Umiem już chyba rozmawiać z ludźmi, ale pojawiło się jakieś takie obrzydzenie, pogarda dla drugiego człowieka. Za dużo we mnie obojętności. Tak jakby jedno zaburzenie rodziło następne
Myślę, że takim moim największym sukcesem był wyjazd do innego miasta, zupełnie samemu. To oznaczało kupno biletu, podróż pociągiem, w nowym mieście pytanie ludzi o drogę, kupywanie różnych biletów itd.. : )
Placebo napisał(a):Postanowiłam pójść do pracy na wakacje. Jeszcze nie poszłam ale już postanowiłam a to zawsze coś xD
Ooo... Gdzie chcesz pracować? Pewnie nie będzie tak źle, jak upatrzyłaś sobie jakąś robotę, gdzie nie będziesz musiała dużo kontaktować się z klientem.
Placebo, jeśli chcesz podszkolić angielski to spróbuj uderzać do jakichś korpo na praktyki czy cuś. Słyszałęm, że rok temu, taka duża francuska w stolicy województwa rekrutowała ludzi z dobrą znajomością angielskiego.
Zas napisał(a):tak, placebo, na flirt z rumunem to twój niemiecki jest aż za dobry, ale na zrywanie jabłkuff u bauera już nie? weź juz nie kokietuj...
Po angielsku gadaliśmy, z niemieckim gorzej... Mogę komuś narysować wkute na pamięć tabelki gramatyczne ale mam problemy nawet w budowaniu prostych zdań i zawsze jak mówię po niemiecku mieszam go z angielskim.
Ale ja nie chcem zbierać jabłków, już się ich dość w życiu nazbierałam.
Placebo napisał(a):Po angielsku gadaliśmy, z niemieckim gorzej... Mogę komuś narysować wkute na pamięć tabelki gramatyczne ale mam problemy nawet w budowaniu prostych zdań i zawsze jak mówię po niemiecku mieszam go z angielskim.
Skąd ja to znam... A no tak, ja i mój francuski! XD
Nie boisz się do Niemiec jechać zupełnie sama?
Dobrze wiedzieć, że do kogoś będziesz mogła się zwrócić. Ja byłam kiedyś u cioci w jednym z zachodnich landów i bez bardzo dobrej znajomości niemieckiego było ciężko. Nawet jak znałoby się ten język to i tak trudno jest się odnaleźć w tamtej rzeczywistości.
USiebie napisał(a):Cenzurujom gry, blokujom muzykę na jutubie i trzeba segregować śmieci, po+ kraj.
Genau
Dla mnie dziwne było, że gdy było tygodniowe święto miasta to wszystko praktycznie było pozamykane, pracownicy dostawali płatny urlop i mogli bez żadnych konsekwencji chodzić na próby. Całe miasto praktycznie żyło tym świętem, ale wstęp na nie miały tylko osoby, które były mieszkańcami miasta. Służby to dokładnie sprawdzały, stały na każdym rogu Jeśli nie miałeś specjalnej plakietki przy sobie, którą władze wysłały ci drogą pocztową, to mogłeś pożegnać się z chodzeniem po mieście przez cały tydzień.
Pamiętam jeszcze taką sytuację: Byłam w jakiejś sieciówce. Zauważyłam płytę lubianego przeze mnie zespołu. Nie odłożyłam jej na miejsce, bo zaraz miałam ją kupić(pobiegłam do mojej mamy po brakujące parę euro). Wszystko trwało nie dłużej niż 2 minuty. Wchodzę do działu z płytami, a tam już nie było mojej płyty. Myślę sobie, że pewnie ktoś ją kupił, a tu niespodzianka, bo leżała dokładnie na tym samym miejscu, na którym ją zastałam. W całej Polsce jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałam
Jeszcze taka ważna sprawa, a smutna to to, że sąsiedzi lubią donosić. Wcale nie musiałeś nie wiadomo co robić: mogłeś w złym miejscu wyrzucić śmieci, źle je posortować, mogłeś żyć w związku kohabitacyjnym, a nie przyznawałeś się do tego w zeznaniu podatkowym, albo minimalnie zakłócić ciszę nocną. Okazuje się też, że w Niemczech nie są mile widziane osoby mówiące po polsku, nawet prywatnie w domach.
Jeszcze jest więcej takich przykładów, ale to by było dużo pisania.
Jeszcze to, że sklepy są strasznie krótko otwarte a w niedziele chyba w ogóle pozamykane.
I taki plus, że prawie wszędzie można pić, no ale trzeba mieć z kim...
Placebo napisał(a):Jeszcze to, że sklepy są strasznie krótko otwarte a w niedziele chyba w ogóle pozamykane.
I taki plus, że prawie wszędzie można pić, no ale trzeba mieć z kim...
