20 Maj 2015, Śro 21:49, PID: 446436
L1sek napisał(a):A ja bym chciał mieć w tym momencie jakąkolwiek znajomą, z którą chociaż trochę bym sie dogadywał i która przyjęłaby ode mnie zaproszenie na wesele.A kiedy to wesele? Może jeszcze kogoś do tego czasu poznasz
L1sek napisał(a):Niektórzy mówią: "mi już nie zależy na posiadaniu partnera czy przyjaciela/ółki, znajomych". To brednie! Nie ma się co oszukiwać.Ja ze swojej perspektywy powiem tak, że po jakimś czasie ( zwł. gdy trwa to już długo i zawsze powtarza się ten sam schemat ), to człowiek zwyczajnie przyjmuje taką postawę obronną, żeby sobie jeszcze bardziej nie dowalać. Bo co to zmieni?
Ja przez całą podstawówkę ( to samo na koloniach, czy podwórku ) zabiegałam o uwagę i zainteresowanie koleżanek, ale cały czas miałam wrażenie, że to było jakieś sztuczne
i nieszczere... I w efekcie tak naprawdę i tak byłam sama W liceum odpuściłam, moje kontakty z klasą sprowadzały się do odpisywania ode mnie zadań ( uroki chodzenia do kiepskiego liceum, jednocześnie będąc kujonem ), ale wtedy już tak tego nie przeżywałam i nie zastanawiałam się nad tym. Zaprzyjaźniłam się z chemią, fizyką, matmą, polakiem, w sumie ze wszystkimi przedmiotami ( i przynajmniej była to sympatia odwzajemniona ). Ale powiem też tak, że jak zdarzyły się jeszcze później jakieś sporadyczne sytuacje, że zaczynało mi zależeć na relacjach z innymi, to zazwyczaj kończyło się to jednym wielkim rozczarowaniem... ostatnie przeżyłam na innym forum, gdzie część ludzi
( na szczęście nie wszyscy! ) po jakimś czasie pokazała swoje prawdziwe oblicze... to ja dziękuję bardzo za takich ludzi i potencjalnych znajomych Cóż, wiadomo, żeby poznać bliżej jakąś osobę, potrzeba trochę czasu i idealnie byłoby, gdyby ten czas nie był zmarnowany... a jak jest, to wielu z nas samemu pewnie nieraz doświadczyło
Z moich doświadczeń widzę jedno... im bardziej człowiek zabiega o zainteresowanie innych, tym bardziej pokazuje, że jest zdesperowany i mu strasznie zależy, więc na złość robi się mu na przekór. Smutne to, ale prawdziwe...
Jasne, że niektórym wystarczą przelotne znajomości, byle mieć z kimś wyjść w piątek czy sobotę wieczorem i do takich relacji podchodzi się inaczej ( przy % każdy Cię lubi albo wszystkich olewa 8) ) niż do głębszych i bliższych znajomości/przyjaźni, po których oczekujemy czegoś więcej, tego że będziemy mogli na tej osobie polegać niezależnie od okoliczności ( a ona na nas )... póki co jak dla mnie to z serii "za 7 górami, za 7 lasami"
Luna napisał(a):Ja wyznaję teorię, że do jednych osób ludzie garną się mniej, a do innych bardziej.Z ust mi to wyjęłaś, Luna Mam takie same odczucia i spostrzeżenia.