30 Paź 2012, Wto 19:30, PID: 323043
Witam.
Na wstępie powiem, że nie mam raczej fobii społecznej, tylko nerwice natręctw oraz zaburzenia depresyjne, ale myślę, że wielu z Was mogło mieć podobny problem co ja.
Mianowicie jestem strasznie samotnym człowiekiem. Nie będę teraz opisywał całej swojej historii, ale życie mnie doświadczyło i mimo młodego wieku wiele przeszedłem, m.in śmierć matki (gdy miałem 13 lat), patologie w rodzinie (agresywny ojciec, który znęcał się psychicznie nad rodziną, gdy zostałem z nim sam przeszło na mnie), problemy zdrowotne. Przez jakieś 4 lata izolowałem się od ludzi. Samotność nawet wydawała się fajna, ale do czasu. Przez całe gimnazjum izolowałem się od społeczeństwa, po lekcjach siedziałem w domu przed komputerem. Najgorsza była druga połowa 3 klasy gdy dostałem silnych dolegliwości gastrycznych, przychodziłem na 1 lekcje i wracałem do domu. Ciągle spanikowany, wkręcałem sobie, że mam raka jelit albo żołądka, badania wykazały, że to tylko refluks żołądkowo - przełykowy i przepuklina rozworu przełykowego, więc nic groźnego... Jestem obecnie w 2 klasie LO mam 17 lat widzę po rówieśnikach, że mają znajomych, przyjaciół, spędzają wspólnie czas. Ja nie tyle co boje się ludzi co po prostu nie mam z kim a bardzo bym chciał. W szkole załatwiłem sobie nauczanie indywidualne (z tego względu, że nie byłem w stanie wysiedzieć aż tylu godzin miałem przez to ze wszystkiego nkl w 1 klasie i dzięki nauczaniu zdałem) więc tylko tyle widzę się z ludźmi co na przerwach porozmawiam z ludźmi z byłej klasy i to tyle. Po zajęciach, które często kończą się wcześniej, bo na nauczaniu indywidualnym jest dużo mniej godzin, siedzę praktycznie ciągle w domu przed komputerem. Nie mam z kim wyjść, czasami z jakimiś znajomymi (których mam niewielu) wyskoczy się na piwo i to tyle. Rodziny też nie mam, od czasu do czasu odwiedzę którąś z dorosłych już sióstr i na tym polegają u mnie "relacje rodzinne"... Nie mogę rozwijać swojej pasji, interesuje się muzyką, gram na gitarze, ale nie mogę tego robić ze względu na brak instrumentu. Postanowiłem zacząć grać na elektryku i tu zaczęły się schody, ponieważ nie mogę dobrać odpowiedniego instrumentu, kupowałem i zawsze coś mi nie pasowało, sprzedawałem i tak w kółko (przerobiłem w ten sposób dwie gitary), trwa to długi czas przez co się nie rozwijam... Niby jest to błahostka i wiem, że to głupie, ale dla mnie stanowi to duży problem, bo wydaje mi się, że rozwijanie swojej pasji byłoby w moim przypadku wskazane, zawsze to jakieś zajęcie inne niż komputer. Pozostaje jedynie mieć nadzieje, że znajdę to czego szukam i będę grał...
Kolejną kwestią są problemy natury psychicznej, ciągły "natłok", "gonitwa" myśli często natrętnych, problemy z podejmowaniem nawet najprostszych decyzji, czasem lęki, natręctwa, ciągłe uczucie wstydu. To też nie pozwala mi normalnie funkcjonować...
