25 Sty 2013, Pią 1:32, PID: 335726
Chyba że w korku, na dłuuugiej trasie
25 Sty 2013, Pią 1:32, PID: 335726
Chyba że w korku, na dłuuugiej trasie
25 Sty 2013, Pią 10:22, PID: 335744
O patrz Zas jak dobrze kombinujesz :-D i od razu jest też jakiś powód żeby zagadać
25 Sty 2013, Pią 12:43, PID: 335773
Ta... z gorki. d*pa ot co. Nie wzialem od niej numeru ani nic nie powiedzialem na pozegnanie... Dla mnie wlasnie zagadanie dziewczyny jest trudne, zaproszenie jej gdzies jest bardzo-bardzo trudne, dotkniecie jej/pocalowanie jest kosmicznie trudne, a seks wrecz niemozliwy.
25 Sty 2013, Pią 13:22, PID: 335777
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Sty 2013, Pią 14:03 przez soulja.)
No cóż tak bywa. Następnym razem może ci się uda przejść do kolejnego etapu.
Dla mnie tylko pierwszy etap znajomości wydaje się być najtrudniejszy . Jeżeli chodzi o dotykanie , całowanie czy seks to już jest to sama przyjemność bo przecież robisz to z kimś do kogo coś czujesz i przy kim czujesz się dobrze.Znacie się już i chcecie tego oboje. Przynajmniej takie jest moje zdanie Dlatego chyba nie ma co myśleć o aż tak dalekich planach tylko trzeba skupić się na etapie na którym jesteś. Wymiana numerów to coś naturalnego, przecież jakoś musicie być w kontakcie aby się poznać.Możliwe ,że za dużą wagę do tego przykładasz i dlatego tak cie to przeraża. btw nie ma co przypalać się z tym seksem bo możesz trafić na dziewczynę która nieprędko pójdzie z tobą do łózka także ten problem możesz mieć z głowy
25 Sty 2013, Pią 13:31, PID: 335778
soulja - no, ale to trzeba mieszkać conajmniej we Wrocławiu...
Poza tym wypadałoby jeszcze na takiej długiej trasie mieć nieco luzu, zamiast gnieść jak śledzie w beczce... a widział kto autobus na długiej linii, w korku, gdzie można swobodnie rozmawiać? Ale ad rem - dla mnie też niewyobrażalnie trudne jest poznać kogos nowego, odważyć się, otworzyć na niego, zrobić pierwszy krok. To, co mogłoby być dalej, mnie nie przeraża - im lepiej kogos znam, bardziej lubię, tym czuję się swobodniej. No, w odtychczasowych, pojedyńczych kontaktach, to w sumie "swobodniej", ale zakładając dotykanie, całowanie itp. zakłądamy też raczej wyraźne zainteresowanie drugiej storny, a to dodatkowy, bardzo ośmielający czynnik.
25 Sty 2013, Pią 13:44, PID: 335782
Zas napisał(a):a widział kto autobus na długiej linii, w korku, gdzie można swobodnie rozmawiać?Może nie w korku, ale długie linie bardzo do tego zachęcają. Zwłaszcza linie zagraniczne - można wtedy spotkać bardzo fajnych ludzi Zwłaszcza fajne dziewczyny
25 Sty 2013, Pią 13:45, PID: 335783
Cytat:soulja - no, ale to trzeba mieszkać conajmniej we Wrocławiu... haha no fakt jeszcze pasowałoby żeby mieścina była troche zakorkowana Myślę , że to zależne jest od sytuacji. Jak autobus jest zapchany jak słoik z ogórami to ciężko żebyś w takich warunkach mógł próbować poderwać jakąś dziewczynę. Mógłbyś wtedy dostarczyć sporą rozrywkę strudzonym pasażerom Natomiast jak siedzicie sobie gdzieś sami to warunki są już bardziej sprzyjające Natomiast jak jedziesz PKSem gdzieś w dłuższa trasę i siedzicie kolo siebie to według mnie warunki są wręcz idealne i aż grzechem byłoby nie spróbować Kiedyś moja znajoma własnie tak poznała swojego chłopaka Myślę ze taki podryw to jest dość często spotykane zjawisko Tylko trzeba wymienić się numerami po długiej i miłej rozmowie bo można już tej osoby nigdy nie spotkać
25 Sty 2013, Pią 14:09, PID: 335785
Ale wiesz moze być tak ze fajnie sie z dana dziewczyna rozmawia ( albo srednio fajnie jak to bylo w moim przypadku ), ale dziewczyna traktuje cie ciagle jako kolegę - a ty tu nagle jej wyjezdzasz z prośbą o telefon i spotkanie...
BTW . tamta dziewcyzna sam nie wiem czy nie miala fobii, bo jak sie konczyly zajecia to wybiegala zawsze z sali nawet nie pozegnawszy sie z kolezanką z pracy...
