31 Gru 2014, Śro 16:40, PID: 427518
Więc tak:Mam na imię Dominik,mam 19 lat,od zawsze mieszkam na wsi.Co dalej?Fobię mam od jakichś 3,może 4 lat.To wszystko zaczęło się chyba jak miałem iść do liceum.W podstawówce i gimnazjum(jeden budynek,niedaleko od mojej wsi) było w miarę normalnie.Byłem nieśmiały,ale miałem kilku kolegów i nie przejmowałem się tak bardzo zdaniem innych.Były zabawne sytuacje(np.wkładanie mopa do klopa i spuszczenie wody :-D )Nie przejmowałem się tym jak wygladam,czy dobrze siedzę itp.Jedynie wf-u się bałem,bo miałem jakąś niekoordynację wzrokowo ruchową czy coś w tym stylu i w związku z tym nienawidziłem gier zespołowych(chociaż było kilka takich ciamajd podobnych do mnie,więc nie czułem się sam,a czasem było nawet zabawnie).Miałem kolegów,którzy mieszkali obok mnie,wspominałem o tym nawet w innym temacie.No i miałem(a raczej cały czas mam) ojca alkoholika i hazardzistę,który często przegrywał nawet po kilka tysiecy na maszynach.Praktycznie nie było tygodnia,w którym by nie pił(Wielki post,adwent,kilka dni przed świętami)Przychodził pijany i darł mor*dę,wyzywał mamę,a ona płakała,mówiła że to koniec,że nie chce jej sie niczego,ja się cały czas denerwowałem,że jej coś zrobi,mówiłęm,żeby się nie odzywała,ale ona i tak go prowokowała,a potem ojciec na drugi dzień przychodził i ją przepraszał,ona płakała,nie chciała przyjąć przeprosin,on się darł,potem znowu przepraszał,mówił,że się zmieni,ale i tak dalej robił to samo.Potem mnie przepraszał itd.Zresztą wiecie o co chodzi.Potem przyszedł czas na liceum,ale nie chciałem tam iść po prostu,nie wiem dlaczego,ale nie chciałem oddalać się od domu,od tego co znałem.Nie poszedłem.Przesiedziałem pół roku w domu,byłem u psychiatry dziecięcego,przepisał mi proszki-Asentrę,zacząłem je brać.Do szkoły poszedłem na drugi semestr,na zajęcia indywidualne,Zostało mi to zaliczone jako jeden rok.Kolejne dwa lata chodziłem już normalnie z klasą,ale tam już do nikogo się nie odzywałem,czułem stres,czułem,że się ze mnie śmieją,że chodziłem na indywidualne lekcje itp.Przestałem brać te proszki jakoś w połowie drugiej klasy,w koncu i tak nie robiły prawie żadnej różnicy,więc nie chciałem się truć tym szajsem.Pod koniec drugiej klasy poszedłem na piwo z kilkoma ludźmi z klasy.I tak nie miałem nic do stracenia.To było moje pierwsze piwo w ogóle,a to dlatego,że cały czas myślałem-co by powiedzieli rodzice,gdyby wyczuli,że piłem,że nie jestem już dzieckiem itp.(Zagmatwane to wszystko strasznie,ale zaraz do tego dojdę).Napiłem sie,spodobało mi się,a później przez praktycznie całą trzecią klasę strzelałem sobie samemu piwo przed lekcjami,żeby się wyluzować(w skrajnych przypadkach szampana).Nie uzależniłem sie,ani nic z tych rzeczy,ale teraz gdy już nie pije te pół roku od zdania matury,to nie powiem-troche tęsknię,ale nie będę przecież pił w domu,przy rodzicach i siostrze,nie?(Bo mam młodszą siostrę.Chodzi do piątej klasy,też widzę,że stresuje się,gdy ktoś nieznajomy przychodzi do domu,też ma jakieś natręctwa-Bez przerwy mówi do ojca i matki-,,papa,kocham cie,lepiej się czujesz?to dobrze’’.Gdy była młodsza,to też była świadkiem tych scen z ojcem i matką.Teraz ojciec już praktycznie nie pije,właśnie od około2,3 lat,pewnie widzi co ze mną zrobił i może się czegoś nauczył,ale ja i tak się go boję,bo i teraz zdarza mu się drżeć ryja praktycznie bez powodu.W sumie to go nienawidzę.).No i właśnie tu dochodzimy do dzisiejszego momentu.A więc teraz jest tak: Siedzę od pół roku w domu,nie odzywam się praktycznie do nikogo,ani do ojca,ani do matki,ani do siostry,ani do nikogo kto przyjdzie(Matka cały czas traktuje mnie jak dziecko,co mnie po prostu wku**ia).Nawet bym gdzies wyszedł,napił się w barze,czy coś,ale ja czuję,że ograniczają mnie właśnie rodzice i siostra.Ojciec jeździ ze mną do psychologa,ja nie powiedziałem psychologowi,o tym,że ojciec pił itd.,dlatego,że po części się go wsydzę,po drugie boje się co powiedziałby ojciec,gdybym powiedział to psychologowi.W domu cały czas traktuje się mnie jak idi*otę(,,nie krzycz na niego,on jest chory’’-mówione po cichu,ale ja i tak to wszystko ku*wa słyszę).Matka uważa,że cały czas jestem dzieckiem(,,zrobić ci herbatę’’,chcesz to,chcesz tamto?’’).Gdy chcę się gdzieś przejść to cały czas pytania w stylu:,,gdzie idziesz?.Gdy wracam pytania w stylu:,,gdzie byłeś?’’Gdy jestem na spacerze to cały czas mysli w stylu:,,Może już wracać,bo będą mnie szukać?’’.Cały czas mi się wydaje,że oni mnie obserwują.Gdy widzę jakąś ładną dziewczynę,to staram się tam nie patrzeć,bo oni pomyslą sobie,że mi się podoba itp.Właśnie główny problem jest w tym,że ja CHCIAŁBYM gdzieś wyjść,ale boję się tego,że oni będą myśleć o tym gdzie jestem,nie mogę skupić się na niczym,nie mogę w spokoju się napic,bo myślę sobie o tym co pomyślą rodzice.Nie mogę zapalic papierosa,bo oni powiedzieliby,że to złe,nie mogę pocałować dziewczyny,no bo właśnie,no bo nie mogę,bo cały czas myslę o nich do ku**y nedzy.I nie mam odwagi powiedzieć,żeby dali mi raz na zawsze święty spokój.No to chyba koniec.Na koniec powiem,że mam jeszcze ataki paniki(boję się,że wriuję),nerwicę natręctw i kompleksy z powodu wyglądu.Ale to najmniejszy problem.NAjgorszejest to,że nie mogę zacząć żyć własnym życiem,rozumiecie o co mi chodzi?Co ja mam z tym zrobić.Sorry,że tak długo i nieskładnie to napisałem