27 Gru 2012, Czw 11:55, PID: 331887
pytanie jest proste. Boicie sie pracy czy kontaktu z ludzmi? Bo ja ludzi ehhh a niedlugo nowa praca nowe wyzwania az mnie sciska na sama mysl...
27 Gru 2012, Czw 11:55, PID: 331887
pytanie jest proste. Boicie sie pracy czy kontaktu z ludzmi? Bo ja ludzi ehhh a niedlugo nowa praca nowe wyzwania az mnie sciska na sama mysl...
27 Gru 2012, Czw 13:27, PID: 331901
ktos200 napisał(a):pytanie jest proste. Boicie sie pracy czy kontaktu z ludzmi? Bo ja ludzi ehhh a niedlugo nowa praca nowe wyzwania az mnie sciska na sama mysl... Myślę że sama praca nie statnowi tu problemu , oczywiście lęk z tym też jest związany , bo obawiamy się czy sprostamy powierzonym obowiązkom , boimy się krytki ze strony pracodawcy , że się nie przykładamy i może nas przez to zwolinić.Ja osobiście bardziej niż samej pracy boję się jej szukania,załatwiania tych wszystkich formalnośći a w samej robicie to boję się tego z jakimi osobami mi przyjdzie pracować.czy bedę umiał się zaklimatyzować , czy zostanę z akceptowany . Dzisiaj odpowiedziałem na ofertę pracy , sprzątanie parkingu na góra dwie godziny dziennie ,płacą 560 zł do ręki . Dzisiaj albo jutro ma ktoś do mnie zadzwonić aby omówić szczegóły.Niby nic takiego a już stres bierze górę.
27 Gru 2012, Czw 17:21, PID: 331935
Ja inaczej niż inferno - najbardziej się boję obowiązków i tego, że sobie z nimi nie poradzę, a pracodawca mnie mimo to nie zwolni. Zaraz po tym boję się pierwszych dni w pracy, tych wszystkich nowości. I trochę, że trafi się jakaś osoba, która czerpie przyjemność z dokuczania innym, ale zdaję sobie sprawę, że to nie takie częste zjawisko. No i kontaktów towarzyskich, relacji długodystansowych, ale to nie obowiązek.
Najmniej boję się załatwiania i kontaktów formalnych.
27 Gru 2012, Czw 18:52, PID: 331968
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Gru 2012, Czw 18:54 przez Zasió.)
A aj boje sie i ludzi, i formalności, i obowiązków. Ale też bardziej w proporcjach, jakie opisuje inferno... (obowiązków się nei boję, bo ja po rostu doskonale wiem, ze do niczego sie nei nadaję)
27 Gru 2012, Czw 23:32, PID: 332021
zamiast sie cieszyc ze bede zarabial pieniadze ze bede mial na siebie na swoje to ja sie czuje jakbym szedl do wiezienia . Jestem nienormalny ale musze zacisnac zeby i dac rade ... bo wiecznie na garnuszku rodzicow nie moge siedziec
28 Gru 2012, Pią 17:33, PID: 332072
"ja po rostu doskonale wiem, ze do niczego sie nei nadaję"
Taki mądry chłopak, a taki durny... mt017
28 Gru 2012, Pią 21:06, PID: 332083
Cóż, są rzeczy na niebie i ziemi....
Kiedyś juz o tym pisałem - z powodu wady wzroku to ja nie tylko na fizycznego się nie nadaję, ale i na kasjera w Biedronce ani na ciecia w Auchan. A ukończenie studiów nie zbudowało we mnie niestety przekonania, że oto wyniosłem z nich jakakolwiek wiedzę. I nawet jeśli ponad połowa studentów ma tak samo, to.... jakoś mnie to nie pociesza. Nie chodzi tu tylko o fobie - ja nigdy nei umiałem udawać, zę jestem super, że na pewno sobie poradzę, że wiem to i to i znam się na tym i na tamtym i że posiadam taaaaaką wiedzę, jeśli rzeczywistość prezentowała się inaczej. Do tego trzeba chyba nawet więcej niz wyjścia z fobii i wyzbycia się leków przed rozmową...
28 Gru 2012, Pią 23:53, PID: 332119
Ja też 'nic' nie umiem, z tym że część studentów naprawdę się wyróżniała, dlatego powoli rezygnuję z tego o czym marzyłam, bo są lepsi, a jak się jakimś cudem dostanę to będę przekonywała, żeby mnie zwolnić... Kiedyś mój egzamin trwał godzinę, bo po 10 minutach odmówiłam współpracy, facet pytał co ma ze mną zrobić, a ja że chcę poprawkę Nie umiem nad tym zapanować, każdego przekonam, że jestem najgorsza, a później mam do niego pretensje.
