15 Maj 2014, Czw 13:15, PID: 392878
Wiem, że trochę już ten temat ma, ale tak tylko chciałam się wypisać. Myślałam, że nie będę miała problemów z wykręcaniem się z wesel, bo w mojej rodzinie wesela: a) zdarzają się rzadko, b) rzadko ktoś mnie na nie zaprasza, c) nikt specjalnie mojej obecności nie wyczekuje, więc bez problemu mogę nie przychodzić.
Niestety nie pomyślałam o koleżankach. Miałam i mam ich zawsze mało, a zresztą nie przyszłoby mi do głowy, żeby ktoś mógł chcieć mnie zapraszać, bo były to raczej bardziej powierzchowne relacje, które też po jakimś czasie się urywały. Powinnam się więc cieszyć, że ktoś o mnie pomyślał i mnie zaprasza, ale nie do końca tak jest. Chyba przez to straciłam jedną koleżankę. Zaprosiła mnie kiedyś na swój ślub, a ja odmówiłam, właściwie nie podając żadnej przyczyny konkretnej i ogólnie tak głupio wyszło. Potem było mi nawet głupio do niej zwyczajnie napisać, pogadać czy się spotkać. Ona też się od tego czasu nie odzywała, więc można powiedzieć, że przez to się posypał kontakt.
Teraz zaprosiła mnie inna koleżanka i znowu nie wiem co mam zrobić. Jak się wykręcić, ale tak, żeby nikt się na mnie nie obraził i żeby wyszło to jakoś normalnie. Pójście na wesele nie za bardzo wchodzi w grę. Nie pracuję, więc nie mam pieniędzy, a nie wyobrażam sobie mówić, że nie przyjdę ze względu na kasę. Jakoś tak materialistycznie to brzmi :-P. Z kolei ta koleżanka nie wiem o tym, że boję się obcych ludzi, tym bardziej takich zbiegowisk, że nie tańczę i tak dalej. Nie chcę tam siedzieć za stołem jak kij, bo to na pewno nie sprawi ani mi ani nikomu przyjemności.
Może ktoś wie jak odmówić tak, żeby nie urazić kogoś, a nie wyjść na kompletnego dziwoląga?
Niestety nie pomyślałam o koleżankach. Miałam i mam ich zawsze mało, a zresztą nie przyszłoby mi do głowy, żeby ktoś mógł chcieć mnie zapraszać, bo były to raczej bardziej powierzchowne relacje, które też po jakimś czasie się urywały. Powinnam się więc cieszyć, że ktoś o mnie pomyślał i mnie zaprasza, ale nie do końca tak jest. Chyba przez to straciłam jedną koleżankę. Zaprosiła mnie kiedyś na swój ślub, a ja odmówiłam, właściwie nie podając żadnej przyczyny konkretnej i ogólnie tak głupio wyszło. Potem było mi nawet głupio do niej zwyczajnie napisać, pogadać czy się spotkać. Ona też się od tego czasu nie odzywała, więc można powiedzieć, że przez to się posypał kontakt.
Teraz zaprosiła mnie inna koleżanka i znowu nie wiem co mam zrobić. Jak się wykręcić, ale tak, żeby nikt się na mnie nie obraził i żeby wyszło to jakoś normalnie. Pójście na wesele nie za bardzo wchodzi w grę. Nie pracuję, więc nie mam pieniędzy, a nie wyobrażam sobie mówić, że nie przyjdę ze względu na kasę. Jakoś tak materialistycznie to brzmi :-P. Z kolei ta koleżanka nie wiem o tym, że boję się obcych ludzi, tym bardziej takich zbiegowisk, że nie tańczę i tak dalej. Nie chcę tam siedzieć za stołem jak kij, bo to na pewno nie sprawi ani mi ani nikomu przyjemności.
Może ktoś wie jak odmówić tak, żeby nie urazić kogoś, a nie wyjść na kompletnego dziwoląga?