Wracając do tematu samotności bardzo chciałbym mieć z kim spędzać czas, ale bardzo ciężko poznawać mi nowych ludzi. Ciężko o wartościowe osoby z którymi można zawrzeć dobrą znajomość a nawet przyjaźń. Nie raz słyszałem zdanie "wyjdź do ludzi" tylko na czym to polega? Mam wyjść na ulicę i zaczepiać ludzi, że szukam znajomych? Wezmą mnie za wariata. Bo nie wiem gdzie można szukać kontaktu z ludźmi... W dodatku jestem strasznie nieśmiały (do tego stopnia, że wstydzę się czasami zapytać o coś w sklepie itp) co znacznie utrudnia poznawanie nowych osób. Poza tym kolejny problem stanowi to, że lubię obracać się raczej w starszym towarzystwie, wolę być w towarzystwie osób starszych ode mnie, z kolei starsi nie zawsze chętnie zadają się z młodszymi. Podobają mi się też starsze kobiety, na młodsze ani rówieśniczki praktycznie nie zwracam uwagi, m.in dlatego jestem sam...
Proszę nie piszcie "idź do psychologa", chodziłem do kilku i nic mi to nie dało. Nie wierzę w psychoterapie i nie mam zamiaru więcej odwiedzać psychologów, po prostu ich nie lubię. Chodziłem też do psychiatry, biorę Sulpiryd, ale niewiele pomaga. Poważanie zastanawiam się nad leczeniem benzodiazepinami na własną rękę, trochę interesuje się farmakologią, wiele czytałem o tych środkach i generalnie wielu osobom to pomogło. Co prawda z biegiem czasu rośnie zjawisko tolerancji i osoba uzależniona od benzo trafia na odwyk, ale można mieć chociaż ten miesiąc normalnego życia, bez problemów.
Już kończąc... Znacie jakieś sposoby na samotność i pozbycie się tych wszystkich problemów? Dla mnie to co dla normalnej osoby stanowi drobnostkę albo jest normalną sprawą, jest wielkim problemem, wszystkim się przejmuje, wszystko biorę do siebie i mam zero dystansu. Chciałbym to zmienić, ale nie wiem jak i nie wiem do kogo zwrócić się o pomoc.
Jeśli komuś chciało się to przeczytać to serdeczne dzięki, będę wdzięczny za odpowiedzi.
Pozdrawiam.
Na wstępie powiem, że nie mam raczej fobii społecznej, tylko nerwice natręctw oraz zaburzenia depresyjne, ale myślę, że wielu z Was mogło mieć podobny problem co ja.
Mianowicie jestem strasznie samotnym człowiekiem. Nie będę teraz opisywał całej swojej historii, ale życie mnie doświadczyło i mimo młodego wieku wiele przeszedłem, m.in śmierć matki (gdy miałem 13 lat), patologie w rodzinie (agresywny ojciec, który znęcał się psychicznie nad rodziną, gdy zostałem z nim sam przeszło na mnie), problemy zdrowotne. Przez jakieś 4 lata izolowałem się od ludzi. Samotność nawet wydawała się fajna, ale do czasu. Przez całe gimnazjum izolowałem się od społeczeństwa, po lekcjach siedziałem w domu przed komputerem. Najgorsza była druga połowa 3 klasy gdy dostałem silnych dolegliwości gastrycznych, przychodziłem na 1 lekcje i wracałem do domu. Ciągle spanikowany, wkręcałem sobie, że mam raka jelit albo żołądka, badania wykazały, że to tylko refluks żołądkowo - przełykowy i przepuklina rozworu przełykowego, więc nic groźnego... Jestem obecnie w 2 klasie LO mam 17 lat widzę po rówieśnikach, że mają znajomych, przyjaciół, spędzają wspólnie czas. Ja nie tyle co boje się ludzi co po prostu nie mam z kim a bardzo bym chciał. W szkole załatwiłem sobie nauczanie indywidualne (z tego względu, że nie byłem w stanie wysiedzieć aż tylu godzin miałem przez to ze wszystkiego nkl w 1 klasie i dzięki nauczaniu