Niestety wielu fobików charakteryzuje także lenistwo. Ja mam masę problemów, zarówno fizycznych, jak i z głową, ale jestem zaangażowany w pracę i nie mam problemów z jej utrzymaniem. Ba, do firmy przychodzą pewni siebie ludzie i po jakimś czasie odchodzą z różnych przyczyn. A ja dalej nie daje za wygraną. Jeśli się czegoś naprawdę chce, to można pokonać swoje słabości i przeciwności losu.
A ja coś kiedyś czytałam, że smutni ludzie są bardzo dobrymi pracownikami, ponieważ bardzo się starają, aby odmienić swój los. Podobno były jakieś badania w tym temacie, prowadzone przez najlepszych na świecie naukowców, czyli tych, fiu fiu, z hameryki.
teraz czekam na dokument KW tzn na nowe prawo jazdy gdzie wpiszą mi kod 95.
To wiadomo z tydzień jeszcze poczekać muszę więc tydzień podejrzewam mi sie upiecze.Ale trzeba też mieć kartę kierowca której wyrobienie kosztuje 169zł i czeka sie 3tygodnie.. no i jak mi babka powie dla czego Pan wczesniej nie wyrobił?? eh no i co jej powiem
bo jak nie to mnie wykreślą z urzędu i zwrot 3100zł
eh uprawnienia mam na wózki UDT itp a wszędzie boje się isc do pracy
na 16lipca jestem do Pani psychiatry najlepszej w Kielcach umówiony.. ale co ja powiem w urzędzie? Pani poczekaj pani 3mc aż wezmę leki i zobaczymy czy mi pomogą..przecież od psychiatry nie zaniosę zwolnienia z pracy do urzedu pracy bo robią prawko C+CE jak i KW zaznacza się na ankiecie takiej,że nie leczy sie nigdzie itp
bo potem jaja by były,zaniosę od psychiatry i co? cofną mi prawa jazdy.. nie wiem co robić...
Dobra byłem u kolesia..koleś mówi roboty jest sporo..ale byli tam ludzie z mojej klasy jeszcze których nie lubie..
a ja odmówiłem tzn.. powiedziałem,że mnie bardziej na międzynarodowe interesuje taka ściema.. a no i ,że karty kierowcy nie mam a to akurat prawda bo na kartę trzeba 26dni około czekać a nie mogę wyrobić bo czekam na nowe PJ...
tak,że + - miesiąc laby...
no to koleś mi wpisał.. BRAK KARTY KIEROWCY
może i lepiej bo 13stego mam do psychiatry..zobacze co ona MI ostatecznie powie jak sobie z tym poradzić..
wszystko jej opowiem..
a potem no to trudno.. pójdę do jakieś roboty..dam radę to dam nie to wyrzucą mnie i trza będzie szukać innej roboty niż ciężarówki no i tyle
Cześć! Jestem tu nowa. Bardzo się cieszę, że znalazłam to forum. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, że dołączę tutaj do Was. Może opowiem coś o sobie na początek.
Tak jak Wy, boję się pracy. To znaczy nie samej pracy, ale właśnie tego, co tu opisujecie - że sobie nie poradzę, coś źle zrobię, ktoś mnie ochrzani, wykopią mnie stamtąd, wyśmieją mnie, powiedzą, że jestem głupia... To bardzo dziwne, bo ogólnie mam silny i dość ciężki charakter, sama potrafię nieźle kogoś opieprzyć, lubię stawiać na swoim. Nie wiem skąd bierze się mój lęk. W sytuacjach towarzyskich z reguły błyszczę, na imprezach jestem duszą towarzystwa, jestem raczej lubianą osobą. Ale kiedy siadam do komputera i zaczynam szukać pracy, dopada mnie paniczny lęk... Nie wspomnę o tym, co się dzieje, gdy dzwoni obcy numer, a ja akurat niedawno wysłałam CV na przykład. Staram się sobie z tym radzić, nerwy maskuję szerokim uśmiechem i pozorną pewnością siebie. Traktuję nowe stanowiska pracy jako wyzwania i rodzaj terapii. Mówię sobie: "Muszę to zrobić" i to robię. Ale nerwów kosztuje mnie to mnóstwo.