25 Sty 2013, Pią 14:29, PID: 335789
Albo ją upij xD
25 Sty 2013, Pią 14:52, PID: 335795
soulja napisał(a):No i co z tego? zawsze możesz poznać przecież koleżankę. Ale szczerze mowiac to jakos nie zaluje ze od niej nie wzialem numeru - meczylbym sie w jej towarzystiwe Zreszta trzeba w koncu przejsc z kolezenstwa na inna plaszczyzne...
25 Sty 2013, Pią 14:55, PID: 335797
To w końcu liczyłes na cos więcej, czy ciebie męczy, nic na siłę.
25 Sty 2013, Pią 14:57, PID: 335801
Trudno powiedziec ,ale chyba wiecej tu czulem przymusu , aby ja zaprosic na randke dlatego ,by sobie pokazac, ze osiagam sukcesy w walce z FS, anizeli autentycznego zainteresowania jej osobą
25 Sty 2013, Pią 15:13, PID: 335811
Najpierw sprobuj ja poznac, moze jest bardzo interesujaca osoba, a jak nie poczujesz tego czegos, to zawsze moze zostac dobra znajoma
31 Sty 2013, Czw 17:04, PID: 336900
Chlamydia już wygrałeś z fobią społeczną?
31 Sty 2013, Czw 17:44, PID: 336909
Losie Misio, po co ta ironia, po co ten sarkazm ?
31 Sty 2013, Czw 19:01, PID: 336937
Po co? By poczuć sie lepiej.
31 Sty 2013, Czw 19:04, PID: 336941
W jaki sposób wam to pomaga?
31 Sty 2013, Czw 19:47, PID: 336973
Nie spodziewałem się, że ta idea upadnie aż tak szybko. Nie życzę autorowi wątku źle, zresztą może po prostu sobie zrobił tydzień wolnego od internetu i wkrótce coś napisze. Ale jeżeli mam być szczery to Chlamydia 5 (jak sam napisał) tygodni temu odstawił paroksetyne, która może wciąż działać, prawda? Dlatego uważam, że niemożliwym jest przez to określić rzeczywistych postępów i co ktoś daje od siebie żeby z tego wyjść. Ponadto taka walka powinna mieć bardziej sprecyzowany plan, trzeba wiedzieć co konkretnie chce się zmienić i osiągnąć. Pojedyńcze, heroiczne akty jak zadanie pytania na seminarium czy zagadanie dziewczyny w autobusie niewiele zmienią.
01 Lut 2013, Pią 23:51, PID: 337186
No, ciężko zaprzeczyć. Fakt, że zbierałem się na odwagę w wakacje, żeby zadzwonić do jakiegoś potencjalnego pracodawcy wcale nie powodował, że następnego dnia miałem mniejsze opory przed tym samym zabiegiem.
Nie zmienia to faktu, że faceta należy wspierać, a nie tutaj od razu do parteru sprowadzać Ew. jakieś wskazówki podsuwać. Z mojej strony obecnie chyba takowych niestety brak
04 Lut 2013, Pon 13:36, PID: 337602
Wracam wlasnie z tygodniowej wycieczki. Wiec nie za bardzo moglem tu pisac. Ale milo, ze odrazu zywo zareagowaliscie na brak wpisow. Szczerze mowiac to i tak odejde od zasady codziennego pisania, bo to spowoduje tylko zasmiecenie watku. Obecnie doszedlem do wniosku ze mam w sobie zbyt duzo agresji i takowa zbyt czesto odczuwam ze strony innych. Ich obojetny stosvnek wobec mnie, szczegolnie jezeli to ja inicjuje kontakt, interpretuje jako zniewage o podlozu agresywnym.
06 Lut 2013, Śro 20:23, PID: 337981
A musze sie wygadać... Od 2 tygodni coraz wyraźniej widżę, jak głęboko byłem pogrążony w postawie agresywnej wobec siebie, ludzi a to sie przekladalo na wrazenie, iz swiatem i ludzmi rzadzi glownie agresja...
Szkoda, ze tak ciężko wpaść na takie tropy myslowe samemu... Byloby o wiele lepiej byc pod opieką psychoterapeuty... Ale stac mnie tylko na NFZ... A i tak nie chce mi sie swiecic przed ludzmi w przychodniach psychologicznych.. Stosunek ludzi do psychologow, psychiatrów oraz ich pacjentów jest nadal średniowieczny... Pozostaje mi praca w pojedynke, dopoki mi finanse nie pozwolą na psychoterapie prywatna... A tak narazie zauważyłem następujące dominujące tendencje w moim zachowaniu ; 1. Agresja we mnie oraz dostrzeganie jej w otoczeniu... Zniekształcone spojrzenie na agresje u mnie jest nie tylko jakosciowe ale i ilościowe... 2.. Potrzeba kontroli świata wewn, oraz zewn... byc moze tu rowniez wkracza agresja 3. Chęć do unikania, uciekania od problemów... |
|