03 Sty 2015, Sob 18:37, PID: 428104
Tak się zastanawiam, wyczytałem tu na forum, że aby coś ze sobą zrobić trzeba wyjść do ludzi. Co to właściwie znaczy, może ktoś mi wyjaśnić?
03 Sty 2015, Sob 18:37, PID: 428104
Tak się zastanawiam, wyczytałem tu na forum, że aby coś ze sobą zrobić trzeba wyjść do ludzi. Co to właściwie znaczy, może ktoś mi wyjaśnić?
03 Sty 2015, Sob 18:59, PID: 428108
W teorii chodzi o opuszczenie murów swojego więzienia i zaczęcie życia na wolności. W praktyce okazuje się, że po tamtej stronie mury natrafiamy na kolejny mur obojętności ludzi normalnych. Pozdrawiam i życzę sukcesów :-D
03 Sty 2015, Sob 20:06, PID: 428120
Od czego w ogóle zacząć wychodzenie do ludzi?
03 Sty 2015, Sob 20:17, PID: 428124
To zależy na jakim się jest poziomie wyobcowania od tychże ludzi
03 Sty 2015, Sob 20:25, PID: 428126
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03 Sty 2015, Sob 20:27 przez Placebo.)
od wychodzenie gdziekolwiek i z kimkolwiek kiedy tylko nadarza sie taka okazja. nie tylko doslowne wychodzenie z ludzmi ale rozmowa z ludzmi, o pogodzie i innych bzdetach, zagadanie do fajnej dziewczyny na przystanku czy cos podobnego. Tylko trzeba zaczynac malymi krokami, jak to bedzie wygladac to zalezy od ciebie i od tego na jakim etapie jestes.
03 Sty 2015, Sob 20:27, PID: 428128
No tak, wiele osób powtarza te mantry... trzeba opuścić strefę komfortu, wyjść do ludzi, co cię nie zabije to wzmocni, ekspozycja na sytuacje stresowe obniża z czasem lęk itp.
Cóż, ja ze swej strony nie zaobserwowałem pozytywnego wpływu tych metod. Podejście poznawczo-behawioralne tłumaczy to tym, że samo bycie w danej sytuacji nie wystarczy, trzeba je jeszcze właściwie zinterpretować. Tzn. fobicy zazwyczaj każdą społeczną sytuację interpretują na swoją niekorzyść, dlatego stałe powtarzanie tych sytuacji niczego nie zmieni, dopóki nie zmieni się sposób myślenia (o sobie i o innych). To podejście w moim przypadku też niewiele dało. Zawsze miałem wrażenie, że moje myśli są wtórne do lęku. Tzn. najpierw pojawia się lęk, a potem myśli, które próbują go uzasadnić. Podejście poznawczo-behawioralne zaś twierdzi, że najpierw jest myśl, która prowadzi do lęku.
03 Sty 2015, Sob 21:00, PID: 428134
Leonidas napisał(a):Od czego w ogóle zacząć wychodzenie do ludzi?Tak jak wiele osób pisało - zależy na jakim jesteś etapie. Może weźmiesz udział w jakimś zlocie tego forum? Jest to trochę łatwiejsze, niż spotkanie z przypadkowymi ludźmi, bo wiesz, że grupa na takim spotkaniu ma podobne problemy do Ciebie.
03 Sty 2015, Sob 22:15, PID: 428140
Fobiczny777 napisał(a):No tak, wiele osób powtarza te mantry... trzeba opuścić strefę komfortu, wyjść do ludzi, co cię nie zabije to wzmocni, ekspozycja na sytuacje stresowe obniża z czasem lęk itp. Dokładnie! A zmiana myślenia jest niestety dużo trudniejsza niż samo przełamania się do wychodzenia do ludzi.
03 Sty 2015, Sob 22:22, PID: 428142
Fobiczny777 napisał(a):Zawsze miałem wrażenie, że moje myśli są wtórne do lęku.Racja. Nie wystarczy sama ekspozycja na stres ani trening sytuacji społecznych. Należy przede wszystkim zmodyfikować swój sposób myślenia i skrzywione postrzeganie własnej osoby i otaczającej rzeczywistości. Ale wydaje mi się, że odnosisz słuszne wrażenie. Lęk jako emocja pierwotna, wręcz instynktowna pojawia się jako pierwsza ( jako alarm przed zagrożeniem), a wszelkie myśli, analizy, działania są wtórne. Dzięki temu mechanizmowi człowiek przetrwał i nie został pożarty przez drapieżne stwory.
