24 Cze 2015, Śro 19:44, PID: 449926
Swango napisał(a):Im więcej osób, tym ja co raz bardziej między nimi niknęJakbym czytała o sobie! Moja gadatliwość jest odwrotnie proporcjonalna do ilości osób uczestniczących w rozmowie. Rozmowa 1 na 1 jeszcze jakoś mogę znieść, mam wtedy większą motywację, żeby coś powiedzieć, "bo trzeba", a jak się zbłaźnię to i tak ta jedna osoba będzie o tym wiedzieć. Po za tym, nie trzeba mieć takiej siły przebicia. Wiele razy rezygnowałam z wypowiedzenia swojego zdania, bo nie mogłam wbić się między wypowiedzi kilku osób, które następowały bardzo szybko po sobie.
A spotkań rodzinnych nie cierpię. Teraz wybieram się na wesele i pewnie będę się zastanawiać czy jestem jedynym gościem, który nie rozmawia z ludźmi siedzącymi obok .
Swango napisał(a):jakby ktoś przy kim jestem takim mrukiem, zobaczył mnie w towarzystwie osoby z którą dobrze się czuje, to zapewne by się zdziwił.Mi kiedyś koleżanka w liceum wmawiała, że muszę być pijana (nie piłam wtedy prawie nic ), bo nigdy nie widziała żebym się tak zachowywała, jak poszłam z nią i moimi dobrymi koleżankami do baru.
Zachowanie Twoich bratowych jest nie w porządku wg mnie. Skoro niczego przykrego im nie zrobiłaś, to nie powinny Ci otwarcie okazywać, że Cię nie lubią. A może jest tak, że wydaje Ci się, że one Cię nie lubią (chociaż ta sytuacja z opłatkiem co najmniej dziwna i bardzo niegrzeczna z jej strony), a one po prostu Cię ignorują, bo Ty też je w ich mniemaniu ignorowałaś, czyli nie mówiłaś cześć, nie pytałaś co u nich, nie włączałaś się w rozmowy, w których uczestniczyły? A że już się nauczyły, że nigdy się nie wypowiadasz to nie zwracają na Twoje słowa uwagi. To bardzo przykre, sama czegoś takiego doświadczam, jak już się zdecyduję odezwać, to albo jestem ignorowana, albo ktoś umniejsza moją pozycję w dyskusji. Ostatnio jak byłam na piwie ze znajomymi mojego chłopaka, a on wyszedł do wc, to jego kolega zaczął mówić do reszty osób a do mnie wręcz odwrócił się plecami... Było to bardzo przykre, ale w sumie większość winy leży pewnie po mojej stronie, bo nawet jak mnie o coś zapytają to odpowiadam zdawkowo jednym zdaniem, byle już odczepili się ode mnie i przestali zwracać na mnie uwagę reszty osób. Ktoś się nie odzywa, bo czuje się niekomfortowo, albo po prostu nie ma zdania, a ludzie biorą go za zarozumiałego.
Swango napisał(a):Niestety, ale zaczynam dochodzić do wniosku, że jeśli masz kiepskie życie towarzyskie to nie masz o czym rozmawiać z ludźmi. Bo z większością ludzi rozmowa wygląda na zasadzie opowiadania sobie że się gdzieś tam z kimś tam było itd.Też mam takie wrażenie, że 90% rozmów dotyczy opowiadania o innych osobach lub o sobie. Spotkań z moimi dwiema koleżankami z podstawówki nie cierpiałam, mimo, że można się było pośmiać i czułam się w miarę swobodnie między nimi, właśnie dlatego, że one miały kilku wspólnych znajomych i namiętnie o nich plotkowały. Czułam się jakby mnie ktoś wywalił za nawias (bo przecież nie mam pojęcia o kim mówią) i jednocześnie dziwił się jak może mnie to wszystko nie interesować. I to magiczne pytanie, za które miałam ochotę walnąć je patelnią w głowę "Znasz tą X, nie?" "Nie, nie znam" i ta konsternacja... "Eee no wiesz tą X, co mieszka tam i tam..." i jeszcze większa zmieszanie, jak odpowiadałam, ze jednak nie wiem o kogo chodzi. Nie wiem czyje większe, ich czy moje.