15 Sty 2013, Wto 18:01, PID: 334080
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15 Sty 2013, Wto 18:04 przez Pacjentka.)
Temat może dwuznaczny, pewnie myślicie sobie, że mam dosyć ludzi, bo cały swój czas spędzam w towarzystwie? Ha, ironio, nie niestety. A może właśnie i stety! Ale do rzeczy. Muszę się wypisać, bo mnie zeżre od środka.
Mam dosyć zabiegania o uwagę ludzi, mam dosyć łaszenia się o ich sympatię, udawania kogoś kim nie jestem i kładzenia się na ziemi aby inni po mnie przeszli i było im łatwiej! Już dawno uświadomiłam sobie, że wszystkie znajomości jakie nawiązałam oczywiście przypadkowo są tak strasznie prowizoryczne i tak do kości zakłamane, że rzygam nimi na wszystkie strony!
Już w podstawówce przekonałam się jacy naprawdę są ludzie. Gimnazjum było dla mnie istnym gettem. W liceum może podłapałam trochę nadzieii ale zatraciłam wtedy kompletnie siebie, bowiem zaczęłam się dopasowywać jak klocek lego do każdego i robić co im się podoba nie zważając na to co ja chcę. Na takim przymilaniu się dużo straciłam, bo chociaż wtedy wierzyłam, że kiedy ja będę mieć gorsze dni ci ludzie mi pomogą, a jak było? Odwracali się plecami! A nie żadko wbijali w te plecy nóż! Nie wiem dlaczego tak jest, że ja wypruwałam sobie żyły a ludzie zamiast być opatrunkiem to jeszcze je rozszarpywali.
Udawałam kogoś kim nie jestem na portalu społecznościowym aby tylko mieć dużo znajomych i chociaż udawać, że nie mam problemów z relacjami z ludźmi, ale nigdy nie udało mi się poprowadzić chociażby ciekawej konwersacji z której byłabym zadowolona, a komentarze moich znajomych... aż mi wstyd za takich debili... ciągle kasowałam, bo jak można pisać znajomym takie rzeczy? W ogóle co to ma być z tymi docinkami, wyższością, pogardzaniem innym? Cokolwiek napisałam chociażby, że boli mnie głowa to zaczynała się na moim koncie istna szopka, zawsze musiałam później takie komentarze kasować, bo było mi wstyd. Wstyd mi za takich znajomych. Obecnie mam gdzieś ten portal i jedyne co mnie tam trzyma to informacje z innych stron i ze studiów. Znajomych pousuwałam. Liczba zmalała do kilku ludzi ze studiów, którzy piszą informacje o tym co się dzieje na uczelni. Znam ich z widzenia.
Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Staram sie być dla ludzi oschła i obojetna. Chcę mieć kontrolę i kiedy tylko ktoś mnie zaczepi lub zacznie sobie stroić głupie żarty przekleństwo ciśnie mi się na usta. Niech myślą, że zwariowałam, że jestem chamska, że gardzę nimi. Bo tak jest!
Nie potrzebuję akceptacji społeczeństwa aby żyć. Będę robić to co mam robić i nie zważać na innych. Już nigdy więcej nie dam się wplątać w jakieś głupie dialogi, nigdzie nie będę wychodzić, żadnych spotkań, żadnych rad, żadnej sympatii.
Viva hate!!! Niech wszyscy zgniją.
I post scriptum. Jeżeli ktoś jeszcze wierzy, że kiedyś nie będzie się bał i będzie miał wianuszek prawdziwych przyjaciół i cudne i słodkie jak miód prawdziwe i trwałe relacje z ludźmi to niech sobie już strzeli w łeb. Na jego pogrzeb z konieczności przyjdą tylko rodzice.
Dziękuję za uwagę.
Mam dosyć zabiegania o uwagę ludzi, mam dosyć łaszenia się o ich sympatię, udawania kogoś kim nie jestem i kładzenia się na ziemi aby inni po mnie przeszli i było im łatwiej! Już dawno uświadomiłam sobie, że wszystkie znajomości jakie nawiązałam oczywiście przypadkowo są tak strasznie prowizoryczne i tak do kości zakłamane, że rzygam nimi na wszystkie strony!
Już w podstawówce przekonałam się jacy naprawdę są ludzie. Gimnazjum było dla mnie istnym gettem. W liceum może podłapałam trochę nadzieii ale zatraciłam wtedy kompletnie siebie, bowiem zaczęłam się dopasowywać jak klocek lego do każdego i robić co im się podoba nie zważając na to co ja chcę. Na takim przymilaniu się dużo straciłam, bo chociaż wtedy wierzyłam, że kiedy ja będę mieć gorsze dni ci ludzie mi pomogą, a jak było? Odwracali się plecami! A nie żadko wbijali w te plecy nóż! Nie wiem dlaczego tak jest, że ja wypruwałam sobie żyły a ludzie zamiast być opatrunkiem to jeszcze je rozszarpywali.
Udawałam kogoś kim nie jestem na portalu społecznościowym aby tylko mieć dużo znajomych i chociaż udawać, że nie mam problemów z relacjami z ludźmi, ale nigdy nie udało mi się poprowadzić chociażby ciekawej konwersacji z której byłabym zadowolona, a komentarze moich znajomych... aż mi wstyd za takich debili... ciągle kasowałam, bo jak można pisać znajomym takie rzeczy? W ogóle co to ma być z tymi docinkami, wyższością, pogardzaniem innym? Cokolwiek napisałam chociażby, że boli mnie głowa to zaczynała się na moim koncie istna szopka, zawsze musiałam później takie komentarze kasować, bo było mi wstyd. Wstyd mi za takich znajomych. Obecnie mam gdzieś ten portal i jedyne co mnie tam trzyma to informacje z innych stron i ze studiów. Znajomych pousuwałam. Liczba zmalała do kilku ludzi ze studiów, którzy piszą informacje o tym co się dzieje na uczelni. Znam ich z widzenia.
Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Staram sie być dla ludzi oschła i obojetna. Chcę mieć kontrolę i kiedy tylko ktoś mnie zaczepi lub zacznie sobie stroić głupie żarty przekleństwo ciśnie mi się na usta. Niech myślą, że zwariowałam, że jestem chamska, że gardzę nimi. Bo tak jest!
Nie potrzebuję akceptacji społeczeństwa aby żyć. Będę robić to co mam robić i nie zważać na innych. Już nigdy więcej nie dam się wplątać w jakieś głupie dialogi, nigdzie nie będę wychodzić, żadnych spotkań, żadnych rad, żadnej sympatii.
Viva hate!!! Niech wszyscy zgniją.
I post scriptum. Jeżeli ktoś jeszcze wierzy, że kiedyś nie będzie się bał i będzie miał wianuszek prawdziwych przyjaciół i cudne i słodkie jak miód prawdziwe i trwałe relacje z ludźmi to niech sobie już strzeli w łeb. Na jego pogrzeb z konieczności przyjdą tylko rodzice.
Dziękuję za uwagę.