03 Sty 2015, Sob 22:36, PID: 428144
Iwona_ napisał(a):A możesz mi powiedzieć gdzie takie spotkania się odbywają i jak wyglądają?Leonidas napisał(a):Od czego w ogóle zacząć wychodzenie do ludzi?Tak jak wiele osób pisało - zależy na jakim jesteś etapie. Może weźmiesz udział w jakimś zlocie tego forum? Jest to trochę łatwiejsze, niż spotkanie z przypadkowymi ludźmi, bo wiesz, że grupa na takim spotkaniu ma podobne problemy do Ciebie.
04 Sty 2015, Nie 0:01, PID: 428158
Cytat:To podejście w moim przypadku też niewiele dało. Zawsze miałem wrażenie, że moje myśli są wtórne do lęku. Tzn. najpierw pojawia się lęk, a potem myśli, które próbują go uzasadnić. Tak, tak, i jeszcze raz tak. W pełni się zgadzam, oczywiście, że myśli są wtórne do lęku , ewentualnie go podsycają. W moim przypadku zmiana myślenia również niewiele daje. To jest droga, która nie angażuje mózgu myślącego, bo działać musi szybko: Cytat:Dzięki temu mechanizmowi człowiek przetrwał i nie został pożarty przez drapieżne stwory.
04 Sty 2015, Nie 1:03, PID: 428180
Chyba tyle tylko, żeby się otworzyć na innych. Ja mam niekiedy tak, że np. mimo silnego uczucia lęku w okolicach serca (jakby napięcie samego mięśnia sercowego i klatki piersiowej), potrafię być w dość swobodnym kontakcie z innymi. Lęk jednak nie zawsze musi być blokujący, niekiedy przy dobrym nastrojeniu, można działać.
04 Sty 2015, Nie 1:34, PID: 428192
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Sty 2015, Nie 1:36 przez soulmates.)
Trzeba sobie uświadomić, że lęk jest naturalny i normalny, potrzebny w naszym życiu. Ostrzega nas przed zagrożeniem, dzięki niemu przetrwaliśmy i doświadcza go każdy, nawet całkowicie zdrowi ludzie.
W przypadku fobii jest taki problem, że strach jest wyolbrzymiony i nieadekwatny do sytuacji. Czasem nawet nie jesteśmy w stanie podać bezpośrednich przyczyn tego lęku (w lęku uogólnionym), działanie naszego mózgu w wielu obszarach wciąż pozostaje tajemnicą, a potrafi on tworzyć różne zagadkowe, z pozoru niepowiązane ze sobą skojarzenia. Należy więc przyjąć, że strach jest instynktowny, niezależny od nas i niepodlegający kontroli, dopiero myśli, analizy, emocje wtórne i nasze działanie to te czynniki na które mamy wpływ i które możemy kontrolować. Poprzez liczne treningi, modyfikację naszego sposobu myślenia, postrzegania rzeczywistości i zmianę zachowania możemy fobię ( jej objawy) na tyle zminimalizować, że pozwoli nam na w miarę komfortowe życie i nie utrudni normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Ale tego, że uczucie lęku zostanie wyeliminowane z naszego życia, także w tych sytuacjach w których go sobie nie życzymy, niestety ale nikt nie jest nam w stanie obiecać. Przede wszystkim z lękiem nie należy walczyć, bo jeśli usilnie chcemy się go pozbyć to na bank do nas powróci i to w zwielokrotnionej formie. Raczej trzeba się z nim oswoić i go zaakceptować, nauczyć nasz organizm, że nie taki diabeł straszny i nie ma powodów do paniki. Nauczyć nasz mózg nowych ścieżek, a wtedy będziemy coraz bliżej upragnionej wolności...choć ta wolność też jest złudna
04 Sty 2015, Nie 14:50, PID: 428229
Leonidas napisał(a):A możesz mi powiedzieć gdzie takie spotkania się odbywają i jak wyglądają?Pewnie, że mogę, chociaż będzie to dość ogólne. Spotkania (co pozytywnie zaskakuje) są dość często i w wielu miastach Polski. Jakby się zastanowić, to praktycznie co tydzień coś się dzieje. Bardzo często spotyka się Wrocław (raz nawet ja odwiedziłam), ale inne miasta wcale nie są wyłączone. Konkretnie co i gdzie dowiesz się tutaj: http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect/miasta,15/ Spotkania takie wyglądają zazwyczaj tak, że kilka osób spotyka się w wybranym przez siebie miejscu, witają się, a następnie gdzieś razem idą. Można porozmawiać o wszystkim, o niczym. Ogólnie pobyć trochę w grupie. Czasami przyjezdni załatwiają sobie jakiś nocleg, ale to dla zainteresowanych. Z takich grupowych spotkań można wyjść po 15 minutach i też się nic nie stanie. Mi osobiście na takich zlotach podoba się, że nikt się... nie dziwi i nie zadaje głupich pytań. "Dlaczego tak mało mówisz?" "Dlaczego tak Ci się trzęsą ręce?" Po prostu nic z tych rzeczy, to jest super. Osobiście bardzo się bałam przed pierwszym, a potem już było lepiej. Ogólnie zachęcam.