Dlatego dzielę sobie wszystko na etapy: rozmowa jest krótka - wyjdę na debila, to trudno, nigdy mnie już nie zobaczą, przyjmą mnie, to znaczy, że nie wypadłam źle. Niestety stała praca wymaga bycia stabilnym, a ja mam tendencję do uciekania, gdy presja jest za duża. W nowym roku już nie będę mieć wyboru, robię plan motywacyjny Zas, a Ty planujesz szukać teraz pracy?
31 Gru 2012, Pon 11:56, PID: 332460
Ile z was na tym forum ma założone konto w banku.Pytanie kieruje do osób które nie pracują lub pracują dorywczo.W piątek dzwoniłem w sprawie pracy ,byłem na spotkaniu .Okazało się że potrzebują na razie tylko dwie osoby z pięciu razem ze mną .Zgłosiło się dwóch facetów ja się wstrzymałem ale powiedzieli że w razie co to będą w kontakcie .Od tych osób które się zgłosiły wzieli dane osobowe między innymi nr konta bankowego.To był jeden z powodów dlaczego się nie zgłosiłem.Wstydziłem się przyznać że go nie posiadam.I mam do was pytanie ile trwa założenie takiego konta bezpośrednio w banku .Długo tam trzeba czekać .Bo nie wiem czy wytrzymam tam siedzieć powiedzmy godzinę albo dwie .
31 Gru 2012, Pon 15:21, PID: 332503
Ja mam konto. Założyłam sobie przez internet w AliorSync, ale jak patrzyłam, to w innych bankach też można zakładać przez internet. Potem przyjeżdża kurier z umową do podpisania, jego wizyta trwa chwilkę. Do mnie przyjechał po 5 dniach od wypełnienia wniosku internetowego, a kartę przysłali po tygodniu.
Nie wiem, jak długo trwa założenie w tradycyjny sposób. Gdy moja mama zakładała konto, chyba nie trwało to długo, tyle tylko, że babka w okienku coś źle napisała i mama musiała to potem wyjaśniać, telefonować do centrali itd.
31 Gru 2012, Pon 15:41, PID: 332511
A po co czytać? Jak chcesz załozyć rachunek w konkretnym banku, to i tak musisz sie zgodzić na wszystko
Umowa oraz regulaminy powinny być dostępne on-line, można je spokojnie przestudiować wcześniej. Też zakładałem konto przez internet, w mBąku... anikk - nie wiem, ale mocno się and tym zastanawiam... Bez pieniędzy ani się nie pożyje, ani fobii nie wyleczy. A gdyby mi odwaliło i chciałbym "aplikować"... to już w ogóle konkretne koszty...
31 Gru 2012, Pon 15:44, PID: 332514
JA ide od stycznia do pracy. bardzo sie boje odpowiedzialnosci, krytyki od strony szefa ze cos nie umiem, kontaktow z innymi ludzmi ehhh ale zaciskam zeby i probuje bo zycie kosztuje a cale zycie mamusia z tatusiem nie beda na mnie robili ... nie mam juz 15 lat...
01 Sty 2013, Wto 12:44, PID: 332618
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Sty 2013, Wto 12:45 przez Lejdi.)
Witajcie! Przede wszystkim pomyślności w Nowym Roku oraz więcej wiary w siebie i swoje możliwości
Dziś 1 stycznia... Postanowiłam sobie, że od stycznia zacznę szukać pracy normalnie. Miałam nadzieję, że te lęki miną bądź się zmniejszą trochę... A gdzie tam. Nadal się strasznie boję tego, co większość z Was wymieniła- samego szukania pracy, rozmowy kwalifikacyjnej, pierwszych dni w pracy, obowiązków, którym mogę nie podołać, ludzi, którzy mogą mnie nie polubić, szefostwo, które może mnie zwolnić jak się nie sprawdzę/jak popełnię błąd, itp itd. Moja wymarzona praca? Siedzenie przed kompem i wklepywanie jakichś gotowych danych, albo informowanie interesantów o czymś, co mogłabym wcześniej się nauczyć. Bo jak mi ktoś kazałby pisać np jakiś projekt, pismo, czy cokolwiek innego bez żadnego przeszkolenia, to na drugi dzień do tej pracy chyba bym nie przyszła A Wam jak idzie szukanie pracy? Zamierzacie wkrótce to robić? Co do konta w banku, to ja zakładałam tradycyjnym sposobem już dosyć dawn Oczywiście poszedł ze mną mój partner, który o wszystko się wypytał. A konto masz od ręki, podpisujesz na miejscu umowę i czekasz aż przyślą Ci kartę i kody pocztą
01 Sty 2013, Wto 13:02, PID: 332627
Zyczcie mi powodzenia jutro ide do pracy a boje sie tego jak ognia, czuje sie jakbym szedl conajmniej do wiezienia, Dobrze ze chociaz sa tacy ludzie ktorzy to rozumieja ..... bo z mojego otoczenia kazdy uwaza mnie za zdrowego i poprostu gadaja ze jestem niesmialy i okres dojrzewania taaaaaa 40 lat bedzie ten okres dojrzewania heh nie moge juz sluchac tego ze jestem poprostu niesmialy i to zadna choroba bo niesmialosc ma swoja granice. Najbardziej boje sie kontaktu z ludzmi w pracy ehhh co pomysla itd na takiego mruka jak ja, jak mnie przyjma czy bede wiedzial o czym rozmawiac
01 Sty 2013, Wto 14:53, PID: 332648
Dzięki Lejdi : ) Z dnia na dzień te lęki nie miną, to nie takie proste. Ale oby nam wszystkim się udało. Żebyśmy znaleźli pracę i zarabiali : P
Ktos200, z całej siły życzę Ci powodzenia, niech moc będzie z Tobą : ) Nie nakręcaj się myśleniem, co to może się jutro wydarzyć. W takich przypadkach im mniej myślenia tym lepiej. Lejdi napisał(a):A Wam jak idzie szukanie pracy? Zamierzacie wkrótce to robić?Przez ostatnie dni starałam się nawet o tym nie myśleć, odpoczywałam od ciągłego stresu, że nie pracuję : / Teraz wracam do gry Lejdi napisał(a):Oczywiście poszedł ze mną mój partner, który o wszystko się wypytał.Fajnie jednak mieć partnera Ja musiałabym iść z którymś z rodziców, to byłby dopiero wstyd ^.^ inferno napisał(a):A czytałaś umowę czy od razu podpisałaś?Od razu, tzn. czytałam tę umowę wcześniej w internecie. Mam nadzieję, że nic później w niej nie zmienili ^.^
03 Sty 2013, Czw 21:52, PID: 333038
Kuzynka z braku perspektyw po studiach humanistycznych pracuje w call center... pominę może warunki pracy oraz jej organizację i wszechobecną inwigilację, godne chińskiej fabryki iSprzętów, kiedy jednak słucham jej opowieści o tym, jak wygląda taka niewolnicza harówa w korporacji, to mam wrażenie, ze zostałbym zwyczajnie przeżuty, połknięty i... zwrócony.
Inną kwestią są elementy osobowości anankastycznej, ze względu na które pewnie idealnie spełniłbym role cichego niewolnika spętanego regulaminami... Zastanawiam się też bardziej ogólnie, jak w takiej lub podobnej, czekającej mnie prawdopodobnie pracy bez perspektyw mam, zakładając chyba logicznie, ze podejmę ją w trakcie wychodzenia na prostą, a nie po tym jak "cudownie po roku leczenia-terapii+siedzenia w domu" poznawać ludzi. Których ponoć można poznać wszędzie... Ale najbardziej szokująca jest mknąca gdzieś w kosmos pewność siebie tejże kuzynki, zero wątpliwości co do własnego zdania, niezginanie karku przed przełożonymi i generalnie twarde stawianie na swoim. Do jej poziomu brakuje mi parseków... Nie wyobrażam sobie zwyczajnie siebie na jej miejscu...
03 Sty 2013, Czw 22:27, PID: 333044
Ja korporacje póki co odpuszczam, a na pewno call-center. Chciałabym w korporacji na jakimś nieskomplikowanym stanowisku, np. segregowanie dokumentów albo podliczanie czegoś. Niestety takich ofert nie publikują. Teraz do lęku doszedł ogólny brak motywacji, nie mam tego młodzieńczego zapału A piszecie, że jakby była wymarzona oferta to by lęku nie było, u mnie jest odwrotnie, niezłe oferty przepuściłam.
Ale powiedzmy, że już na serio szukam, od poniedziałku...
07 Sty 2013, Pon 13:01, PID: 333278
I jak, anikk, zaczęłaś szukać?
Ja 2-3 razy też przepuściłam niezłe oferty, ale to było jakiś czas temu i liczę, że dziś mam więcej odwagi. Hehe.
08 Sty 2013, Wto 13:06, PID: 333368
chcę w końcu coś zmienić w tej mojej marnej wegetacji, wsiąść się za siebie i coś zmienić, ale czy starczy mi sił i odwagi...na razie zbyt zdołowana jestem
08 Sty 2013, Wto 18:38, PID: 333388
Luno, nie zaczęłam...
Muszę rozwiązywać problemy rodziców, jak zwykle. (mama dała sobie wcisnąć kołdrę za 6,5 tys. i trzeba jakoś zorganizować zwrot do innego miasta, a paczki są olbrzymie i ciężko o pudła) Ale tak czy inaczej tak się boję, że nie wiem, czy by mi się udało szukać. Spojrzałam na oferty, które przysyłają mi na pocztę, ale za duże wymagania mają, mam wrażenie, że to takie oferty dla osób, które już mają pierwsze doświadczenia, a ja muszę wskoczyć na ten pierwszy szczebel. Jak przeglądam na goldenline to ludzie zaczynają właśnie w czymś takim niewymagającym, ale już w konkretnej firmie, a później awansują, ale na stronach takich ofert nie ma, skąd oni je biorą to nie wiem... Może są wewnętrzne rekrutacje i znajomi mogą donieść CV...
08 Sty 2013, Wto 21:02, PID: 333401
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Sty 2013, Wto 21:30 przez Zasió.)
na mnie powoli matka zaczyna wywierać coraz większą presje w kierunku szukania. A bo styczeń, a bo staże, a bo będziesz w domu siedział?... A mnie ogarnia lęk jak pomyślę o wizycie w PUP. Szukanie czegoś na własną rękę?! O nie...
Pewnie, lęk przed PUP jakoś można sobie racjonalizować, ale to i tak nie do końca pomaga.... anikk - szczerze współczuję mamy...
08 Sty 2013, Wto 21:29, PID: 333428
Ja tam się PUP nie boję, jakby mi coś wcisnęli to nawet lepiej. Wtedy bym miała taki argument dla siebie - ojej no nic mi się nie udaje, ale oni mnie zmusili, to niech cierpią z takim pracownikiem.
Jak idę z własnej woli to muszę przyjąć postawę - tak, tak, ja to ta najlepsza, weźcie MNIE, i później udowodnić, że tak jest. Oczywiście starałabym się być jak najlepsza, ale zawsze byłaby furtka. Uwielbiam takie furtki (np. ojej nie wzięłam notatek, jak wygłoszę beznadziejny referat, to będzie wina braku notatek). Nigdy nie potrafiłam przyjąć postawy, że się staram, bo zawsze wychodziło źle i nie miałam jak tego wytłumaczyć. A jak udawałam nieprzygotowaną, zmuszoną: "no skoro już tu jestem to spróbuję podejść do tego egzaminu", "tak, przyjmę to zlecenie, skoro nikt nie może". Tak sobie myślę, że moja argumentacja musi być dla innych czarną magią, ale i tak nie mogę się jej pozbyć. U mnie o dziwo ucichły narzekania, o wiele lepiej się czuję i teraz mam komfortową sytuację do szukania, tylko zawsze jest jakieś "ale". Zas, a Ty coś robisz, studiujesz? Zas, ja w to nie mogłam uwierzyć, już ojciec kupił taką kołdrę za 3 tys, później śmiali się do rozpuku, że się dali nabrać, powiedzieli, że teraz idą tam dla rozrywki. Tymczasem zakup o wiele droższy, bo nie pomyśleli, że kretyt zwiększa ostateczną cenę (ale początkowe 4,5 tys. to i tak kosmos). Odkręcanie tego to kilka dni, oczywiście moich, nikt się tym specjalnie nie przejął
08 Sty 2013, Wto 21:38, PID: 333431
Skoro poodkręcałaś wszystko, to chyba z fobia nie jest tak żle.. Choć jak ja jestem totalnie wkurzony, to jest mi łatwiej.. Ale w tej sytuacji to bym się raczej ze wstydu spalił, ze mam takich... nie będę lepiej kończył
A studia niestety już skończyłem...
08 Sty 2013, Wto 21:56, PID: 333436
Ja wpadłam w szał, byłam chyba dość dosadna. A później to już chciałam to odkręcić, żeby ta niemała kasa została w rodzinie w sumie większość załatwiam przez net, pudła zamawiam przez net, kuriera też, później tylko odbieram/przekazuję. Z telefonem mam duży problem. A moi rodzice to wybitnie nieasertywne jednostki, ile razy już im wciśnięto maszynki, pościel, usługi bankowe... Najpierw odmawiają, a później dają się przekabacić albo nie wiedzą jak wybrnąć z pytań z presupozycją.
O widzisz, ja myślałam, że Ty jeszcze studiujesz, a tu jest nas więcej - nierobów po studiach No niestety, marudzenie rodziców nie jest specjalnie motywujące, zresztą chyba nic nie jest... |
|