06 Sie 2018, Pon 0:06, PID: 758071
Bycie gwałcicielem albo pedofilem wyklucza z gatunku ludzkiego, więc w ogóle już dalej nie analizujemy. Zakładam, że Blair nie należy do żadnej z tych grup.
06 Sie 2018, Pon 0:06, PID: 758071
Bycie gwałcicielem albo pedofilem wyklucza z gatunku ludzkiego, więc w ogóle już dalej nie analizujemy. Zakładam, że Blair nie należy do żadnej z tych grup.
06 Sie 2018, Pon 14:46, PID: 758134
@dziewczyna z naprzeciwka
nie rób offtopu
06 Sie 2018, Pon 15:06, PID: 758136
(05 Sie 2018, Nie 17:51)WinterWolf napisał(a): Czy jedzenie prawie 2 posiłków dziennie to już zaburzenie? Wilku, odczuwasz głód? To jest celowe głodzenie dla uczucia głodu? To raczej nie są duże posiłki? (05 Sie 2018, Nie 18:02)blair napisał(a): Ja nie czuję, że wyleczyłam się z zaburzeń odżywiania, pomimo tego, że jem bardzo zdrowo, regularnie i w dodatku ćwiczę. To jest w głowie. Nadal czuję tę obsesję jedzenia, chociaż na pewno jest ona słabsza niż kiedyś. Mam wyuczoną reakcję zajadania problemów i robienia sobie wyrzutów o każdy najmniejszy kawałek ciasta. W mojej głowie jest silnie zakodowane "chcesz być wartościowa? musisz być chuda i mało jeść". Dałabym wiele, żeby się tego pozbyć. To wydaje się problemem do przepracowania na terapii. Na pewno znasz osoby mające więcej ciałka, które są wartościowe. Najtrudniej jest takie myślenie zastosować wobec siebie, jakbyśmy byli ponad wszystkimi regułami, które stosujemy wobec innych. Ja z niedowagi i głodzenia się (chyba to był ówczesny sposób "okaleczania się" dla mnie) (czasem na cały dzień wystarczało mi kilka cukierków) przeszłam do wagi mocno prawidłowej, ale z napadowym objadaniem się (głównie w nocy jak się obudzę) na zmianę z głodzeniem. O ile wcześniej kobiety z krągłościami miałam za te najładniejsze (bo od zawsze wmawiano mi, że jestem za chuda + komentarze ludzi z internetów), to jak widzę swój odstający brzuszek z cellulitem i ramiona... to się waham czy nie zrobić sobie odchudzania. Trudno zaakceptować siebie
06 Sie 2018, Pon 16:49, PID: 758148
Czasem odczuwam, głównie w nocy. To nie chodzi o o uczucie głodu, tylko o to, żeby po prostu jeść mniej. Oczywiście są to dosyć małe posiłki, czasem moim śniadaniem jest kromka chleba, chociaż najchętniej nie jadłbym nic
06 Sie 2018, Pon 17:35, PID: 758162
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Sie 2018, Pon 17:38 przez blair.)
Ojej, ja doskonale wiem, że można jeść dużo i być szczupłą. To tylko kwestia ustalenia swojego zapotrzebowania kalorycznego. Staram się trzymać swojego limitu. Jestem też aktywna fizycznie. Co nie zmienia faktu, że byłabym w stanie choćby i teraz usiąść i zjeść tyle pizzy, że niejeden rosły chłop by przy mnie odpadł.
U mnie niestety nie chodzi tylko o bycie tłustą, ale o sam fakt jedzenia. Mam silnie wbite do głowy, że powinnam nie tylko mało ważyć, ale też mało jeść. Źródła upatruje w pewnej sytuacji z dzieciństwa. Jako dziecko byłam gruba, więc często słyszałam komentarze na temat swojej wagi i wyzwiska typu "ty gruba świnio". Jednak nie te wyzwiska najlepiej zapamiętałam, a co innego. Jako jedenastolatka zapisałam się na zajęcia taneczne. Miałam poczucie, że prowadząca już na wstępie zmierzyła mnie wzrokiem z obrzydzeniem. Byłam wtedy taką typową kluską z pucułowatymi policzkami i dużym brzuchem. Jako jedyna dziewczynka nie zostałam przyjęta do grupy tanecznej. Pamiętam do dziś słowa "prawdziwa dama je tyle, co ptaszek" skierowane do mnie przez tę panią. Niby nic takiego, ale dobrze to zapamiętałam. To, że przy kimś jem normalne porcje i nie udaję, że "jem tyle, co ptaszek", oznacza, że tej osobie ufam. Przy innych jestem ptaszkiem i lubię podkreślać, że jem malutko - lepiej się wtedy czuję.
