03 Maj 2016, Wto 12:51, PID: 538112
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Wrz 2016, Nie 9:06 przez psyche.)
x
03 Maj 2016, Wto 13:28, PID: 538128
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03 Maj 2016, Wto 13:44 przez grego.)
Masz rację, Joasiu ja nie mówie tego tylko przez swój pryzmat, nawet często go pomijam, bo przeciez jakąś tam dziewczynę miałem, więc właściwie powinienem być nastawiony pozytywnie i wierzyć w świetlaną przyszłość, że się wszystkim nam fobikom uda. Niestety realia są inne, a ja w Świętego Mikołaja juz nie wierzę... Głównie przez to, że trochę liznąłem tego tematu...i sporo już widziałem i słyszałem z racji swojego wieku.
Ona nie poleciała na mój wygląd, ani ja na jej, bo sie poprostu nie widzieliśmy zanim nas do siebie pociągneło. Gdyby tak było to gwarantuje, że w realu nie zwróciła by na mnie uwagi bo nie byłem w jej typie, czyli wysoki blondyn o niebieskich oczach, nieraz mimowolnie o tym wspominała, że tacy ją kręcą. Ona zresztą też nie była w moim typie, za ładna, nie wiele niższa odemnie i blondynka (coś się blondynek bardziej boje ) co prawda farbowana. Pewnie powiecie, że spodobał się jej mój charakter, że to było takie prawdziwe uczucie bez zbytniego patrzenia się na wygląd, być może, ale co z tego? A jakie jest to wasze wyjście, które mi tak zalecacie? Wierzyć, że wszyscy na świecie będą szczęśliwi? Że ktos za nas takimi zaakceptuje? Oczywiście można codziennie z tesknoty i nadziei płakać waląc konia do poduchy, albo wziąć się w garść spojrzeć prawdzie w oczy
03 Maj 2016, Wto 17:02, PID: 538210
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Maj 2016, Pią 13:00 przez bulletskater.)
bbb
03 Maj 2016, Wto 18:24, PID: 538228
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03 Maj 2016, Wto 18:31 przez grego.)
Nie będę tu tego wypisywal, bo wyszla by powieść, a tego wam oszczedze . Zreszta do dzisiaj nie wiem kto tam kogo poderwal...na poczatku szukałem tu pomocy bo mialem potwornego dola i nie powiem wyszedłem z tego, bo bylo z kim pogadać, uświadomić sobie ze nie jestem sam, ale jak sie tak zagłębiam coraz dalej w te posty, problemy to bynajmniej mni nie napawa to optymizmem, a że o tym pisze i mam takie, anie inne zdanie i doswiadczenie cóż. Fragment z poduchą źle zrozumialas, mi chodziło o stan umysłu uniemozliwiajacy funkcjonowanie niż o samo ruchanie... Nigdy tylko o to nie chodzilo, a jest od tego prostszy sposób.. O ile jestem pozytywnie nastawiony w radzeniu sobie z fobia w zyciu codziennym, o tyle w relacjach z plcia przeciwną już nie i nie ma sie co oszukiwać i tego nie robię. Jak sobie to uświadomiłam to jest mi poprostu lżej, niż życie złudną nadzieją. To w sumie zasluga tego forum, ale rozumie co niektórych i postaram sie nieco ograniczyć negatywne uwagi, choc uważam że w znacznej części prawdziwe. Pozatym nie bierzcie wszystkiego tak na poważnie, bo czasem sie zgrywam ???? tylko czasem sam sie w tym gubię..heh. Tylko o czym tu pisac, jak piękne jest życie fobika, jak ludzie cie rozumieją?
08 Kwi 2017, Sob 8:13, PID: 626477
Ja wierzę w przeznaczenie i jak ktoś ma być samotny to tak będzie, choćby nie wiem co robił będzie sam, bo takie jest przeznaczenie: "wieeem, że nic nie zmienię, bo to przeznaczenie", tak śpiewała Ewelina Flinta. Ja często lubię być sama, bo mam czas na obejrzenie filmów, przeczytanie książki, posłuchanie muzyki.
20 Kwi 2017, Czw 5:19, PID: 628671
Ja nie ufam przeznaczeniu i innym wierzeniom- jak się nastawiamy, ze nikt nas nie lubi takie będzie prawo przyciągania. Na razie będę delektować się samotnością, ludzie i tak przyjdą i będą jeszcze o mnie zabiegać. Chca mnie w tym swoim społecznym świecie tylko jeszcze o tym nie wiedzą. Z jednym się zgodzę- bycie samemu to czas na robienie wielu fajnych rzeczy czego ci co musza biegać od znajomych do znajomych nie zrozumieją. Trzeba korzystać z bycia samemu.
