19 Sty 2010, Wto 20:18, PID: 193823
Klocek napisałeś: Drobna poprawka - nie z poczucia, tylko z samego faktu braku umiejętności radzenia sobie.
Ja myślę, że depresja jest wynikiem świadomości o tym, że sobie nie radzimy. Nie każdy kto sobie nie radzi z czymś z życiu zapada na depresję. Inni porażki traktują jako wyzwanie i motywację do jeszcze większej pracy, a inni w identycznej sytuacji mogą się załamać. Wiadomo, że depresja jest reakcją na coś złego co się wydarzyło bądź obecnie dzieje w życiu osoby chorej. Popadając w depreje często na początku jej trwania możemy nie zdawać sobie sprawy, że to depresja. Czasmi takie oosoby dziwią się co się z nimi dzieje i nie potrfaią powiedzieć dlaczego. Gdyż przyczyna tkwi gdzieś głęboko w osobie i do tej pory pozostała nieuświadomiona. Chodzi o to, że czasem nie musi wydarzyć się nic szczególnego aby zapaść na depresję, czasami ktoś obiektywnie może stwierdzić, że w zasadzie wszystko idzie pomyślnie, przeciewnie mam powody aby się cieszyć, a tu mimo wszystko depraesja!
dalej napisałeś: Powiem Ci, że nie ma takiej stałej, której by się nie dało zmienić. Co najwyżej trzeba będzie poświęcić więcej czasu, żeby ją pokonać.
A czy ja zasugerowałam, że z dystymii nie da się wyleczyć? Ja tylko powiedziałm, że z powodu mało widocznych objawów dystymia może bardzo dlugo być nie rozpoznana u kogoś. I stąd tu moje stwierdzenie, że to taka "stała" w życiu chorego. Wiadomo, że nie ma absolutnych stałych w osobowości człowieka, których w jakimś tam stponiu nie dałoby się zmienić.
Napisałęś też: Bo niestety tak właśnie jest. Dystymia to nie choroba w sensie, że coś złego jest "przyklejone" do skądinąd zdrowego organizmu. Dystymia to wada konstrukcyjna. Nie można się jej pozbyć, trzeba zamiast tego przepisać na nowo całą osobowość. Od początku nauczyć się określonych reakcji na określone sytuacje, napełnić umysł nowymi myślami.
W każdym zaburzeniu powodem właśnie zaistnienia danego zaburzenia są źle skonstrułowane schematy poznawcze u chorego. Złe nawyki myślowe itp. To się właśnie zmienia przy pomocy terapii, uczy się pacjęta tworzyć nowe schematy, nawyki. Natomiast wiadomo, że te błędy w myśleniu, postrzeganiu wynikają ze złych doświadczeń, niekiedy to jest reackja na różne traumy z jakimi ktoś musiał się w życiu zmierzyć. Niekiedy te zaburzenia mogą też dotyczyć osobowości ale nie muszą. Tak czy inaczej zaburzenia się leczy i zaburzenia osobowości też się leczy.
co do wypowiedzi: Nie sądzę. Zamiast skupiać się na objawach, lepiej usunąć przyczyny. Dystymia nie bierze się znikąd; jest skutkiem długotrwałego stresu. A stres bierze się stąd, że żyjemy w złej sytuacji. Musimy więc tą sytuację zmienić, a w tym celu najpierw uwierzyć, że jej zmiana leży w zasięgu naszych możliwości.
Owszem należy skupić się na przyczynach zaburzenia, a nie tylko na objawach. Jednak wyleczenie nie polega na zmianie sytuacji, tylko na zmianie sposobu reagowania i myślenia o danej sytuacji. Czyli pacjęt musi zmierzyć się z "demonami" przeszłości, musi przerobić pewne sytuacje, które miały na niego wpływ. Musi to przerobić włąśnie po to aby złe doświadczenia nie zaburzały jego spojrzenia na rzeczywistość, na to co dzieje się obecnie. Musi nauczyć się właściwie reagować, stworzyć nowe, zdrowe schematy poznawcze.
Gdyby diagnostyka była nie istotna to po co to w ogóle kwalifikować? Gdyby tak samo leczyło się natręctwa, czy depresję to po co to inaczej nazwyać i po co tyle różnych terapii się stosuje? W takim razie powinno być jedno określenie dla wszytskich: ZABURZENIE, bez rozróżniania na fobie społeczną, lęk uogólniony, czy zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, czy nerwice lękową.
Według mnie to zozróżnienie nie jest bez przyczyny. Na pewno inaczej powinno się leczyć nerwicę natręctw, a np. fobie społeczną. Dlatego uważam, że ważne jest rozróżnienie czy ktoś ma dystymie, czy fobie społeczną.
Jednak co do leków to stosuje się głównie leki przeciwdepresyjne zaróno w fobii społ., jak i depresji z lękiem, czy zaburzeń natręctw. Jednak terapia przebiega nieco inaczej.
Tym bardziej, iż często uważą się, iż dystymia wynika z przyczyn biologicznych co za tym idzie możliwe, że pacjęt do końca życia będzie musiał brać leki aby wyrównać chemie w mózgu podobnie jak w przypadku chorób serca pacjęt musi brać leki aby puls, ciśnienie utrzymywało się na stałym poziomie.