04 Sty 2015, Nie 15:53, PID: 428249
"Trzeba sobie uświadomić, że lęk jest naturalny i normalny, potrzebny w naszym życiu."
Jak ja nie lubię tego stwierdzenia że strach jest potrzebny. Niby w czym? Kiedy komukolwiek się on w życiu przydał? Już nawet nie mówiąc o życiu codziennym, to nawet w sytuacjach zagrożenia lepiej sobie poradzi ktoś kto się nie boi bo lepiej jest w stanie ocenić sytuację i odpowiednio zareagować. Gdyby była taka możliwość to dałabym sobie wyciąć wszystkie narządy odpowiadające za odczuwanie strachu.
04 Sty 2015, Nie 16:58, PID: 428256
estera napisał(a):"Trzeba sobie uświadomić, że lęk jest naturalny i normalny, potrzebny w naszym życiu."Jedyny strach który jest potrzebny to wg mnie ten który nas do czegoś mobilizuje, gdyby nie taki lekko mobilizujący strach ludzie stali by w miejscu, jednak ma się to nijak do fobii.
04 Sty 2015, Nie 17:07, PID: 428258
Cytat:Gdyby była taka możliwość to dałabym sobie wyciąć wszystkie narządy odpowiadające za odczuwanie strachu.Mam podobne odczucia. Ale skoro strach istnieje, to widać czemuś służył i był potrzebny wieki temu, kiedy człowiek mniej kierował się rozumem, a bardziej instynktami... W dzisiejszym świecie uważam że strach tylko przeszkadza. No może wyłączając jakieś ekstremalne sytuacje.
04 Sty 2015, Nie 20:09, PID: 428278
ależ istnieje coś takiego jak delikatny, motywujący strach czy stres - tylko to jest o rzędy wielkości mniejsze uczucie niz to, czego zwykle doświadczamy. to tak jakby porównywać muśniecie cienką igła do leczenia kanałowego zęba...
04 Sty 2015, Nie 20:12, PID: 428280
estera napisał(a):w sytuacjach zagrożenia lepiej sobie poradzi ktoś kto się nie boi bo lepiej jest w stanie ocenić sytuację i odpowiednio zareagować.Tja...pragnę tylko zauważyć, że w sytuacjach zagrożenia zwykle trzeba działać błyskawicznie (czyt.instynktownie) i nie ma czasu na ocenę sytuacji czy tzw. racjonalne myślenie. Śmiem twierdzić, że ten wrodzony mechanizm uratował życie wielu istnień. Mówimy o strachu, jako o pierwotnej emocji, a nie o jej zniekształconej formie, jaką jest fobia. To już zaburzenie utrudniające bądź uniemożliwiające swobodne funkcjonowanie i wymagające leczenia.
04 Sty 2015, Nie 20:49, PID: 428296
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Sty 2015, Nie 20:51 przez estera.)
Myślę że jednak więcej ludzi uratowało się dzięki temu że potrafili zachować zimą krew i nie spanikowali. Strach w ekstremalnych sytuacjach potrafi paraliżować. A jeśli chodzi o strach mobilizujący to dla mnie kompletna abstrakcja, bo u mnie jak tylko pojawia się nawet lekki stres to tylko mnie blokuje i zniechęca do czegokolwiek.
04 Sty 2015, Nie 22:55, PID: 428316
Dla mnie lęk sam w sobie nie jest zły. Ale w sytuacji społecznej nie ma żadnej wartości bo sytuacja społeczna nie jest najczęściej sytuacją zagrożenia.