20 Kwi 2017, Czw 8:22, PID: 628673
grego napisał(a):Ona nie poleciała na mój wygląd, ani ja na jej, bo sie poprostu nie widzieliśmy zanim nas do siebie pociągneło. Gdyby tak było to gwarantuje, że w realu nie zwróciła by na mnie uwagi bo nie byłem w jej typie, czyli wysoki blondyn o niebieskich oczach, nieraz mimowolnie o tym wspominała, że tacy ją kręcą. Ona zresztą też nie była w moim typie, za ładna, nie wiele niższa odemnie i blondynka (coś się blondynek bardziej boje ) co prawda farbowana. Pewnie powiecie, że spodobał się jej mój charakter, że to było takie prawdziwe uczucie bez zbytniego patrzenia się na wygląd, być może, ale co z tego? Ja wierzę, w to, że każdy znajdzie drugą połówkę, ale w swoim czasie. Dlatego warto czekać. Jednak nie bezczynnie. Moim zdaniem warto zająć się w tym "samotym" czasie sobą - zrozumieniem swojej fobii, pracą nad jej zmniejszaniem, rozwijaniem swoich pasji, być także otwartym na innych ludzi. Starać się poznać nowe osoby głębiej, nie tylko opakowanie. A co do typów, to zawsze podobali mi się wysocy blondyni, a męża mam bruneta także jak człowiek kogoś pokocha, to jako osobę.
20 Kwi 2017, Czw 22:45, PID: 628757
Niewiem3 napisał(a):bycie samemu to czas na robienie wielu fajnych rzeczy czego ci co musza biegać od znajomych do znajomych nie zrozumieją.Jak w Simsach, zagapisz się przez chwilę i już Ci punkty znajomości spadają, musisz znowu z tymi ludźmi gadać, żeby nadrobić...
20 Kwi 2017, Czw 22:56, PID: 628765
Niewiem3 napisał(a):Z jednym się zgodzę- bycie samemu to czas na robienie wielu fajnych rzeczy czego ci co musza biegać od znajomych do znajomych nie zrozumieją. Dyskusyjna teza. Na papierze może to wyglądać niexle, ale obawiam się, że w praktyce te samotne sposoby spedzania czasu ograniczają się z reguły do siedzenia przed komputerem.
21 Kwi 2017, Pią 20:57, PID: 628917
Ehh mam wrażenie, że wszystko o co się starałem w relacjach międzyludzkich totalnie mi się sypie. Dziewczyna, na której mi zależało i starałem się o nią miesiąc coraz mniejsze zainteresowanie znajomością wykazuje, kolega ze studiów robi się żałosny w swoich nieustannych próbach poderwania jakiejkolwiek dziewczyny, a koleżanka ze studiów zachowała się jak ostatnia szmata bo dowiedziałem się wczoraj, że prywatne rzeczy które jej piszę ona potem nawet nie powtarza a chamsko pokazuje wiadomości osobom o których to pisałem. Jedyny przyjaciel, którego znam już 6 lat też już nie ma dla mnie tyle czasu co kiedyś, znalazł sobie dziewczynę, towarzystwo nowe w liceum, teraz matura. Tak jak wielu fobikom można zarzucić, że nic nie robią bo się boją, tak ja cholernie się staram, w kwestii dziewczyny ta do której obecnie się staram to nie pierwsza taka skopana próba a chyba któraś nasta, one nawet mało, że nie chcą ze mną związku, one nawet nie chcą mnie jako kolegi. Czuję się samotny, odrzucony, znajomi którzy mi jeszcze zostali to jacyś desperaci z ubocza których społeczeństwo odrzuciło i z ostateczności się do mnie doczepili, żeby nie być samemu. Tak ktoś mi powie, że też jestem jakimś przegrywem, ale mówię obiektywnie, ani nie wyglądam źle, ani nie jestem głupi, mam trochę zainteresowań, na wiele tematów jestem w stanie się wypowiedzieć, nie wiem co jest nie tak, mam jakąś aurę odpychania ludzi chyba.
21 Kwi 2017, Pią 23:00, PID: 628949
Też zaczynam powoli wierzyć w jakieś fatum. Ludzie wokół mnie przychodzą i odchodzą, tak powoli, bez powodów, jakby to było naturalne. Tylko, że chyba nie jest, bo posiadanie przyjaciół to rzecz niemal powszechna. Człowiek nie jest stworzony do samotności, ona jest jak pasożyt niszczący od środka. Jak sobie kiedyś wypisze na kartce nazwiska osób, z którymi swego czasu wiązałem wielkie nadzieje na przyjaźń, to chyba nie starczy mi miejsca. To przykre, bo nie nauczyłem się jeszcze, jak dbać o tę relację, o ile się da, bo wydawało mi się, że i tak za każdym kolejnym robię dużo, a tylko działam na swoją niekorzyść, bo zdaje się, że występuje pewnego rodzaju znudzenie (bynajmniej z mojej strony). Wspominając te wszystkie lata, dochodzę do wniosku, że jestem swego rodzaju krótkim, może istotnym, może nie, epizodem występującym w okresie przejściowym życia każdego z tych ludzi. Wnioskując, moje życie to taki zlepek epizodów. Nie ma w nim jakiejś jasno naszkicowanej fabuły, wyrazistego początku i klarownego końca, taki koszmar reżysera, czeski film. Fajnie by było, gdyby ktoś w końcu napisał do niego dobry scenariusz ze stałą obsadą. No fajnie by było, tylko że to moja fucha, a ja żadnym mistrzem kinematografii niestety nie jestem. Mogę co najwyżej popcorn rozdawać.