Za tydzień lecę z chłopakiem do Edynburga na trzy miesiące i tam zamierzam znaleźć pracę (jeszcze studiuję, został mi ostatni rok). Oczywiście już się denerwuję, co to będzie... Bardzo dobrze mówię po angielsku (udzielam nawet korepetycji), ale w głowie tworzą mi się obrazy, że nikogo nie rozumiem, że nic nie umiem, jestem beznadziejna i tak dalej... To jest chore. Jak sobie z tym radzicie?
Dodam, że na uczelni też mam problemy natury społecznej. Na przerwach wszystko jest super, pogadam z każdym i wiem, że te osoby mnie lubią, ale gdy przychodzi do wypowiedzenia się na zajęciach, mam ochotę umrzeć. O prezentacjach przed grupą nie wspomnę. Robię się czerwona, drży mi głos i dłonie, słabo mi, chce mi się wymiotować... Postawiłam sobie samodiagnozę, że być może dzieje się tak ze mną, bo w gimnazjum byłam wyśmiewana i szykanowana za odmienny styl ubierania się (miałam fazę na muzykę metalową i chodziłam w czarnych sukniach i glanach), bardzo źle przeżyłam ten okres.
I tak uważam, że w moim życiu zaistniał spory progres i naprawdę nad sobą pracuję. Zmuszam się do niektórych czynności i za każdym razem daje mi to ogromną satysfakcję. Prezentacje na uczelni idą coraz lepiej (podobno nie widać nawet, że się denerwuję, ale co czuję, to wiem tylko ja), mam za sobą różne doświadczenie zawodowe, trochę zarobionych sezonowo pieniędzy... Teraz ten wyjazd - jeśli wszystko pójdzie dobrze, na pewno bardzo podniesie mnie to na duchu. A jeśli nie, to poczuję się jeszcze bardziej beznadziejna niż obecnie. Skąd bierze się w nas ten strach, to tworzenie czarnych scenariuszy? Chciałabym się tego jakoś pozbyć.
Jak kiedyś szukałam pracy dorywczej, to po rozesłaniu cv-ek nie odbierałam telefonów, a jak już odebrałam i zaprosili na rozmowę i szłam to musiałam się wspomagać hydroxyzyną czy innym benzo...
Ostatni raz kiedy szukałam pracy to ze stresu wjechałam samochodem w ścianę parkingu podziemnego aż mi rejestracja odpadła xD
i potem rozmyślałam godzinami o tym, jak beznadziejnie wypadłam i że pewnie żałują, że w ogóle poświęcili na mnie czas...
teraz od kilku lat pracuję w firmie matki mojego byłego, która jest dla mnie jak... matka xD więc zupełnie na luzie, z drugą szefową też się lubimy i nie boję się, że na mnie krzykną czy coś.
Ale jakbym miała pracować u kogoś obcego... to sobie nie wyobrażam.
Cześć wszystkim! Również mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko do dołączenia do Was (pierwszy raz w życiu pisze na jakimś forum, więc jest to dla mnie krok milowy w przełamaniu się) Mam wciąż nascie lat i od roku pracuje na Wyspach i borykam się z okropną fobią społeczną. Mam pracę, której szczerze nienawidzę, bo codziennie spotykam się z masą ludzi, a każdy dzień jest walką. Ciągle w głowie jedna i ta sama myśl "Ci ludzie Cię nienawidzą, jesteś nie lubianą osobą, nie powinnaś się odzywać". Jak już spróbowałam raz, później cały tydzien analizowałam czy powiedziałam to dobrze i czy nie wzięli mnie za kretynkę. Raz nawet wyszłam ze znajomymi z pracy na karaoke, jednak lęk był taki paraliżujący, że po pół godzinie uciekłam. Czuje się jakby ktoś wrzucił mnie do głębokiego oceanu a ja gwałtownie bije rękami i nogami o wodę, żeby tylko jakoś utrzymać się na powierzchni. 2/10- nie polecam.
Kredka napisał(a):Cześć wszystkim! Również mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko do dołączenia do Was (pierwszy raz w życiu pisze na jakimś forum, więc jest to dla mnie krok milowy w przełamaniu się) Mam wciąż nascie lat i od roku pracuje na Wyspach i borykam się z okropną fobią społeczną. Mam pracę, której szczerze nienawidzę, bo codziennie spotykam się z masą ludzi, a każdy dzień jest walką. Ciągle w głowie jedna i ta sama myśl "Ci ludzie Cię nienawidzą, jesteś nie lubianą osobą, nie powinnaś się odzywać". Jak już spróbowałam raz, później cały tydzien analizowałam czy powiedziałam to dobrze i czy nie wzięli mnie za kretynkę. Raz nawet wyszłam ze znajomymi z pracy na karaoke, jednak lęk był taki paraliżujący, że po pół godzinie uciekłam. Czuje się jakby ktoś wrzucił mnie do głębokiego oceanu a ja gwałtownie bije rękami i nogami o wodę, żeby tylko jakoś utrzymać się na powierzchni. 2/10- nie polecam.
Cześć, witaj na forum
A ja Cię podziwiam - pracujesz, dla mnie samo to to byłoby coś wielkiego, poza tym pracujesz poza krajem, co jest jeszcze trudniejsze. A co do reszty to raczej typowe u ludzi na tym forum, mam nadzieję, że znajdziesz tu jakąś pomoc i wsparcie.
hk napisał(a):Ja się rzucam na głęboką wodę i szukam teraz czegoś jako tester oprogramowania. Niby praca do której często biorą też ludzi po studiach w ogóle z tym niezwiązanych, niby mam w cv to, co jest najbardziej wymagane, ale to już trzeci tydzień bez żadnego telefonu. Zresztą w tym mieście bez wybijania się z tłumu i znajomości nie znajdzie się niczego lepszego niż wykładanie towaru w hipermarkecie albo ciąganie palet w polmosie. Na pracuj.pl w takich miastach jak Warszawa, Kraków, czy Wrocław jest po kilkadziesiąt ofert. U mnie 4.
hk gratuluję inicjatywy. W Pipidówach Dolnych raczej ciężkoznaleźć pracę w IT dla początkującego, nawet jako tester automatyczny czy manualny. Tzn nie wiem dokładnie skąd jesteś, ale najlepiej powysyłać CV własnie do Wrocka, Wawki, czy Krakowa czy innego dużego miasta z dobrym rynkiem IT w Twojej okolicy. Wtedy, jeśli jest się studentem infy jak w Twoim przypadku to już dość łatwo jest dostać taką pracę. Szczególnie na junior testera, od takiego się prawie nic nie oczekuje. Jak zna język, w którym będzie docelowo pisać testy i wykaże trochę zainteresowania tematem to już jest świetnie, a to fajna praca na pocątek jeśli chcesz liznąć zawodu programisty czy zobaczyć w ogóle jak się pracuje w teamie IT. Serio polecam złożyć CV nawet i do Wawki, Wrocka czy Krakowa, jeśli dostaniesz ofertę to wynajmiesz jakiś pokoik i spokojnie starczy Ci na wygodne życie i jeszcze coś odłożysz, a doświadczenie zdobyte jest bezcenne. Jest to jeszcze o tyle dobre, że jak Ci się coś nie pyknie to możesz o tym spokojie zapomnieć, bo ludzie i pracodawcy nie z Twoich okolic.
Kredka napisał(a):Cześć wszystkim! Również mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko do dołączenia do Was (pierwszy raz w życiu pisze na jakimś forum, więc jest to dla mnie krok milowy w przełamaniu się) Mam wciąż nascie lat i od roku pracuje na Wyspach i borykam się z okropną fobią społeczną. Mam pracę, której szczerze nienawidzę, bo codziennie spotykam się z masą ludzi, a każdy dzień jest walką. Ciągle w głowie jedna i ta sama myśl "Ci ludzie Cię nienawidzą, jesteś nie lubianą osobą, nie powinnaś się odzywać". Jak już spróbowałam raz, później cały tydzien analizowałam czy powiedziałam to dobrze i czy nie wzięli mnie za kretynkę. Raz nawet wyszłam ze znajomymi z pracy na karaoke, jednak lęk był taki paraliżujący, że po pół godzinie uciekłam. Czuje się jakby ktoś wrzucił mnie do głębokiego oceanu a ja gwałtownie bije rękami i nogami o wodę, żeby tylko jakoś utrzymać się na powierzchni. 2/10- nie polecam.