zdałem) więc tylko tyle widzę się z ludźmi co na przerwach porozmawiam z ludźmi z byłej klasy i to tyle. Po zajęciach, które często kończą się wcześniej, bo na nauczaniu indywidualnym jest dużo mniej godzin, siedzę praktycznie ciągle w domu przed komputerem. Nie mam z kim wyjść, czasami z jakimiś znajomymi (których mam niewielu) wyskoczy się na piwo i to tyle. Rodziny też nie mam, od czasu do czasu odwiedzę którąś z dorosłych już sióstr i na tym polegają u mnie "relacje rodzinne"... Nie mogę rozwijać swojej pasji, interesuje się muzyką, gram na gitarze, ale nie mogę tego robić ze względu na brak instrumentu. Postanowiłem zacząć grać na elektryku i tu zaczęły się schody, ponieważ nie mogę dobrać odpowiedniego instrumentu, kupowałem i zawsze coś mi nie pasowało, sprzedawałem i tak w kółko (przerobiłem w ten sposób dwie gitary), trwa to długi czas przez co się nie rozwijam... Niby jest to błahostka i wiem, że to głupie, ale dla mnie stanowi to duży problem, bo wydaje mi się, że rozwijanie swojej pasji byłoby w moim przypadku wskazane, zawsze to jakieś zajęcie inne niż komputer. Pozostaje jedynie mieć nadzieje, że znajdę to czego szukam i będę grał...
Kolejną kwestią są problemy natury psychicznej, ciągły "natłok", "gonitwa" myśli często natrętnych, problemy z podejmowaniem nawet najprostszych decyzji, czasem lęki, natręctwa, ciągłe uczucie wstydu. To też nie pozwala mi normalnie funkcjonować...
Wracając do tematu samotności bardzo chciałbym mieć z kim spędzać czas, ale bardzo ciężko poznawać mi nowych ludzi. Ciężko o wartościowe osoby z którymi można zawrzeć dobrą znajomość a nawet przyjaźń. Nie raz słyszałem zdanie "wyjdź do ludzi" tylko na czym to polega? Mam wyjść na ulicę i zaczepiać ludzi, że szukam znajomych? Wezmą mnie za wariata. Bo nie wiem gdzie można szukać kontaktu z ludźmi... W dodatku jestem strasznie nieśmiały (do tego stopnia, że wstydzę się czasami zapytać o coś w sklepie itp) co znacznie utrudnia poznawanie nowych osób. Poza tym kolejny problem stanowi to, że lubię obracać się raczej w starszym towarzystwie, wolę być w towarzystwie osób starszych ode mnie, z kolei starsi nie zawsze chętnie zadają się z młodszymi. Podobają mi się też starsze kobiety, na młodsze ani rówieśniczki praktycznie nie zwracam uwagi, m.in dlatego jestem sam...
Proszę nie piszcie "idź do psychologa", chodziłem do kilku i nic mi to nie dało. Nie wierzę w psychoterapie i nie mam zamiaru więcej odwiedzać psychologów, po prostu ich nie lubię. Chodziłem też do psychiatry, biorę Sulpiryd, ale niewiele pomaga. Poważanie zastanawiam się nad leczeniem benzodiazepinami na własną rękę, trochę interesuje się farmakologią, wiele czytałem o tych środkach i generalnie wielu osobom to pomogło. Co prawda z biegiem czasu rośnie zjawisko tolerancji i osoba uzależniona od benzo trafia na odwyk, ale można mieć chociaż ten miesiąc normalnego życia, bez problemów.
Już kończąc... Znacie jakieś sposoby na samotność i pozbycie się tych wszystkich problemów? Dla mnie to co dla normalnej osoby stanowi drobnostkę albo jest normalną sprawą, jest wielkim problemem, wszystkim się przejmuje, wszystko biorę do siebie i mam zero dystansu. Chciałbym to zmienić, ale nie wiem jak i nie wiem do kogo zwrócić się o pomoc.
Jeśli komuś chciało się to przeczytać to serdeczne dzięki, będę wdzięczny za odpowiedzi.
Pozdrawiam.