29 Kwi 2017, Sob 18:46, PID: 630085
U mnie z samotnością jest tak, że kocham ją i jednocześnie jej nienawidzę. Z jednej strony daje mi poczucie bezpieczeństwa, z drugiej czuję się jak zamknięty w jakiejś klatce, odgrodzony od całego świata. Często myślę, że wszystko dookoła się zmienia, powstają nowe budynki, rodzą się nowi ludzie, starzy odchodzą, moi rówieśnicy wchodzą w coraz to nowe związki, niektórzy zakładają już rodziny, mają dzieci, tylko ja jeden od lat taki sam, tkwię w tym samym miejscu, w tych samych czterech ścianach, z umiejętnościami społecznymi na poziomie 10-latka, obserwuję wszystkie zmiany otaczającego mnie świata jak przez szybę. Poza szkołą i rodziną nie mam praktycznie znajomych. Jedynymi osobami, z którymi spotykam się codziennie są te, z którymi mieszkam, czyli rodzice. Całą resztę mojego życia towarzyskiego, nie tylko towarzyskiego. Jakieś 90-95% mojego życia stanowi niestety internet. Tutaj mam znajomych, z którymi mogę pogadać o wszystkim, są nawet osoby, które w pełni zasługują na miano przyjaciół. Niestety mieszkają dość daleko, więc o spotkanie na żywo z nimi trudno.
29 Kwi 2017, Sob 19:30, PID: 630095
Mam tak samo tylko, że w necie też nie umiem sobie frendów znaleźć. Na terapii wyszło, że nie umiem budować bliższych relacji, wręcz się przed nimi bronię, wie czemu. : P
30 Kwi 2017, Nie 3:47, PID: 630147
Divine napisał(a):Ja podskórnie zazdroszczę ludziom, którzy są towarzyscy i maja wielu znajomych, ale z drugiej strony nie uważam, ze sam fakt, ze wyjdę z większa ilością ludzi na kawę uczyni mnie ciekawsza, mogę spędzić czas przed komputerem debilnie, a mogę zrobić przy nim coś produktywnegoNiewiem3 napisał(a):Z jednym się zgodzę- bycie samemu to czas na robienie wielu fajnych rzeczy czego ci co musza biegać od znajomych do znajomych nie zrozumieją.
27 Cze 2017, Wto 19:01, PID: 705658
Ja osobiście mam wielu znajomych większość w realu , poznawanie nowych ludzi nie przychodzi mi zbyt trudno,gorzej spotkanie w 4 oczy ale też ostatnio ograniczyłem bez sensowne wyjścia na piwo które tylko zabierają czas i nic nie wnoszą.
29 Cze 2017, Czw 22:42, PID: 705825
(29 Kwi 2017, Sob 19:30)USiebie napisał(a): Mam tak samo tylko, że w necie też nie umiem sobie frendów znaleźć. Na terapii wyszło, że nie umiem budować bliższych relacji, wręcz się przed nimi bronię, ch..j wie czemu. : P Może jesteś już za stary na budowanie bliższych relacji. Z reguły ludzie nawiązują najsilniejsze przyjaźnie w młodym wieku, później się już nie chce. Sorry, przegapiłeś odpowiedni moment.
01 Lip 2017, Sob 19:11, PID: 705933
Podejrzewam, że posiadanie "prawdziwych" przyjaciół wcale nie jest tak powszechne jak się niektórym wydaje. Owszem, prawie wszyscy mają różne grona znajomych, ale raczej nie są to aż tak silne więzi i często wynikają z przypadku lub okoliczności, np są to ludzie poznani w pracy. I takie znajomości przychodzą i odchodzą. Wyobrażenie o kimś komu by na nas zawsze zależało, zupełnie bezinteresownie, jest wyidealizowane.
