21 Gru 2016, Śro 10:37, PID: 603407
Udało się mi pokonać fobię społeczną. Przezwyciężyłem lęk, który ciążył na mnie niczym kotwica przyczepiona do nogi pływaka. Przyznam, łatwo nie było. Sporo musiałem się namęczyć aby wypracować odpowiednie nawyki, przekonania i wewnętrzny spokój.
Nie to jest jednak sednem tematu, bowiem w wątku tym pragnę poznać Waszą opinię w sprawie relacji ze znajomymi.
Przez liczne wewnętrzne problemy nie udało się mi zdobyć wielu przyjaciół. Za to miałem kilku kolegów. Teraz jednak nasz kontakt wyraźnie osłabł.
Jeszcze do nie dawna kolegowałem się z Piotrkiem i Stefanem, ale ich zachowanie mnie obruszyło na tyle, że zdecydowałem się zerwać z nimi znajomość. Temat pewnie wyjdzie długi, więc na początek opiszę relację z Piotrkiem.
Piotrek, znajomy z liceum zaczął od pewnego momentu zachowywać się skandalicznie. Przykładowo, niefortunnie wylałem na spodnie gorącą herbatę. Kolega kpiąco powiedział, uważaj odpadnie Tobie jeszcze Twój mały ku*as*, o ile to co masz można nazwać ku*as*, bo nie wiem jak nazywają się centymetrowe kuźki.
Z czasem weszło mu to w nawyk i podobnych, krytykujących żartów używał bez przerwy. Kiedy w końcu zwróciłem mu uwagę, że sobie nie życzę takich tekstów, ten kpiąco stwierdził, że jestem słaby psychicznie, bo sobie tylko żartuje, a gdybym ja podobne słowa skierował w jego stronę, to by zachował neutralną postawę, bo jak stwierdził, nie jestem w stanie go obrazić.
Co ciekawe nigdy niczego mi nie postawił, mimo że ja co jakiś czas czymś go częstowałem. A poza tym nasze spotkania odbywały się na mieście, nigdy nie poszliśmy na pizzę, czy do kawiarni.
Szkoda mu było paru złotych, bo jak twierdził gdybym go zaprosił i postawił to by ze mną poszedł. Kiedyś poprosiłem go o przysługę, podwiezienia do domu.
Zgodził się ale zażądał piwa. Później nazwał mnie naciągaczem, bo koszt taksówki wyniósłby 12 złotych, a mu kupiłem piwo za znacznie niższą kwotę. Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że wiele razy naprawiałem mu komputer. Podłączałem dysk, formatowałem, reinstalowałem system itp. Gdyby zawołał informatyka to musiałby zapłacić więcej niż wypominane 12 złotych.
Na mieście wytykał palcami dziewczyny - zobacz jaka brzydka, mówił. Wyjaśniałem mu, że nie wypada tak robić i że wszystko zależy od preferencji. Później, przeszedł samego siebie. Podczas rozmów o dziewczynach, opowiedziałem jaki lubię typ urody - nie zwracam za bardzo uwagi na sylwetkę, dziewczyna nie musi być piękna, mnie kręcą takie z łagodnymi rysami.
Kolega stwierdził że nie powinienem wybrzydzać, gdyż sam nie jestem idealny i gdyby dziewczyny patrzyły na wygląd to nigdy z żadną dziewczyną bym się nie umówił.
Sam o sobie jednak mówił, że wie że się podoba dziewczynom i że jest przystojny.
Zrozumiałem, że skoro zdecydował się użyć takich słów to musi mieć się za kogoś lepszego.
Moim zdaniem wcale wielkich wymagań nie posiadam. Wymieniłem koledze upodobania, które wcale nie świadczą o wygórowanych oczekiwaniach.
Proszę o komentarz.
Nie to jest jednak sednem tematu, bowiem w wątku tym pragnę poznać Waszą opinię w sprawie relacji ze znajomymi.
Przez liczne wewnętrzne problemy nie udało się mi zdobyć wielu przyjaciół. Za to miałem kilku kolegów. Teraz jednak nasz kontakt wyraźnie osłabł.
Jeszcze do nie dawna kolegowałem się z Piotrkiem i Stefanem, ale ich zachowanie mnie obruszyło na tyle, że zdecydowałem się zerwać z nimi znajomość. Temat pewnie wyjdzie długi, więc na początek opiszę relację z Piotrkiem.
Piotrek, znajomy z liceum zaczął od pewnego momentu zachowywać się skandalicznie. Przykładowo, niefortunnie wylałem na spodnie gorącą herbatę. Kolega kpiąco powiedział, uważaj odpadnie Tobie jeszcze Twój mały ku*as*, o ile to co masz można nazwać ku*as*, bo nie wiem jak nazywają się centymetrowe kuźki.
Z czasem weszło mu to w nawyk i podobnych, krytykujących żartów używał bez przerwy. Kiedy w końcu zwróciłem mu uwagę, że sobie nie życzę takich tekstów, ten kpiąco stwierdził, że jestem słaby psychicznie, bo sobie tylko żartuje, a gdybym ja podobne słowa skierował w jego stronę, to by zachował neutralną postawę, bo jak stwierdził, nie jestem w stanie go obrazić.
Co ciekawe nigdy niczego mi nie postawił, mimo że ja co jakiś czas czymś go częstowałem. A poza tym nasze spotkania odbywały się na mieście, nigdy nie poszliśmy na pizzę, czy do kawiarni.
Szkoda mu było paru złotych, bo jak twierdził gdybym go zaprosił i postawił to by ze mną poszedł. Kiedyś poprosiłem go o przysługę, podwiezienia do domu.
Zgodził się ale zażądał piwa. Później nazwał mnie naciągaczem, bo koszt taksówki wyniósłby 12 złotych, a mu kupiłem piwo za znacznie niższą kwotę. Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że wiele razy naprawiałem mu komputer. Podłączałem dysk, formatowałem, reinstalowałem system itp. Gdyby zawołał informatyka to musiałby zapłacić więcej niż wypominane 12 złotych.
Na mieście wytykał palcami dziewczyny - zobacz jaka brzydka, mówił. Wyjaśniałem mu, że nie wypada tak robić i że wszystko zależy od preferencji. Później, przeszedł samego siebie. Podczas rozmów o dziewczynach, opowiedziałem jaki lubię typ urody - nie zwracam za bardzo uwagi na sylwetkę, dziewczyna nie musi być piękna, mnie kręcą takie z łagodnymi rysami.
Kolega stwierdził że nie powinienem wybrzydzać, gdyż sam nie jestem idealny i gdyby dziewczyny patrzyły na wygląd to nigdy z żadną dziewczyną bym się nie umówił.
Sam o sobie jednak mówił, że wie że się podoba dziewczynom i że jest przystojny.
Zrozumiałem, że skoro zdecydował się użyć takich słów to musi mieć się za kogoś lepszego.
Moim zdaniem wcale wielkich wymagań nie posiadam. Wymieniłem koledze upodobania, które wcale nie świadczą o wygórowanych oczekiwaniach.
Proszę o komentarz.