A o piciu to nie wiedziałam, ale przydatny fakt Przy okazji chcę napisać, że nie wszyscy Niemcy są konfidentami. Przekazuję tu tylko słowa mojej ciotki, która połowę swojego życia spędziła w Niemczech.
Myślę, że fajne jest to, że w takich miasteczkach można się czuć bezpiecznym. :-)
W Niemczech można pić w miejscach publicznych z wyjątkiem oznaczonych specjalnie stref a pomimo tego na pewno nie ma tam tylu pijaczyn na ulicach co u nas
No tak, jeszcze sklepy, gry i sklepy. Ciężki wybór... Aczkolwiek reszta plusów, w tym zamiłowanie do porządku i "konfidenctwo", to wciąż mocny argument.
Cóż,to ja napiszę o swoim małym sukcesie.Od stycznia myślałem ciągle jak pójść do szkoły,kiedy,tak by nikt mnie nie zobaczył.W celu odebrania świadectw itp.Ale wtedy miałem takie nasilenie fobii ,że bałem się wyjść z domu czasem z pokoju.I tak siedziałem w domu,na komputerze,zabijałem/marnowałem czas czekając na dogodny moment.I tak leciał miesiąc za miesiącem aż w kwietniu przyszedł list ,że wywalili mnie ze szkoły.Dostałem na kilka dni porządnego doła jakby mnie ktoś kopał w krocze mimo ,że wiedziałem ,że tak będzie.Ale potem od początku maja byłem zdeterminowany żeby coś ze sobą zrobić i już na poważnie planowałem tam pojechać.Próbowałem się też przełamywać,udało mi się nawet pójść samemu do apteki 1,5 km od domu(rano,czaiłem się czy nikogo nie ma na ulicy i było trochę deszczowo ale dla mnie był to wtedy wielki sukces,nawet widziałem kilku ludzi i poza ściskiem w gardle,podwyższonym tętnie nie miałem większych problemów)!Jednak po kilku dniach nieudanego mówienia sobie ,,jutro pojadę" albo nawet ,,dziś pojadę" zarzuciłem ten plan i pomyślałem ,że zacznę od czegoś mniejszego.I pomyślałem ,że dobrze by było wcześniej zadzwonić,dowiedzieć się,zapytać.I zacząłem przygotowywać się psychicznie aby zadzwonić do tej szkoły.Było mi niesamowicie ciężko już na samą myśl ale było i tak łatwiej niż tam pojechać.A mimo to zabierałem się do tego jak kot do jeża mijały dni,tygodnie.Potem wstaję rano i dochodzi do mnie ,że jest już lipiec.Wcześniej planowałem to tak ,że w wakacje to już będę pracował(ta na pewno by mi się udało),miałem trochę zbyt optymistyczne myśli.Siadłem na łóżku i powiedziałem sobie ,że jak tak dalej pójdzie to nigdy tam nie pojadę więc spiąłem poślady i postawiłem sobie ultimatum ,że za maksymalnie kilka dni zadzwonię dobrowolnie albo się zmuszę jak sam tego nie zrobię.No i po jedenastu dniach w końcu dzisiaj po prostu wziąłem telefon i wybrałem numer.Nie chciałem dobrowolnie to musiałem się zmusić,no!Zadzwoniłem więc i cykałem się nie na żarty.Czekam na odebranie telefonu...Odbiera automatyczna sekretarka sekretarki i każe czekać...Odbiera ona...No i zaczynam dukać:
-Ja:,,Dzień dobry!Chciałem załatwić pewną sprawę.Bo ja chodziłem do tej szkoły i bla bla bla"
-Ona:,,ale ty nie nie zdałeś"
-Ja:,,No t-tak nie zdałem... ale nie mówiłem ,że zdałem tylko ,że uczęszczałem.I chciałbym-jak jest możliwość-odebrać dokumenty"
-Ona:,,Rozumiem,będziesz poprawiał ten rok?"
-Ja:,,Tak,zamierzam ale w innej placówce."
-Ona:,,Ok,sprawa ze świadectwami jest taka ,że nooo nie możemy ci ich wydać bo nie wypełniłeś obiegówki"
-Pomiędzy myślami ,,NO JA P*******,K****,K****,K****,K****,CH**,CH**,CH**,ok dam radę,NO JA P*******,K****,K****" dochodzi do mnie ,że istnieje coś takiego jak obiegówka i ,że nie wyrzucili moich świadectw(YEA!Naprawdę się cieszyłem jak nie wiem.).No to myślę gites jakoś zawlokę swoje zwłoki do szkoły podpiszę tą obiegówkę i super ,i spoko.
-Ja:,,Rozumiem,to kiedy mógłbym przyjechać i wypełnić obiegówkę?"O naiwności!