A gdzie pracujesz, jeśli można spytać? Też często mam takie myśli, że ktoś mnie nienawidzi, choć wiem, że to nieprawda... Wkręcamy sobie to po prostu, jak cudownie byłoby wyłączyć ten głos w głowie, który nam tak mówi...
L1sek napisał(a):Serio polecam złożyć CV nawet i do Wawki, Wrocka czy Krakowa, jeśli dostaniesz ofertę to wynajmiesz jakiś pokoik i spokojnie starczy Ci na wygodne życie i jeszcze coś odłożysz, a doświadczenie zdobyte jest bezcenne. Jest to jeszcze o tyle dobre, że jak Ci się coś nie pyknie to możesz o tym spokojie zapomnieć, bo ludzie i pracodawcy nie z Twoich okolic.
Marzy mi się to, ale nie dałbym rady pogodzić tego z dziennymi studiami i nie miałbym za co przeżyć do pierwszej wypłaty. Może po skończeniu licencjatu. Popróbuję jeszcze tutaj.
Aaa, myślałem, że studiujesz zaocznie. No to powodzenia, ale na wiele bym nie liczył w małej mieścinie, mając 3 msc wakacji na pracę. Może jakieś płatne praktyki albo staż?
Wy się martwicie, bo 3 tygodnie się do was nikt nie odezwał jeszcze, a ja już od miesiąca czekam na jakiś odzew. Już wysłałam do niemalże wszystkich możliwych miejsc w moim zawodzie w najbliższym większym mieście.
Miałam jedną rozmowę, ale ją zaprzepaściłam. Najpierw mnie kobieta wyśmiała o zarobki i oferowała mi nie za bardzo odpowiadające mi warunki. Ponad to kazała mi czekać co chwila, bo była zajęta. Doszłam do wniosku że nie chcę tam pracować, ale zamiast to powiedzieć wprost, to....uciekłam stamtąd bez słowa. Tak wiem, zachowałam się jak idiotka, ale bałam się że się będę musiała przed nią tłumaczyć że sobie to przemyślałam i nie bardzo mi to odpowiadają takie warunki i że ona znowu będzie mi jakieś kazania odprawiać.
Trochę teraz żałuję, bo jw. minął miesiąc i telefon milczy i boję się że się już nikt nie odezwie.
już lepsze coś takiego niż nieśmiertelne "oferujemy atrakcyjne wynagrodzenie"
nosz ja ebię, czy to tak trudno napisać ile na godzinę czy na miesiąc i oszczędzić komuś i sobie fatygi związanej z dojazdem i stratą czasu gdy taka atrakcyjna oferta okazuje się być czymś pokroju 1400/miech?
Zas napisał(a):wiem, już w Stonce maja więcej... Stonka blisko... ale czy kogoś szukają?
Nie polecam. Z moich informacji wynika, że to praca ciężka i mało przyjemna. Nawet nie można spokojnie towaru rozłożyć, bo bez przerwy chodzą ludzie. A później pewnie kazaliby ci jeszcze się przyuczyć na kasie, co jest przechlapanym zajęciem. Tym bardziej w takim kiepskim regionie jak u ciebie, czyli Lublin.
Słuchajcie, odezwali się do mnie z Edynburga! Za tydzień we wtorek mam rozmowę kwalifikacyjną i oczywiście już się stresuję... Niezbyt to wysokie stanowisko, bo pokojówka, ale już mam wizje przed sobą, że coś źle zrobię, niedokładnie wyczyszczę, coś przeoczę i mnie stamtąd wykopią albo zrównają z ziemią... Dlaczego nie mogę być normalną osobą?