Sosen nie wszytsko tak dokładnie leczy się tak samo.
Ja myślę, że depresja jest wynikiem świadomości o tym, że sobie nie radzimy. Nie każdy kto sobie nie radzi z czymś z życiu zapada na depresję. Inni porażki traktują jako wyzwanie i motywację do jeszcze większej pracy, a inni w identycznej sytuacji mogą się załamać. Wiadomo, że depresja jest reakcją na coś złego co się wydarzyło bądź obecnie dzieje w życiu osoby chorej. Popadając w depreje często na początku jej trwania możemy nie zdawać sobie sprawy, że to depresja. Czasmi takie oosoby dziwią się co się z nimi dzieje i nie potrfaią powiedzieć dlaczego. Gdyż przyczyna tkwi gdzieś głęboko w osobie i do tej pory pozostała nieuświadomiona. Chodzi o to, że czasem nie musi wydarzyć się nic szczególnego aby zapaść na depresję, czasami ktoś obiektywnie może stwierdzić, że w zasadzie wszystko idzie pomyślnie, przeciewnie mam powody aby się cieszyć, a tu mimo wszystko depraesja!
dalej napisałeś: Powiem Ci, że nie ma takiej stałej, której by się nie dało zmienić. Co najwyżej trzeba będzie poświęcić więcej czasu, żeby ją pokonać.
A czy ja zasugerowałam, że z dystymii nie da się wyleczyć? Ja tylko powiedziałm, że z powodu mało widocznych objawów dystymia może bardzo dlugo być nie rozpoznana u kogoś. I stąd tu moje stwierdzenie, że to taka "stała" w życiu chorego. Wiadomo, że nie ma absolutnych stałych w osobowości człowieka, których w jakimś tam stponiu nie dałoby się zmienić.
Napisałęś też: Bo niestety tak właśnie jest. Dystymia to nie choroba w sensie, że coś złego jest "przyklejone" do skądinąd zdrowego organizmu. Dystymia to wada konstrukcyjna. Nie można się jej pozbyć, trzeba zamiast tego przepisać na nowo całą osobowość. Od początku nauczyć się określonych reakcji na określone sytuacje, napełnić umysł nowymi myślami.
W każdym zaburzeniu powodem właśnie zaistnienia danego zaburzenia są źle skonstrułowane schematy poznawcze u chorego. Złe nawyki myślowe itp. To się właśnie zmienia przy pomocy terapii, uczy się pacjęta tworzyć nowe schematy, nawyki. Natomiast wiadomo, że te błędy w myśleniu, postrzeganiu wynikają ze złych doświadczeń, niekiedy to jest reackja na różne traumy z jakimi ktoś musiał się w życiu zmierzyć. Niekiedy te zaburzenia mogą też dotyczyć osobowości ale nie muszą. Tak czy inaczej zaburzenia się leczy i zaburzenia osobowości też się leczy.
co do wypowiedzi: Nie sądzę. Zamiast skupiać się na objawach, lepiej usunąć przyczyny. Dystymia nie bierze się znikąd; jest skutkiem długotrwałego stresu. A stres bierze się stąd, że żyjemy w złej sytuacji. Musimy więc tą sytuację zmienić, a w tym celu najpierw uwierzyć, że jej zmiana leży w zasięgu naszych możliwości.
Owszem należy skupić się na przyczynach zaburzenia, a nie tylko na objawach. Jednak wyleczenie nie polega na zmianie sytuacji, tylko na zmianie sposobu reagowania i myślenia o danej sytuacji. Czyli pacjęt musi zmierzyć się z "demonami" przeszłości, musi przerobić pewne sytuacje, które miały na niego wpływ. Musi to przerobić włąśnie po to aby złe doświadczenia nie zaburzały jego spojrzenia na rzeczywistość, na to co dzieje się obecnie. Musi nauczyć się właściwie reagować, stworzyć nowe, zdrowe schematy poznawcze.
Gdyby diagnostyka była nie istotna to po co to w ogóle kwalifikować? Gdyby tak samo leczyło się natręctwa, czy depresję to po co to inaczej nazwyać i po co tyle różnych terapii się stosuje? W takim razie powinno być jedno określenie dla wszytskich: ZABURZENIE, bez rozróżniania na fobie społeczną, lęk uogólniony, czy zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, czy nerwice lękową.
Według mnie to zozróżnienie nie jest bez przyczyny. Na pewno inaczej powinno się leczyć nerwicę natręctw, a np. fobie społeczną. Dlatego uważam, że ważne jest rozróżnienie czy ktoś ma dystymie, czy fobie społeczną.
Jednak co do leków to stosuje się głównie leki przeciwdepresyjne zaróno w fobii społ., jak i depresji z lękiem, czy zaburzeń natręctw. Jednak terapia przebiega nieco inaczej.
Tym bardziej, iż często uważą się, iż dystymia wynika z przyczyn biologicznych co za tym idzie możliwe, że pacjęt do końca życia będzie musiał brać leki aby wyrównać chemie w mózgu podobnie jak w przypadku chorób serca pacjęt musi brać leki aby puls, ciśnienie utrzymywało się na stałym poziomie.
Sosen nie wszytsko tak dokładnie leczy się tak samo.