-Ona:,,Obiegówkę dajemy uczniom kilka tygodni przed końcem roku ,żeby dostali podpisy od bibliotekarek i ,nauczycieli w-f czy wszystko pooddawali.A po zebraniu podpisów dają nam tę kartę a my możemy wydać dokumenty."
-Ja(od chwili wybrania numeru kląłem w myślach cały czas jak szefc):,,Aha,faktycznie mam jeszcze 1 książkę z biblioteki.Czyli jak wypełnię tę obiegówkę to będę mógł odebrać dokumenty?"
-Ona:,,Tak,tylko widzisz.Teraz są wakacje i biblioteka jest zamknięta więc nie możesz wypełnić musisz czekać do 1 września albo nawet do 9 września bo *coś tam*"
-Ja:,,Rozumiem,w takim razie dziękuję bardzo,do widzenia"
-Ona:,,do widzenia".
Wbrew pozorom naprawdę cieszyłem się ,że udało mi się pójść do przodu z czymś.Ale fakt ,że nie będę mógł zadziałać przez 2 miesiące jest trochę dobijający.Jednak czuję się pewniej ,że jednak da się coś zdziałać i nie wszystko jest stracone.
Swoją drogą zauważyłem ,że przez tę fobię zacząłem kląć niesamowicie(oczywiście nie przy ludziach i najczęściej w myślach).Jeszcze kilka lat temu nawet nie wyobrażałem sobie przekląć.A teraz stałem się kulturowym menelem.
Mimo wszystko dużo udało mi się osiągnąć,inaczej patrzę na świat,dowiedziałem się naprawdę wielu rzeczy o sobie ,o świecie,zdrowiu.I udało mi się częściowo przebywać wśród ludzi.Kilka razy siedziałem na zakupach w samochodzie i czułem się znośnie ,mimo ,że był spory ruch.A jak nie dawałem rady to zamykałem oczy i udawałem ,że śpię.
Byłem też u ,,taty" na działce gdzie nie ma żadnego domu w promieniu 200metrów i udało mi się lekko oswoić i przynajmniej mogę wyjść na dwór u siebie jak nie ma sąsiadów na zewnątrz.
Daj mi tę książkę z biblioteki, a ja zrobię tak, ze pomimo, że są wakacje, to i tak dam radę załatwić tak, ze znajdzie się ona z powrotem w księgozbiorze. Nawet podpisy na tej bumażce uda mi się zebrać, pomimo, że niby wakacje.
To jest bardzo prosta sprawa. Idzie się do szkoły, do tej biblioteki i sprawdza się faktyczny stan na miejscu, czy rzeczywiście nikogo nie ma. Może być taka sytuacja, że oficjalnie biblioteka jest nieczynna, ale w środku ktoś z tych bibliotekarek się krząta i porządkuje czy coś. Wtedy można napaść taką panią aby dała ten podpis i przyjęła książkę. Jeśli faktycznie biblioteka zamknięta będzie na cztery spusty, to idzie się do pomieszczenia, gdzie ktoś się krząta i się zapytuje, czy może coś wiadomo, czy ktoś z bibliotekarzy czasem zagląda do biblioteki i kiedy można kogoś zastać. Należy mieć na uwadze, że wozna zawsze wszystko wie na bieżąco.
iLLusory napisał(a):Daj mi tę książkę z biblioteki, a ja zrobię tak, ze pomimo, że są wakacje, to i tak dam radę załatwić tak, ze znajdzie się ona z powrotem w księgozbiorze. Nawet podpisy na tej bumażce uda mi się zebrać, pomimo, że niby wakacje.
To jest bardzo prosta sprawa. Idzie się do szkoły, do tej biblioteki i sprawdza się faktyczny stan na miejscu, czy rzeczywiście nikogo nie ma. Może być taka sytuacja, że oficjalnie biblioteka jest nieczynna, ale w środku ktoś z tych bibliotekarek się krząta i porządkuje czy coś. Wtedy można napaść taką panią aby dała ten podpis i przyjęła książkę. Jeśli faktycznie biblioteka zamknięta będzie na cztery spusty, to idzie się do pomieszczenia, gdzie ktoś się krząta i się zapytuje, czy może coś wiadomo, czy ktoś z bibliotekarzy czasem zagląda do biblioteki i kiedy można kogoś zastać. Należy mieć na uwadze, że woźna zawsze wszystko wie na bieżąco.
Dzięki za informację.Niby zawsze były tam dwie panie bibliotekarki ale nie myślałem o tym a jak powiedziała ,że mogą być dopiero na początku września to zrezygnowałem.Nie lubię się stawiać.A u ciebie w szkole biblioteka była czynna przez wakacje?
Wiem ,że to może wygląda banalnie dla kogoś kto jest choć odrobinę zaradny ale ja się do takich osób nie zaliczam.:hamster_wryyy: