Mi również alkohol "pomaga".Czasem wolę wypić kilka piwek i dopiero wyjść np. na koncert czy do pubu.Może i na drugi dzień zdycham,ale choć przez parę godzin zapominam o fobii,mogę spokojnie rozmawiać z ludźmi.Wiem,że na dłuższą metę jest to złe,ale choć czasami chcę przez te kilka godzin czuć się "normalnie"...
Niestety nie ma takiego czegoś jak subtelne spożywanie... Nawet najmniejsza ilość wypita regularnie (nawet nie w celu upicia się), prowadzi do uzależnienia.
Tak Ci się wydaje, Winter. To tak samo jak z nikotyną i tak zwanym "popalaniem". Zawsze kończy się nałogiem.
Zbyt częste sięganie po alkohol, zwłaszcza w jakimś konkretnym celu, powoduje, że psychicznie (a po czasie też fizycznie) odczuwamy konieczność wypicia w danej sytuacji.
Uwierz, wiem co piszę.
A ja się Mysza nie zgodzę To chyba zależy od człowieka. Ja np. popalam sobie już rok czasu i nie jestem w nałogu. Potrafię parę dni nie palić. Nie ciągnie mnie do tego zbytnio. Palę "przy okazji". Mam chyba taki organizm, który ciężko się uzależnia.
Sosenku, pogadamy za parę lat!
Też sama "popalałam" itp.
Wiem co piszę. Choć są osoby mniej i bardziej podatne na nałogi, to fakt.
Ale nie zmienia to tego co napisałam powyżej.
Ja na sobie tez testowałem alkohol i powiem Wam że do niczego dobrego to nie prowadzi. Z czasem zaczyna się wypijać więcej i więcej, bo organizm już nie reaguje na normalną "rozluźniającą" dawkę. Wiadomo że piwko czy dwa od czasu do czasu nie zabiją, ale trzeba uważać !
Wszystko jest dla ludzi a prawda zawsze leży po środku i wszelkie uogólnianie na nic, jedni się uzależnią drudzy będą pić i będą nad tym panować - nie ma uniwersalnej zasady ani teorii, alkohol a zwłaszcza piwo pomaga na fobię społeczną o ile jest traktowane jako okazjonalny środek na poprawę samopoczucia, nie zaś jako codzienny wspomagacz.
MK napisał(a):Najgorsze jest to, że abym zaczął być istotą społeczną to muszę wypić te 6-8 browarów, czasem więcej. A na drugi dzień ... zdrowi psychicznie mają kaca ... fobicy z kolei wpadają w taką kotlinę psychiczną, że tragedia
Mi wystarczą 2 piwka a jak wstaję to coś takiego jak kac nie istnieje, tylko raz jak byłem na na takim spotkaniu to wypiłem bardzo dużo czystej i potem zdychałem ale ogólnie staram się pic tylko w szczególnych sytuacjach, sam nigdy nie kupuje sobie alkoholu
Ja kaca nie posiadam raczej, nawet po wypiciu 5 piw.
Ale doła dzień po alkoholu mam zawsze.
Czyżby wszystkie substancje oddziaływujące na GABA powodowały doła?
Bo przecież gwoli przypomnienia benzodiazepiny również oddziaływują na GABA i również powodują podobnego doła do tego po-alkoholowego, mało tego objawy abstynencyjne po benzo łatwo złagodzić alkoholem - i podobno (bo nie byłem nigdy alkoholikiem) - na odwrót również.
Mnie to pomaga doraźnie, dodaje odwagi samoocenę podwyższa lubie sie napić dla towarzystwa, wszyscy mi mówią że inny człowiek . Jak wypije za dużo to odzywa się moja druga buntownicza natura wszystkich chce bić, zawsze jestem sfrustrowany strasznie czymś, a potem się katuje na drugi dzień strasznie tym i generalnie to mam coś chyba z psychiką. Kaca mam w zasadnie jak wypije za dużo piwa, po czystej też ale nie takiego typowego z bólem głowy tylko chce mi się wymiotować.
Alkohol (piwo) mi pomaga. Trawki nie polecam żadnemu fobikowi - tylko uzewnetrznia lęki. Zreszta nie wiem jak u innych - mi nie pomaga, no chyba, ze chce siedziec samotnie i sluchac muzyki - to tak. Zapalilem ziolo kilka razy wiele, wiele lat temu i przewaznie bylo git w samotnosci. Wsrod ludzi byly jednak takie jazdy ze glowa mala. Najgorsze bylo to, ze nie rozumialem co do mnie mowia, co mnie wprowadzalo w jeszcze wieksze niepokoje - stanawczo odradzam. Jestem uzależniony od piwa wlasnie przez FS. Chcialbym przebywac w tlumie ludzi bez stresu - nie potrafie bez %. Pozdrawiam Was, kochani.
Exodus, w trakcie czuję się dobrze.
Następnego dnia, nawet kiedy nie wypiłam dużo, to zastanawiam się czy nie zrobiłam czegoś pod wpływem alkoholu. Czy nie byłam za bardzo "wyluzowana" itp... Nie chodzi o to, że nie pamiętam. Nawet jeśli wiem, że było ok, zazwyczaj sobie coś "wkręcam".
Nawet jeśli mało wypiję to zazwyczaj mam tzw "kaca moralnego"
napewno w jakis sposob szkodzi szczegulnie ciagi alkocholowe jak i jednorazowe naduzycie jestesmy chwiejni emocjonalnie poczytajcie na temat zaburzen emocjinalnych i alkocholu ja uwazam ze pic mozna czasem trzeba ale jesli naduzywamy mozemy sobie zrobic krzywde znowu upasc ...takze w ramach terapii zalecam zachowanie szczegulnej ostroznosci w trakcie spozycia dla dobra nas samych
Mysza napisał(a):Nie gniewaj się, ale to chyba najgorsza opcja walki z FS! Można jedynie "przytłumić" fobię i nabawić się alkoholizmu! Z dwojga złego ja wybieram bycie trzeźwą fobiczką!
Zgadzam się, nic dodać nic ując, aczkolwiek od czasu do czasu po pracy/szkole lampka wina, kieliszek naleweczki, piwko w miłym towarzystwie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a wręcz lekarze zalecają Tyle że nie mówią nic o fobii, tylko o trawieniu
lochfyne napisał(a):Zgadzam się, nic dodać nic ując, aczkolwiek od czasu do czasu po pracy/szkole lampka wina, kieliszek naleweczki, piwko w miłym towarzystwie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a wręcz lekarze zalecają Tyle że nie mówią nic o fobii, tylko o trawieniu
Od takiej lampki po pracy też łatwo się uzależnić. Co do zdrowia fizycznego to słyszałem, że lepsze jest picie raz na jakiś czas, bo wątroba regeneruje się tydzień. Od picia dzień w dzień nawet nie dużych ilości (ale większych niż lapka wina czy dwie)można sobie wątrobę uszkodzić.
Na fs nie pomaga, a raczej pogłębia. Jestem właśnie po paru i cieszę się z byle czego, ale później znowu powrócą myśli dlaczego i po co piłem. Takie krótkotrwałe uczucie zadowolenia, dziwność zdarzeń które mają miejsce.
lochfyne napisał(a):Zgadzam się, nic dodać nic ując, aczkolwiek od czasu do czasu po pracy/szkole lampka wina, kieliszek naleweczki, piwko w miłym towarzystwie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a wręcz lekarze zalecają Tyle że nie mówią nic o fobii, tylko o trawieniu
Od takiej lampki po pracy też łatwo się uzależnić. Co do zdrowia fizycznego to słyszałem, że lepsze jest picie raz na jakiś czas, bo wątroba regeneruje się tydzień. Od picia dzień w dzień nawet nie dużych ilości (ale większych niż lapka wina czy dwie)można sobie wątrobę uszkodzić.
Ja przygodę z alkoholem zaczynałem dość wcześnie - mając 13 lat. Piliśmy z kolegami dość sporo, tak do 6 piwek zdarzało się na przerwach. W liceum też piłem, ale już nie tak często. Przez cały rok 2008 piłem średnio co drugi dzień i mam silne podejrzenia, że powiększyło to moje lęki. Generalnie odradzam alkohol, aczkolwiek wiadomo: Polak nie kaktus, pić musi