13 Sty 2014, Pon 19:50, PID: 376570
Witam,
Jestem po zakończonym długoletnim "związku", bo tego związkiem nazwać nie można, jednak na ten temat rozpisywać się nie chcę, bo co poniektórzy powiedzą, że dobrze mi tak i mam za swoje.
Tak, mam, jednak nie o tym...
5 lat skutecznie odebrało mi chęć do życia. Nie mam już kontaktu z owym 'panem', którego bardzo kocham. Tak bardzo, że dzisiaj rozumiem co to znaczy zabić się z miłości...
Mieliśmy być razem, jednak ja mu nie wierzyłam, nie ufałam, byłam niedobra, nie wspierałam i zostawił mnie
Żałuję niesamowicie swojego zachowania, nie wiem kim jestem, czy drzemią we mnie dwie różne osobowości, gdybym mogła cofnąć czas...
Codziennie budzę się z nadzieją, że może jednak zatęskni, że napisze, zadzwoni...codziennie kładę się myśląc o nim i pierwszą myślą po przebudzeniu jest ON. Szukam go na mieście, modlę się żeby jechał, żeby go zobaczyć...Czasem krążę w jego okolicach - wiem, że zakrawa to o obsesję, ale nie umiem tego powstrzymać. Tak bardzo za nim tęsknię Codziennie płaczę, codziennie moje myśli krążą wokół braku sensu wstawania do pracy, nic nie sprawia mi przyjemności...Kładę się wcześnie spać, bo tylko sen koi, sprawia, że ból psychiczny mija Chciałabym te uczucia "przespać", przyśpieszyć kolejny dzień w nadziei, że go zobaczę lub, że zadzwoni....
Jednak....nie zadzwoni, ja też nie, bo duma mi nie pozwoli
Od 2 miesięcy pracuję, wśród ludzi - co jest dla mnie kolejną bolączką...Mam erytrofobię, unikam ludzi, dodatkowo rozstanie nie pomaga mi w pracy, wręcz powstrzymuję łzy, jest to nie do wytrzymania, bo obsługując pacjenta nie mogę sobie pozwolić na pomyłkę, a rozkojarzenie daje mi się we znaki. Gdyby nie ta praca - nie wiem czy pisałabym dzisiaj tego posta. Po coś rano muszę na siłę wstać...
Chciałabym tylko dowiedzieć się od Was czy ktoś ma podobny problem, czy moje obsesyjne myślenie o NIM da się zagłuszyć? Ja chcę zapomnieć, to tak boli, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Ile można płakać? Zostawil mnie we wrześniu, do grudnia było ok, bo mieliśmy kontakt, który urwał się tuż przed świętami - z mojej winy. On już się nie odzywa. Przepłakałam całą noc sylwestrową, leżałam i wyłam. Codziennie zżera mnie od środka tęsknota i miłość do człowieka z którym nigdy nie będę mogła być.
Jak wyciszyć, zabić, zagłuszyć, cokolwiek zrobić żeby ta obsesja przestała istnieć?
Nie potrafię nawet spotykać się z kimś innym - próbowałam żeby szybko o Nim zapomnieć...jednakże po drodze ranię niewinne osoby, mówiąc, że nie jestem w stanie związać się po ostatnim związku....Myślałam, że klin klinem, jednak poprzeczka jest tak wysoko, że ja już w ogóle sobie nie wyobrażam znaleźć bratnią duszę...Brakuje mi ciepła, przytulenia, brakuje mi faceta, ale tylko jeden mi w głowie
Jeżeli to cierpienie ma trwać kilka lat to ja nie chcę żyć...
Czy leki pomagają stać się nieczułym? Niewrażliwym na otoczenie, wspomnienia?
Proszę o pomoc
Jestem po zakończonym długoletnim "związku", bo tego związkiem nazwać nie można, jednak na ten temat rozpisywać się nie chcę, bo co poniektórzy powiedzą, że dobrze mi tak i mam za swoje.
Tak, mam, jednak nie o tym...
5 lat skutecznie odebrało mi chęć do życia. Nie mam już kontaktu z owym 'panem', którego bardzo kocham. Tak bardzo, że dzisiaj rozumiem co to znaczy zabić się z miłości...
Mieliśmy być razem, jednak ja mu nie wierzyłam, nie ufałam, byłam niedobra, nie wspierałam i zostawił mnie
Żałuję niesamowicie swojego zachowania, nie wiem kim jestem, czy drzemią we mnie dwie różne osobowości, gdybym mogła cofnąć czas...
Codziennie budzę się z nadzieją, że może jednak zatęskni, że napisze, zadzwoni...codziennie kładę się myśląc o nim i pierwszą myślą po przebudzeniu jest ON. Szukam go na mieście, modlę się żeby jechał, żeby go zobaczyć...Czasem krążę w jego okolicach - wiem, że zakrawa to o obsesję, ale nie umiem tego powstrzymać. Tak bardzo za nim tęsknię Codziennie płaczę, codziennie moje myśli krążą wokół braku sensu wstawania do pracy, nic nie sprawia mi przyjemności...Kładę się wcześnie spać, bo tylko sen koi, sprawia, że ból psychiczny mija Chciałabym te uczucia "przespać", przyśpieszyć kolejny dzień w nadziei, że go zobaczę lub, że zadzwoni....
Jednak....nie zadzwoni, ja też nie, bo duma mi nie pozwoli
Od 2 miesięcy pracuję, wśród ludzi - co jest dla mnie kolejną bolączką...Mam erytrofobię, unikam ludzi, dodatkowo rozstanie nie pomaga mi w pracy, wręcz powstrzymuję łzy, jest to nie do wytrzymania, bo obsługując pacjenta nie mogę sobie pozwolić na pomyłkę, a rozkojarzenie daje mi się we znaki. Gdyby nie ta praca - nie wiem czy pisałabym dzisiaj tego posta. Po coś rano muszę na siłę wstać...
Chciałabym tylko dowiedzieć się od Was czy ktoś ma podobny problem, czy moje obsesyjne myślenie o NIM da się zagłuszyć? Ja chcę zapomnieć, to tak boli, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Ile można płakać? Zostawil mnie we wrześniu, do grudnia było ok, bo mieliśmy kontakt, który urwał się tuż przed świętami - z mojej winy. On już się nie odzywa. Przepłakałam całą noc sylwestrową, leżałam i wyłam. Codziennie zżera mnie od środka tęsknota i miłość do człowieka z którym nigdy nie będę mogła być.
Jak wyciszyć, zabić, zagłuszyć, cokolwiek zrobić żeby ta obsesja przestała istnieć?
Nie potrafię nawet spotykać się z kimś innym - próbowałam żeby szybko o Nim zapomnieć...jednakże po drodze ranię niewinne osoby, mówiąc, że nie jestem w stanie związać się po ostatnim związku....Myślałam, że klin klinem, jednak poprzeczka jest tak wysoko, że ja już w ogóle sobie nie wyobrażam znaleźć bratnią duszę...Brakuje mi ciepła, przytulenia, brakuje mi faceta, ale tylko jeden mi w głowie
Jeżeli to cierpienie ma trwać kilka lat to ja nie chcę żyć...
Czy leki pomagają stać się nieczułym? Niewrażliwym na otoczenie, wspomnienia?
Proszę o pomoc