Myślę, że to jest podobnie jak z kulą śnieżną. Zbieranie pozytywnych doświadczeń i wiara w siebie kumuluje...i tak też z negatywnymi emocjami jest...jak mi się teraz nie uda stworzyć "przeolbrzymiej kuli", która będzie potrafiła swoja masą wypaść z tego "zaklętego" toru to NIC. Jestem mądrzejsza, silniejsza i jeżeli tak będzie to znowu spróbuję...
Pragnę chociażby być na tym etapie, na którym teraz jestem...byleby się nie cofać.
Myślę, że podstawą jest akceptacja własnej osoby, to klucz w pewnym sensie...
Myślę, że empatia, na którą wciąż zwalałam winę jest siłą, a nie moją słabością - tylko trzeba ją mądrze wykorzystać...
...i widzę, że się z sobą za bardzo "patyczkowałam"...
Nieraz (nie śmiejcie się) gadam do siebie w duchu i wydaję polecenia. Chcę żeby racjonalizm wziął górę nad nieprawdziwymi emocjami.
Tak w skrócie...Miałam już siebie dość. Zaczęłam traktować siebie prze zemnie jak dziecko. Harmonii nie ma jak na razie ale ja dowodzę...w końcu to moje życie przecież...
Walka z fobia nie musi być walką z wiatrakami trzeba tylko czasem tupnąć nogą.
Pozdrawiam
P.S jeszcze długa droga prze de mną, może do końca życia ale funkcjonuję w społeczeństwie, daję radę jak na razie, czego i Wam życzę.