28 Maj 2008, Śro 23:26, PID: 24639
Kościół a moja fobia społeczna:
Urodziłam się w toksycznej alkoholowej rodzinie, gdzie panowało zakłamanie, najważniejsze było nie to, co czujesz, tylko to, co ludzie powiedzą. Do 8 roku życia w ogóle nie chodziłam do kościoła, potem matka stwierdziła, że czas mnie zapisać na religię, bo... komunia. Czułam się najgorsza z klasy, bo inne dzieci były chwalone za to, że chodzą do kościoła, miałam takie wyrzuty sumienia, że uciekałam z religii aż do 8 klasy szkoły podstawowej, dawniej religia była w salkach katechetycznych. Komunię jakoś zaliczyłam. Pamiętam jak dzieciaki chodziły za mną i wrzeszczały, że mam iść na religię, bo powiedzą księdzu, że robię coś bardzo złego.
Przed bierzmowaniem trzeba było zdać egzamin, więc ksiądz w salce katechetycznej widział mnie częściej. Na religii przy sprawdzaniu obecności odpowiadało się: ,,Jestem! Byłam! Mam!" Oznaczało to: ,,Jestem na religii. Byłam w kościele. Mam zeszyt.'' Paranoja! Już wtedy byłam niewierząca, nie chodziłam do kościoła, ale bałam się księdza i odpowiadałam: ,,Byłam!" Któregoś dnia ksiądz kazał mi stanąć przed cała klasą i strasznie na mnie nakrzyczał, że go okłamuję, że mnie nie widział w kościele. Od tego czasu na widok księży i kościoła robi mi się niedobrze. Potem było bierzmowanie, do którego miałam trzy poprawki, uczyłam się dniami i nocami, aby zdać ten cholerny egzamin, w końcu zdałam.
W Ogólniaku wszyscy z klasy mieli na świadectwie 5 z religii a ja jako jedyna 4- chociaż się uczyłam tych regułek religijnych na pamięć, nic nie rozumiałam.
Będąc na studiach dalej miałam problemy z powodu niechodzenia do kościoła, moje koleżanki napiętnowały mnie z tego powodu, nie przyznawałam się do swojego ateizmu, dla świętego spokoju klękałam z nimi co wieczór w akademiku i się modliłam. To była Farsa! Nawet byłam kilka razy u spowiedzi, wtedy wymyślałam sobie grzechy, nawet takie, których nie miałam, żeby cokolwiek mówić do księdza, wszystko to robiłam dlatego, aby nie odstawać od innych.
Dziś już jestem osobą pracującą i nie muszę być kościołowa, późno doszłam do tego, by odważnie mówić, kim jestem, ale lepiej późno niż wcale.
Urodziłam się w toksycznej alkoholowej rodzinie, gdzie panowało zakłamanie, najważniejsze było nie to, co czujesz, tylko to, co ludzie powiedzą. Do 8 roku życia w ogóle nie chodziłam do kościoła, potem matka stwierdziła, że czas mnie zapisać na religię, bo... komunia. Czułam się najgorsza z klasy, bo inne dzieci były chwalone za to, że chodzą do kościoła, miałam takie wyrzuty sumienia, że uciekałam z religii aż do 8 klasy szkoły podstawowej, dawniej religia była w salkach katechetycznych. Komunię jakoś zaliczyłam. Pamiętam jak dzieciaki chodziły za mną i wrzeszczały, że mam iść na religię, bo powiedzą księdzu, że robię coś bardzo złego.
Przed bierzmowaniem trzeba było zdać egzamin, więc ksiądz w salce katechetycznej widział mnie częściej. Na religii przy sprawdzaniu obecności odpowiadało się: ,,Jestem! Byłam! Mam!" Oznaczało to: ,,Jestem na religii. Byłam w kościele. Mam zeszyt.'' Paranoja! Już wtedy byłam niewierząca, nie chodziłam do kościoła, ale bałam się księdza i odpowiadałam: ,,Byłam!" Któregoś dnia ksiądz kazał mi stanąć przed cała klasą i strasznie na mnie nakrzyczał, że go okłamuję, że mnie nie widział w kościele. Od tego czasu na widok księży i kościoła robi mi się niedobrze. Potem było bierzmowanie, do którego miałam trzy poprawki, uczyłam się dniami i nocami, aby zdać ten cholerny egzamin, w końcu zdałam.
W Ogólniaku wszyscy z klasy mieli na świadectwie 5 z religii a ja jako jedyna 4- chociaż się uczyłam tych regułek religijnych na pamięć, nic nie rozumiałam.
Będąc na studiach dalej miałam problemy z powodu niechodzenia do kościoła, moje koleżanki napiętnowały mnie z tego powodu, nie przyznawałam się do swojego ateizmu, dla świętego spokoju klękałam z nimi co wieczór w akademiku i się modliłam. To była Farsa! Nawet byłam kilka razy u spowiedzi, wtedy wymyślałam sobie grzechy, nawet takie, których nie miałam, żeby cokolwiek mówić do księdza, wszystko to robiłam dlatego, aby nie odstawać od innych.
Dziś już jestem osobą pracującą i nie muszę być kościołowa, późno doszłam do tego, by odważnie mówić, kim jestem, ale lepiej późno niż wcale.