08 Sty 2018, Pon 1:28, PID: 724289
Na początku studiów też próbowałam grać kogoś innego byleby się gdzieś wpasować. Chodziłam na każde spotkanie klasowe, tylko po to żeby znowu nie przypięto mi etykietki odludka. Przed każdym wypadem przygotowywałam w głowie multum scenariuszy. Mimo przygotować za każdym razem gdy dochodziło do spotkania nie umiałam się odezwać, włączyć do rozmowy (no chyba że zostałam o coś spytana) i za każdym razem wracałam do domu rozczarowana. Analizowałam wszystko co mogłam zrobić inaczej. Nie umiałam się bawić, nawet jak wypiłam to musiałam udawać że jest super a w środku rozpaczałam że jest tak beznadziejnie (najgorsze jest jak widzisz jak inni się dobrze bawią i zadajesz sobie pytanie czemu ja tak nie potrafię).
Teraz już nie ma wspólnych spotkań, wszyscy podzielili się na grupki. Oczywiście ja nigdzie nie należę i całe dnie siedzę w pokoju. Ludzie nie mają mnie za dziwaka, zawsze się uśmiecham, na uczelni mamy normalne relacje choć tematy ograniczają się do studiów ale poza uczelnią tak jakbym nie istniała zresztą co się dziwić nie jestem zbyt ciekawą osobą. Z jednej strony już się nie męczę, a z drugiej jest mi przykro patrząc na innych. Jednak wolę tak jak jest teraz, lepiej się czuję, gdy nie muszę się starać, by inni mnie polubili i na siłę chodzić na spotkania, po których czuję się tylko gorzej.
Teraz już nie ma wspólnych spotkań, wszyscy podzielili się na grupki. Oczywiście ja nigdzie nie należę i całe dnie siedzę w pokoju. Ludzie nie mają mnie za dziwaka, zawsze się uśmiecham, na uczelni mamy normalne relacje choć tematy ograniczają się do studiów ale poza uczelnią tak jakbym nie istniała zresztą co się dziwić nie jestem zbyt ciekawą osobą. Z jednej strony już się nie męczę, a z drugiej jest mi przykro patrząc na innych. Jednak wolę tak jak jest teraz, lepiej się czuję, gdy nie muszę się starać, by inni mnie polubili i na siłę chodzić na spotkania, po których czuję się tylko gorzej.