12 Wrz 2009, Sob 8:27, PID: 175078
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12 Wrz 2009, Sob 8:28 przez tr3bor91.)
Samotność to jedna z najgorszych rzeczy, która może spotkać człowieka...czasami jest równie bolesna jak śmierć kogoś bliskiego. Mnie niestety ten problem również dotyczy. Nie mam nawet tych znajomych w realu, właściwie wszyscy się ode mnie odwrócili, wszyscy mają mnie gdzieś. Ale tak naprawdę ich rozumiem, dla nich zawsze byłem nikim...te wszystkie znajomości z dawnych lat - czuję, że były fałszywe, ludzie oczekiwali tylko korzyści dla samych siebie. Może się mylę, ale tak właśnie czuję...z tego co widzę teraz, sytuacja się nie zmieniła...a jeśli już - to na gorsze. Chciałbym się kiedyś stąd wyrwać, nie odpowiada mi życie w środowisku, w którym nic dobrego już mnie nie spotka.
Do niedawna próbowałem zabić tą samotnośc poprzez znajomości internetowe. Niektóre z nich przerodziły się poniekąd w "przyjaźnie". Dlaczego napisałem wyraz przyjaźń w cudzysłowiu? Bo to nie była prawdziwa przyjaźń...sam siebie oszukiwałem, wymagałem czegoś co było niemożliwe do zrealizowania. Sam też zbyt dużo obiecywałem tym osobom, robiłem im jakieś nadzieje nie wiadomo na co No i do tego dochodzi zrywanie tych wszystkich znajomości - akurat w tej "dziedzinie" jestem mistrzem. Żadna z nich nie przetrwała dłużej niż dwa miesiące.
Ja chyba nie potrafię być przyjacielem ani nawet dobrym znajomym...nie wiem gdzie dokładnie leży tego przyczyna. Może w niskiej samoocenie? Mam wrażenie, że wszystkich zanudzam swoją paplaniną i wolę zerwać kontakt, bo i tak na dłuższą metę jetem nie do zniesienia. I tak to się ciągnie w nieskończoność, teraz nawet już nie szukam nikogo, kto pomógłby mi się nie czuć samotnym człowiekiem. Wchodzę tylko na czaty, żeby poczuć obecność innych ludzi - choćby w tym świecie wirtualnym. To nawet pomaga...ale ciągle gdzieś tam pozostaje marzenie o przyjaźni, niestety dla mnie nierealne do spełnienia. Jestem chyba stworzony do życia w samotności.
Do niedawna próbowałem zabić tą samotnośc poprzez znajomości internetowe. Niektóre z nich przerodziły się poniekąd w "przyjaźnie". Dlaczego napisałem wyraz przyjaźń w cudzysłowiu? Bo to nie była prawdziwa przyjaźń...sam siebie oszukiwałem, wymagałem czegoś co było niemożliwe do zrealizowania. Sam też zbyt dużo obiecywałem tym osobom, robiłem im jakieś nadzieje nie wiadomo na co No i do tego dochodzi zrywanie tych wszystkich znajomości - akurat w tej "dziedzinie" jestem mistrzem. Żadna z nich nie przetrwała dłużej niż dwa miesiące.
Ja chyba nie potrafię być przyjacielem ani nawet dobrym znajomym...nie wiem gdzie dokładnie leży tego przyczyna. Może w niskiej samoocenie? Mam wrażenie, że wszystkich zanudzam swoją paplaniną i wolę zerwać kontakt, bo i tak na dłuższą metę jetem nie do zniesienia. I tak to się ciągnie w nieskończoność, teraz nawet już nie szukam nikogo, kto pomógłby mi się nie czuć samotnym człowiekiem. Wchodzę tylko na czaty, żeby poczuć obecność innych ludzi - choćby w tym świecie wirtualnym. To nawet pomaga...ale ciągle gdzieś tam pozostaje marzenie o przyjaźni, niestety dla mnie nierealne do spełnienia. Jestem chyba stworzony do życia w samotności.