22 Wrz 2011, Czw 0:59, PID: 272496
To unikanie jak sądzę po sobie ma chyba jakiś związek z niską samooceną. Jak sam na siebie patrzę krytycznie to spodziewam się, że inni też widzą moje wady. Dopóki nie akceptuję siebie, spodziewam się, że dobrzy znajomi również nie będą mnie akceptować. Jeśli zależy mi, żeby się nie skompromitować, to najbardziej nie chciałbym się skompromitować przed dobrym znajomym bo na opinii takich ludzi najbardziej mi zależy. Chyba stąd to unikanie.
Kiedyś polubiła mnie jedna dziewczyna, która strasznie mi się podobała. Niestety kompletnie zepsułem to, kiedy z powodu moich lęków dziwnie się zachowałem. Nic się nie wydarzyło w sumie a ona się nie przejęła w ogóle. Ale dla mnie to była katastrofa, uświadomiłem sobie wtedy, że nie potrafię się przyjaźnić, że znajomość ze mną mogła by jej tylko zaszkodzić. Byłem wtedy zauroczony tą osobą, w moich oczach była ideałem o jakim nawet nie śmiałem marzyć. Jednak od tamtej pory jej unikałem. Powstrzymywałem się mimo rozpaczy i koszmarnego bólu. Długie miesiące cierpiałem katusze, jednak nie widziałem innego wyjścia. Wolałem żeby była mną rozczarowana niż gdybym miał narażać ją na poważniejsze rany emocjonalne, a siebie na jeszcze większą, bo prawdziwą katastrofę.
Kiedyś polubiła mnie jedna dziewczyna, która strasznie mi się podobała. Niestety kompletnie zepsułem to, kiedy z powodu moich lęków dziwnie się zachowałem. Nic się nie wydarzyło w sumie a ona się nie przejęła w ogóle. Ale dla mnie to była katastrofa, uświadomiłem sobie wtedy, że nie potrafię się przyjaźnić, że znajomość ze mną mogła by jej tylko zaszkodzić. Byłem wtedy zauroczony tą osobą, w moich oczach była ideałem o jakim nawet nie śmiałem marzyć. Jednak od tamtej pory jej unikałem. Powstrzymywałem się mimo rozpaczy i koszmarnego bólu. Długie miesiące cierpiałem katusze, jednak nie widziałem innego wyjścia. Wolałem żeby była mną rozczarowana niż gdybym miał narażać ją na poważniejsze rany emocjonalne, a siebie na jeszcze większą, bo prawdziwą katastrofę.