04 Sty 2015, Nie 23:14, PID: 428318
Gdyby lęk był niepotrzebny albo wręcz jak mówicie szkodliwy to już dawno by ewolucja go wyeliminowała i teraz mielibyśmy samych psychopatów w społeczeństwie. A tak nie jest. To dzięki lękowi ludzie nie podejmowali ryzykownych działań i zachowali życie przekazując swoje geny. W dodatku w przeszłości strach przed spotkaniem z drapieżnikiem powodował wydzielanie adrenaliny, która zwiększała wytrzymałość, siłę i takie tam przez co tacy ludzie mieli większą szansę przeżycia. Teraz ta funkcja jest nieco zdegradowana, bo jesteśmy wykształceni i bardziej świadomi, ale nadal można wskazać przykłady w których brak strachu kończy się dla osobnika źle. Np. ktoś się nie boi szybko jechać autem, wyprzedzać i w końcu wdupczy się w drzewo i zginie. A ja np. boję się szybko jechać, jadę zgodnie z przepisami przez co wnerwiam innych kierowców, ale szansa, że zginę w wypadku jest o wiele mniejsza
05 Sty 2015, Pon 23:08, PID: 428492
Gdyby lęk był niepotrzebny albo wręcz jak mówicie szkodliwy to już dawno by ewolucja go wyeliminowała i teraz mielibyśmy samych psychopatów w społeczeństwie.
Masz rację. Czasem zastanawiam się nad problemem? psychopatii. Myślę, czy ci ludzie mają szczęście że się nimi urodzili czy też nie, tracą coś istotnego. Osobiście uważam, że posiadanie cech odpowiadających łagodnym przejawom psychopatii jest wręcz dla posiadacza korzystne, dostrzegam to w otoczeniu. Pewność siebie i tym podobne rzeczy. Miałem takiego kolegę w szkole - co z tego że oblewał tam wszystko co możliwe, posiadał urok, który sprawiał, że niemal wszystko mu wybaczano, a nawet go poważano. I choć był to niekiedy kawał bydlaka. A najbardziej wielbili go ci, którzy byli słabi. Moi inni co bardziej lękliwi rówieśnicy wcale nie chcieli przyjaźnić się ze mną, ciągnęło ich właśnie do ludzi silniejszych; gardzili podobnymi sobie. Słabi gardzą słabymi, podziwiają silnych. Silni podziwiają silnych, ale nie gardzą słabymi. To tak abstrahując nieco od głównego wątku. Niekiedy życie daje po kościach. Ale miejmy wszyscy postanowienie, że będziemy starać się naprawić siebie, swoje zniekształcone często postrzeganie rzeczywistości, i realizujmy je. To nie tylko pomoże nam, ale innym również.
09 Sty 2015, Pią 1:22, PID: 428980
Czytałem ostatnio wywiad z człowiekiem , który długo zajmował się
problemem psychopatii i rozpoznawaniem psychopatów wśród ludzi, jako najistotniejszą cechę, która wg jego badań wyklucza bycie psychopatą wskazał lękliwość .
09 Sty 2015, Pią 1:57, PID: 428988
tytomasz napisał(a):Słabi gardzą słabymi, podziwiają silnych. Silni podziwiają silnych, ale nie gardzą słabymi. Ja z kolei czasami odnoszę wrażenie, że słabi trzymają się razem, a silni gardzą wszystkimi. Często w szkołach, na uczelni dostrzegałam, że w tworzących się grupkach wszystkie osoby są zamknięte w sobie, małomówne i lękliwe, natomiast wśród osób silnych w ogóle nie tworzyły się "grupki" - jako grona dobrych przyjaciół. Raczej towarzystwo do rywalizacji i ewentualnie imprezy. Choć oczywiście wielokrotnie widziałam też, jak jednostki słabe wyśmiewają i odrzucają te słabsze, mimo że same są wyśmiewane przez silniejsze. Bywa różnie. Gollum napisał(a):Czytałem ostatnio wywiad z człowiekiem , który długo zajmował się problemem psychopatii i rozpoznawaniem psychopatów wśród ludzi, jako najistotniejszą cechę, która wg jego badań wyklucza bycie psychopatą wskazał lękliwość .To ciekawe. A pamiętasz może, czy wspominał coś, że psychopaci od dzieciństwa nie mają w sobie lęku? Czy mogą wyzbyć się go w trakcie adolescencji? |
|