12 Lut 2010, Pią 23:16, PID: 195908
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13 Lut 2010, Sob 0:01 przez krys840.)
Żyję na bardzo dużym dystansie i zdaje się to ogólnie wyglądać na niestabilność emocjonalną, niedojrzałość, i rzeczywiście, czuję się wewnętrznie ogromnie spięty, przytłoczony i brakuje mi dojrzałości w przy tak dużej obecnie presji otoczenia, by pogodzić wszystkie role społeczne. Dlatego chcąc nie chcąc zaczynam nawoływać podobnych sobie ludzi, żeby się utwierdzić w przekonaniach, że trudno znaleźć równowagę dziś. Samotność w swej naturze popycha mnie do takich działań, by te pozwoliły mi znieść haniebny stan braku niejako akceptacji, odrzucenia przez system, które wymogi niszczą mnie. Wiem, że potrzebuję czasu, ażeby zdobyć doświadczenie, umiejętność, wiedzę i moc do pełnienia wszystkich funkcji społecznych, dlatego samotność zmusza mnie do tego, by przede wszystkim pozostać wolnym od bez liku obciążeń i inicjatyw społecznych. Nie da się tak naprawdę jej znieść do końca i by tak było, trzeb żyć niezmiernie wolno, bo trudno od siebie wymagać, nie mając na bieżąco potwierdzenia swoich starań. W czynnym emocjonalnie życiu społecznym jest podobnie w sytuacji, gdy standardy nas przytłaczają i pozostawiają gdzieś daleko od innych. Dlatego, żeby pozbyć się wyrwy w duszy, którą jest coraz bardziej patologiczny stan fizyczny, stopniowa degeneracja poprzez aktywność społeczną, trzeba zostać na długi czas zupełnie samemu, by zrogowaciałe odkształcenie fizyczne w postaci piętna społecznego nie targało człowiekiem, jak co poniektórymi z nas, którzy mają nerwicowe i inne problemy. Całe życie moje to zrywy emocjonalne i próby pozornego zaangażowania się w role społeczne oraz wycofanie, regeneracja, czasem wegetacja, po to, by dostosować własny rozwój do stricte biologicznych możliwości. Najistotniejsze jest jednak to, że nigdy nie zajmuję się tym, co jest szkodliwe i zbyt obciążające, a rozwijam się indywidualnie, szukając sobie kosztem izolacji odpowiednich bodźców. Trzeba czasu, żebym mógł w pełni zanurzyć się wir życia społecznego, które przytłacza. Będzie moim zdaniem masowa katastrofa, jeśli będzie tak dalej.
Chciałbym poznać ludzi takich jak ja, którzy starają się żyć w harmonii z otoczeniem, bo boją się wybuchu agresji czy załamania formy.
Choć pustaka emocjonalna mnie czasem zabija, to i tak wolę pozsotać sam, więc to musi świadczyć o jakimś głębszym sensie moich perypetii życia.
Chciałbym poznać ludzi takich jak ja, którzy starają się żyć w harmonii z otoczeniem, bo boją się wybuchu agresji czy załamania formy.
Choć pustaka emocjonalna mnie czasem zabija, to i tak wolę pozsotać sam, więc to musi świadczyć o jakimś głębszym sensie moich perypetii życia.