30 Wrz 2017, Sob 19:16, PID: 712292
Bycie samotnikiem moim zdaniem ma swoje zalety, a nikt mi nie wmówi, że osoby, które garną do towarzystwa i cały czas są wśród innych, mają czas na refleksje nie tylko nad sobą, ale także nad życiem i całą resztą. Dużo się mówi o tym, że osoby bardziej introwertyczne, bądź izolujące się mają większą samoświadomość. Zazwyczaj - moim zdaniem - mają także naturę filozoficzną, a to bardzo sobie cenię.
Jeśli jesteś samemu, tak jak tutaj było przytoczone, nie musisz słuchać bzdur innych (co najwyżej czytać - moje, przykładowo ). Żyje się swoim tempem, swoimi dziwactwami i niezmąconą rutyną dnia. Jest dużo czasu na realizację siebie, swoich celów, na zadbanie o swoją (pozorną, bądź nie) stabilność psychiczną i intelekt. Nie trzeba obawiać się o zdanie innych, żeby ich nie urazić, mieć dylemat, czy wysłuchać cudzych problemów, gdy masz własne i niekoniecznie masz ochotę, a przecież w y p a d a.
Gdy byłam sama - a przynajmniej bardziej sama, niż teraz - żyłam sobie w beznamiętnym ciągu, bez większych ekscesów, bez wielkich dram i załamań, ale też radości. Nie musiałam się martwić, czy jak znowu odmówię pójścia na piwo, nie wyjdę na nudnego buraka, albo stracę swoich znajomych, o których staram się dbać na swój sposób, bo wybiorą bardziej towarzyskich. Że nie będą akceptować moich dziwactw, wad, które czasami nawet lubię.
Oczywiście, powyższe zdania są na podstawie moich własnych obserwacji i doświadczeń i należy traktować je dość ogólnie. Głęboko wierzę w wyjątki, mam na myśli, że osoba imprezująca trzy razy w tygodniu ma chęć wgłębienia siebie i nie jest to kac, ani Maryśka. ^_^
Jeśli jesteś samemu, tak jak tutaj było przytoczone, nie musisz słuchać bzdur innych (co najwyżej czytać - moje, przykładowo ). Żyje się swoim tempem, swoimi dziwactwami i niezmąconą rutyną dnia. Jest dużo czasu na realizację siebie, swoich celów, na zadbanie o swoją (pozorną, bądź nie) stabilność psychiczną i intelekt. Nie trzeba obawiać się o zdanie innych, żeby ich nie urazić, mieć dylemat, czy wysłuchać cudzych problemów, gdy masz własne i niekoniecznie masz ochotę, a przecież w y p a d a.
Gdy byłam sama - a przynajmniej bardziej sama, niż teraz - żyłam sobie w beznamiętnym ciągu, bez większych ekscesów, bez wielkich dram i załamań, ale też radości. Nie musiałam się martwić, czy jak znowu odmówię pójścia na piwo, nie wyjdę na nudnego buraka, albo stracę swoich znajomych, o których staram się dbać na swój sposób, bo wybiorą bardziej towarzyskich. Że nie będą akceptować moich dziwactw, wad, które czasami nawet lubię.
Oczywiście, powyższe zdania są na podstawie moich własnych obserwacji i doświadczeń i należy traktować je dość ogólnie. Głęboko wierzę w wyjątki, mam na myśli, że osoba imprezująca trzy razy w tygodniu ma chęć wgłębienia siebie i nie jest to kac, ani Maryśka. ^_^