08 Sie 2018, Śro 22:42, PID: 758512
Przez to, że jem dość mało i zdarza mi się nie tknąć jedzenia przez połowę dnia osoby z klasy już nie raz pytały czy nie mam anoreksji. A ostatnio czuję też coś w rodzaju obrzydzenia do mięsa.
08 Sie 2018, Śro 23:18, PID: 758517
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Sie 2018, Śro 23:19 przez paranormal987.)
Mnie kiedyś psycholog stwierdził zaburzenia odżywiania tylko dlatego, że z powodu problemów z żołądkiem zdecydowałem ograniczyć picie płynów do trochę ponad pół litra na dobę. Decyzja była psychiczna, ale podjąłem ją z powodu stanu fizycznego, więc chyba to była błędna diagnoza.
Cytat:Ojej, ja doskonale wiem, że można jeść dużo i być szczupłą. To tylko kwestia ustalenia swojego zapotrzebowania kalorycznegoMożna nawet jeść dużo i mieć BMI na poziomie wygłodzenia. Czasem "zarządzanie kaloryczne" organizmu żyje swoim własnym życiem.
05 Sty 2019, Sob 22:16, PID: 778506
Zajadałam to, z czym sobie nie umiałam poradzić w inny sposób. Teraz raczej to kontroluję, chociaż chyba już zawsze jednym z pierwszych impulsów będzie szukanie pocieszenia w lodówce.
Schudłam, ale nie wiem, czy kiedykolwiek będę zadowolona ze swojego ciała.
17 Sty 2019, Czw 19:35, PID: 780059
Ja nie mogę nic zjeść gdzieś do 15, wtedy dopiero odczuwam głód. Nie dam rady nic przełknąć wcześniej. Na samą myśl o jedzeniu robi mi się niedobrze.
13 Lip 2019, Sob 20:23, PID: 798769
Wszystkim zaburzonym polecam bloga Wilczogłodna Ja dzięki Ani zrozumiałam jak to wszystko działa i dlaczego wciąż trwam w błędnym kole. U mnie od ok. 10 lat na przemian: głodówki, objadanie się, bywały zdrowe miesiące, kiedy potrafiłam jeść jak normalny człowiek. Moja waga nieustannie się waha, choć od 2 lat jest w miarę stabilna. Ważne, że w tak zwanej normie, choć pilnuję się na okrągło, bo zdarzają mi się epizody kompulsywne. Da się to zwalczyć, bo byłam kiedyś rok w remisji. Zrobiłam to sama, jeszcze zanim odkryłam bloga Ani. Byłam wtedy mocno zmotywowana. Potem znów zaniedbanie, głodówki i fala ruszyła od nowa. Wydaje mi się, że kto raz w to wpadnie, na zawsze zostają chore myśli. Trochę jak z depresją, nawet jeśli najgorsze już za nami, czai się za nami jak cień.