Do takich potrzeb, czyli bliskości na takim poziomie jest partner(ka), w zdrowej relacji romantycznej jest przyjacielem i z nim/nią ma się wspólne życie, w mniejszym lub większym stopniu. (29 Cze 2017, Czw 22:42)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): Może jesteś już za stary na budowanie bliższych relacji. Z reguły ludzie nawiązują najsilniejsze przyjaźnie w młodym wieku, później się już nie chce. Sorry, przegapiłeś odpowiedni moment.Nawet jak się chce, to wtedy już innym ludziom w grupie wiekowej się nie chce (bo po co), a nawet jak są wyjątki to gdzie je znaleźć? Poza tym traci się bardzo dużo możliwości i w pewnym momencie może być tak, że już praktycznie nie ma żadnych sensownych opcji choćby poznawania ludzi.
08 Lip 2017, Sob 16:47, PID: 706437
(29 Cze 2017, Czw 22:42)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):(29 Kwi 2017, Sob 19:30)USiebie napisał(a): Mam tak samo tylko, że w necie też nie umiem sobie frendów znaleźć. Na terapii wyszło, że nie umiem budować bliższych relacji, wręcz się przed nimi bronię, ch..j wie czemu. : P Coś w tym jest. Widzę to szczególnie właśnie u ludzi w moim wieku. Większość z nich albo ma już swoje rodziny albo stare paczki znajomych, najczęściej pewnie poznane w czasie studiów. Tak to niestety wygląda po 30.
09 Lip 2017, Nie 20:19, PID: 706541
Obserwując otoczenie, chyba najlepszą opcją w której można coś zdziałać w kwestii znalezienia jakiejś paczki znajomych to właśnie okres studiów zaraz po skończeniu szkoły średniej. Im więcej lat tym mniejsze prawdopodobieństwo dołączenia do jakiejś grupy osób, jeżeli samemu nie radzi się w kontaktach międzyludzkich.
(08 Lip 2017, Sob 16:47)araya napisał(a): Tak to niestety wygląda po 30.Tak to też wygląda i przed 30, to nie wiek jest barierą bo jak ktoś ogarnia jak działają bliskie relacje to i tak znajdzie znajomych mając x lat więcej.
09 Lip 2017, Nie 21:05, PID: 706543
(09 Lip 2017, Nie 20:19)facehugger napisał(a):Ale są też przyczyny bezpośrednio związane z wiekiem. Przykładowo, pula osób zainteresowanych znajomością w otoczeniu się zmniejsza, bo ludzie w podobnym wieku skupiają się już na życiu rodzinnym. Podobnie np jakieś zorganizowane zloty, spotkania, wydarzenia - zazwyczaj skupiają ludzi młodych i też w pewnym momencie się już nie przystaje do takiej grupy.(08 Lip 2017, Sob 16:47)araya napisał(a): Tak to niestety wygląda po 30.Tak to też wygląda i przed 30, to nie wiek jest barierą bo jak ktoś ogarnia jak działają bliskie relacje to i tak znajdzie znajomych mając x lat więcej.
09 Lip 2017, Nie 22:53, PID: 706550
no niestety, to wszystko chyba prawda
09 Lip 2017, Nie 23:43, PID: 706551
Ja nie wierze w to absolutnie i jest to głupota, że ktoś jest skazany na samotność. Może być taki z kilku logicznych powodów jak nieśmiałość, fobia itp, ale nie jakiegoś przeznaczenia którego według mnie nie ma bo aby było to musiałby być ktoś kto to wszystko ustala i nie byłoby wtedy wyborów ani wolnej woli.
10 Lip 2017, Pon 13:07, PID: 706579
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Lip 2017, Pon 13:10 przez araya.)
Tak, zgadzam się, że najlepszy czas do zawierania znajomości, przyjaźni to studia. Tam naprawdę rzadko się zdarza żeby ktoś był zupełnie wyalienowany, nawet jednostki bardzo aspołeczne zazwyczaj jakichś tam znajomych znajdują. Mowa tu oczywiście o studiach dziennych. Inną sprawą jest trwałość takich relacji później, bo po studiach zazwyczaj każdy idzie w swoją stronę i wiele z tych znajomości się rozpada, ewentualnie ograniczają się do jednego, dwóch spotkań na rok z cyklu: a co tam u ciebie nowego w życiu?
10 Lip 2017, Pon 19:07, PID: 706612
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Lip 2017, Pon 19:08 przez Zasió.)
no, nawet ja miałem znajomych na studiach. przez chwilę. właściwie to chyba jedyny raz w życiu, bo niby w podstawówce i gimnazjum miałem jednego/dwóch kolegów, ale ci na studiach byli bardziej prawdziwi... a to i tak już historia... cztery lata minęło...
ja niestety wciąż o tym pamiętam, bo nikogo już później nie poznałem. żadne terapie, spotkania ani nic... w pracy to juz się nie da, nawet ci teoretycznie młodzi gadają ze sobą tylko w pracy - wiadomo, każdy ma rodzinę i własnych znajomych |
|