05 Cze 2009, Pią 17:58, PID: 154665
Dobrnąłem do granic wytrzymałości ludzkiej, stroniąc od wszystkiego, co mi niepotrzebne. Żyłem jak mnich, mieszkając okresowo sam i mając tylko kilka płyt i radio. Nie spotykałem się ze znajomymi, nie imprezowałem, nie piłem alkoholu. Stale medytowałem, życie podporządkowując swoim obawom i paranojom, hipochondrycznym skłonnościom, lękom, irracjonalnościom, przeświadczeniom, doświadczeniom, emocjom, kształtującym roszczenia.
Roszczenia ubierałem w formę, nadając im kształt postulatów. Wyważałem swoje emocje zatem i nazywałem je, określałem ich genezę. Docierając do żródeł obaw życie moje stało się ciągłą eksploracją swojego wnętrza i zgłębianiem siebie, a także praw natury. Osiągając harmonię oddziaływań miedzyludzkich, próbowałem planować wyważenie uczuć, które były po latach walk z fobią przytłaczające. Czułem się zmęczony i wiedziałem, że jesli nie odizoluję się od otoczenia, to nigdy nie przestanę być samotnikiem i włóczykijem. Wiedziałem, że ogrom niepowodzeń oraz mętne perspektywy mogłyby mnie doprowadzic do niekontrolowanych frustracji.
Mógłbym zgorzknieć w stopniu, w którym sprokurowałbym sytuację do tragedii, ponieważ nic nie zaleczyłoby mojego bólu po udrękach życia. Nie chciałem stać się bezwładnym głazem, zatem poszukiwałem dróg racjonalnego rozwoju, by pozbyć się tego, co odsuwało mnie od innych.
Dziś nie czuję się już tak samotny, a afekt czynu schodzi na dalszy plan. Panuję nad swoim życiem i uśmiecham się, ale ciągle jako mnich mam obawy.
Roszczenia ubierałem w formę, nadając im kształt postulatów. Wyważałem swoje emocje zatem i nazywałem je, określałem ich genezę. Docierając do żródeł obaw życie moje stało się ciągłą eksploracją swojego wnętrza i zgłębianiem siebie, a także praw natury. Osiągając harmonię oddziaływań miedzyludzkich, próbowałem planować wyważenie uczuć, które były po latach walk z fobią przytłaczające. Czułem się zmęczony i wiedziałem, że jesli nie odizoluję się od otoczenia, to nigdy nie przestanę być samotnikiem i włóczykijem. Wiedziałem, że ogrom niepowodzeń oraz mętne perspektywy mogłyby mnie doprowadzic do niekontrolowanych frustracji.
Mógłbym zgorzknieć w stopniu, w którym sprokurowałbym sytuację do tragedii, ponieważ nic nie zaleczyłoby mojego bólu po udrękach życia. Nie chciałem stać się bezwładnym głazem, zatem poszukiwałem dróg racjonalnego rozwoju, by pozbyć się tego, co odsuwało mnie od innych.
Dziś nie czuję się już tak samotny, a afekt czynu schodzi na dalszy plan. Panuję nad swoim życiem i uśmiecham się, ale ciągle jako mnich mam obawy.