14 Lip 2019, Nie 19:10, PID: 798887
(13 Lip 2019, Sob 20:23)Maritza napisał(a): Wszystkim zaburzonym polecam bloga Wilczogłodna Ja dzięki Ani zrozumiałam jak to wszystko działa i dlaczego wciąż trwam w błędnym kole. U mnie od ok. 10 lat na przemian: głodówki, objadanie się, bywały zdrowe miesiące, kiedy potrafiłam jeść jak normalny człowiek. Moja waga nieustannie się waha, choć od 2 lat jest w miarę stabilna. Ważne, że w tak zwanej normie, choć pilnuję się na okrągło, bo zdarzają mi się epizody kompulsywne. Da się to zwalczyć, bo byłam kiedyś rok w remisji. Zrobiłam to sama, jeszcze zanim odkryłam bloga Ani. Byłam wtedy mocno zmotywowana. Potem znów zaniedbanie, głodówki i fala ruszyła od nowa. Wydaje mi się, że kto raz w to wpadnie, na zawsze zostają chore myśli. Trochę jak z depresją, nawet jeśli najgorsze już za nami, czai się za nami jak cień. Zgadzam się, w ogóle zaburzenia odżywiania są mim zdaniem niepoprawnie uznawane przez społeczeństwo jako coś mniej poważnego niż np. uzależnienia od używek. Takie zaburzenie często trwa całe życie, ja od wieku nastoletniego nie mogę się pozbyć kompulsywnego objadania się, może na razie nie grozi mi śmierć, jak w przypadku anoreksji- w wyniku głodu, ale już odczuwam przez moje trwające lata napady jedzenia liczne problemy zdrowotne, m. in. zaburzenia hormonalne, stan przed cukrzycowy, liczne stany obniżenia nastroju, nadwaga...można tak wyliczać. Jeśli chodzi o objadanie się, to jedyne co uważam za słuszne to unikanie wszelakich diet i nadmiarnego ćwiczenia, czyli odchudzania się. Dopiero jak w ciągu tygodnia w miare normalnie jem, czyli jak mam ochote to jem słodkie, ja nie to nie, to wtedy w weekend moge uniknać napadu. Jeśli sobie wmawiam, że lepiej dla mojego zdrowia przejść znowu na dietę, to zwykle po 3-4 dniach mam napad, po którym około 2 tygodni odżywiam się jak świnia, dosłownie. Nikomu nie życzę żadnych problemów z jedzeniem, po moim doświadczeniach i innych mi bliskich, uważam że jedzenie może tak samo niszczyć ludzkie życie jak alkohol czy narkotyki.
17 Lip 2019, Śro 13:37, PID: 799263
@melancolie Widzisz, to że nie grozi Ci śmierć przez zagłodzenie się nie znaczy, że nie narażasz swojego zdrowia przejadaniem się. Są przypadki pęknięcia żołądka. Ogólnie przez lata niszczymy sobie organizm. Ja też mam problemy hormonalne, też kiedyś tyle jadłam, a nie byłam w stanie utrzymać diety przez co doprowadziłam się do nadwagi. Na szczęście udało mi się to zrzucić i jak wspomniałam trzymam wagę w normie, ale i tak jest kwestia psychiczna, że nigdy nie jestem zadowolona z tego jak wyglądam. I fakt, że przez zaburzenia odżywiania czy to anoreksja, bulimia, czy jeszcze inne można także popełnić samobójstwo. Zatem są to choroby śmiertelne. Powinno się o tym mówić, jak najbardziej. To jest rodzaj uzależnienia, a to się leczy. Trudno jest poradzić z tym sobie samemu. I to o czym mówisz jest właśnie tym błędnym kołem. Wpadasz w nie podczas głodówek, nie dostarczasz organizmowi odpowiedniej ilości kalorii przez co za każdym razem kiedy przechodzisz na dietę prędzej, czy później kończy się to napadem na jedzenie. Znam z autopsji. Jedyna rada to jeść zgodnie z zapotrzebowaniem, jak najmniej przetworzone, a te natarczywe myśli wielkości potworów zmniejszają się do irytujących muszek. Nie wiem jak jest później, czy da się to całkowicie wyleczyć. Myślę, że takie coś zostaje w człowieku do końca, ale to moja osobista opinia.
11 Wrz 2020, Pią 14:45, PID: 828014
Dla mnie jedzenie to dość szeroki temat. Wykazuję pewne mechanizmy jak w zaburzeniach odżywiania. Czasami nie da się jeść ze stresu. Ściśnięty żołądek i nic nie przejdzie, nie poradzisz, ale czasami po prostu się na to decyduję. Jeszcze nie do końca jasny jest dla mnie powód tego wszystkiego, ale niejedzenie potrafi mi nawet sprawiać pewną przyjemność. Nie uważam, że jestem za gruba, wręcz przeciwnie. Nie liczę sobie kalorii, nie mam jakiegoś konkretnego celu. Takie zapędy autodestrukcyjne. Nienawidzę też gotować, a już szczególnie dla kogoś! Czasami wręcz się wstydzę tego, jak wyglądam. Bardzo słabe uczucie. Już co raz lepiej potrafię sobie z tym radzić, ale nadal mam niedowagę.
|
|