02 Sty 2008, Śro 4:32, PID: 8936
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03 Sty 2008, Czw 1:53 przez Samantha.)
mnie też wychowano za pomocą katolicyzmu, w wieku 17 lat ostatecznie przestałam wierzyć... obecnie od (mogę się mylić, ale wydaje mi się, że) 2,5 roku, zgadzam się w pełni z naukami buddyzmu, chociaż nie praktykuję i nie mam tego w planach na przyszłość...
czasem jednak miewam momenty, w których chrześcijaństwo oraz islam pociągają mnie do tego stopnia, że chciałabym praktykować którąś z tych dwóch religii... na pewno w obecnej sytuacji kosztowałoby mnie to poczucie wstydu, inności, konieczność uczęszczania w miejsca publiczne kultu wiązałaby się ze stresem... generalnie jednak pozostaję przy buddyzmie, ponieważ mój umysł zgadza się z nim właśnie...
z sytuacji między religią a fobią (wrażliwością) nie zapomnę nigdy okresu pierwszej komunii, kiedy ksiądz testował publicznie znajomość katechizmu, a ja się pomyliłam, kiedy spytał mnie o jedną rzecz, chociaż tak naprawdę umiałam wszystko, a tylko przez fobię język powiedział nie to, co powinien... wtedy moja matka dała mi kuksańca słownego, swój wyraz niezadowolenia na uboczu, dotknęło mnie to bardzo, bo to był niesprawiedliwy osąd, przecież tak naprawdę umiałam lepiej, niż wiele dzieci obok mnie, a może nawet najlepiej z nich wszystkich...
czasem jednak miewam momenty, w których chrześcijaństwo oraz islam pociągają mnie do tego stopnia, że chciałabym praktykować którąś z tych dwóch religii... na pewno w obecnej sytuacji kosztowałoby mnie to poczucie wstydu, inności, konieczność uczęszczania w miejsca publiczne kultu wiązałaby się ze stresem... generalnie jednak pozostaję przy buddyzmie, ponieważ mój umysł zgadza się z nim właśnie...
z sytuacji między religią a fobią (wrażliwością) nie zapomnę nigdy okresu pierwszej komunii, kiedy ksiądz testował publicznie znajomość katechizmu, a ja się pomyliłam, kiedy spytał mnie o jedną rzecz, chociaż tak naprawdę umiałam wszystko, a tylko przez fobię język powiedział nie to, co powinien... wtedy moja matka dała mi kuksańca słownego, swój wyraz niezadowolenia na uboczu, dotknęło mnie to bardzo, bo to był niesprawiedliwy osąd, przecież tak naprawdę umiałam lepiej, niż wiele dzieci obok mnie, a może nawet najlepiej z nich wszystkich...