14 Lis 2009, Sob 18:29, PID: 185674
no na typ charakteru, jesli o to ci chodzi
14 Lis 2009, Sob 18:29, PID: 185674
no na typ charakteru, jesli o to ci chodzi
14 Lis 2009, Sob 21:17, PID: 185688
Mi samotność rujnuje życie. Mam przez to myśli samobójcze. Brak mi tej drugiej połówki która byłaby dla mnie oparciem . Brak mi ciepła ze strony drugiej osoby. Z rodziną moje stosunki zawsze były chłodne - nigdy nie moglem z nimi porozmawiać.
Chciałbym mieć dziewczynę lecz w moim przypadku jest to niemożliwe. Rzadko wychudzę, nikt nigdy nie zaprasza mnie na imprezy ( i tak bym nie poszedł, za duży stres dla mnie, dostałbym zawału). Do dziewczyn rzadko się odzywam, chyba że jestem z nią sam na sam ( i tak temat schodzi na jakieś pierdoły nieważne). Sam uważam się za osobę wybitnie nieatrakcyjną i ponurą, nawet moja twarz ( która wygląda jakbym chorował na jakaś nieuleczalną chorobę) odstrasza. Moja fobia czasami daje bardzo o sobie znać - gdy idę ulicą i słyszę śmiech od razu uważam iż śmieją się ze mnie. Sprawdzam czy nie jestem gdzieś brudny lub coś w tym stylu w szkole podobnie - gdy idę do odpowiedzi zapominam wszystko ze względu na stres. Każda rozmowa wydaje mi się iż jest ona rozmową o mnie. Co za życie ehh... Marzy mi się kobieta taka jak ja - która nie lubi tłumów spędza czas tylko w gronie znajomych osób a nie jakaś roztrzepana imprezowiczka jeżdżąca od imprezy do imprezy
14 Lis 2009, Sob 22:23, PID: 185705
ekhmmm
Duch napisał(a):Chciałbym mieć dziewczynę lecz w moim przypadku jest to niemożliwe. Rzadko wychudzę, nikt nigdy nie zaprasza mnie na imprezy ( i tak bym nie poszedł, za duży stres dla mnie, dostałbym zawału). Do dziewczyn rzadko się odzywam, chyba że jestem z nią sam na sam ( i tak temat schodzi na jakieś pierdoły nieważne). Sam uważam się za osobę wybitnie nieatrakcyjną i ponurą, nawet moja twarz ( która wygląda jakbym chorował na jakaś nieuleczalną chorobę) odstrasza.mam pytania... próbujesz to zmienić czy siedzisz i dumasz jak to Ci źle i nie dobrze? wykorzystujesz nadarzające się okazje? a jeżeli nie możesz wykorzystać ich przez lęk to czy próbujesz go zwalczyć?
14 Lis 2009, Sob 23:11, PID: 185713
dl napisał(a):ekhmmm Próbuje, próbuje - wydaje mi się że ostatnio stałem się bardziej otwarty i przyjacielski. Nie boję się rozmowy tak jak kiedyś (nie czerwienie się gdy rozmawiam ze znajomymi) jednak to jest o wiele za mało. Nie dam rady przełamać się by pójść na jakieś przyjęcie pelne nieznanych mi osób. Problemem jest też izolacja - nie mam zbyt wielu znajomych, zbyt późno zacząłem walczyć z fobią.
14 Lis 2009, Sob 23:44, PID: 185723
mam podobnie dlatego musisz sobie wykombinowac jakies zajecia dodatkowe p...
15 Lis 2009, Nie 0:22, PID: 185741
Nigdy jakoś tak nie zwracałam szczególnej uwagi na samotność. Po prostu zawsze byłam sama i jakoś tam sobie w życiu radziłam.
W ciągu ostatniego tygodnia jednak dużo myślę o swoim życiu. Nigdy nie było nikogo takiego, kto byłby zawsze blisko mnie - przytulił kiedy jest mi źle. Nie mam tu na mysli rodziny bo w sumie na rodzinę zawsze mogę liczyć . Mam na myśli człowieka, partnera, z którym można dzielić radości i smutki. Myślę, że w wyniku tych wydarzeń, które miały miejsce w ostatnich dniach dorosłam do tego żeby przyznać się otwarcie do tego, że samotność mi dokucza . Jest uciążliwą towarzyszką, która zaczyna rujnować mi życie.
15 Lis 2009, Nie 23:10, PID: 185853
Klara napisał(a):Myślę, że w wyniku tych wydarzeń, które miały miejsce w ostatnich dniach dorosłam do tego żeby przyznać się otwarcie do tego, że samotność mi dokucza .Muszę przyznać że ze mną jest podobnie. Dopiero w te wakacje przyznałam się samej sobie, że straszliwie doskwiera mi samotność. Przedtem udawałam, że wszystko jest ok. Od października zaczęłam studia i jest coraz gorzej. Nie potrafię utrzymywać kontaktów ze znajomymi z liceum chociaż mi na nich zależy. Mam też ogromne problemy z zapoznawaniem się z ludźmi ze studiów. Mam wrażenie, że im bardziej mi zależy tym bardziej boję się porażki, wycofuję się, nie chcę rozczarować sobą innych. Wpadłam w jakieś błędne koło. Wydaje mi się, że zwykłe zaczęcie rozmowy jest już narzucaniem się drugiej osobie. Samoocena gdzieś mi się zapodziała, czuję się żałosnym człowieczkiem niemającym nic do zaoferowania. Niby mam świadomość, że to nieprawda, ale jak zaczynam myśleć, analizować to dochodzę do wniosku, że to jest prawda. Przez to sama ucinam sobie drogę do ludzi... eh, nawet opisać tego dobrze nie potrafię... dużo mnie kosztuję wciśnięcie przycisku"Wyślij" i nie usuwanie tego posta.
16 Lis 2009, Pon 19:11, PID: 185956
A co z samotnoscia majac druga połówke?Tak tak i tak sie zdarza,bynajmniej ja sie tak czuje.Znajomych jak na lekarstwo,tyle co ze szkoly.Propozycja wyjscia gdziekolwiek konczy sie tym,ze nie maja czasu,mieszkaja za daleko it Czesto sie tez zastanawiam,czy mnie lubia,wlasciwie to chyba nawet ta moja druga polowa mnie nie lubi,ale to juz dluzszy temat.Czy sie staram?A owszem staram sie,ale z tego wychodzi czasem jest odwrotny skutek....
16 Lis 2009, Pon 19:32, PID: 185967
magda_m22_ napisał(a):wlasciwie to chyba nawet ta moja druga polowa mnie nie lubi,ale to juz dluzszy tematAleż Magdo, to przecież niemożliwe! Przecież Twoja druga połowa nie jest z Tobą w ramach świadczeń opieki społecznej, wolontariatu, programu resocjalizacji ani altruizmo-masochizmu, prawda? Pamiętaj, że jesteście razem z jakiegoś powodu. Ty widzisz coś w drugiej połowie, druga połowa widzi coś w Tobie. Nie myśl o tym w takich kategoriach, ba - w ogóle nie myśl w ten sposób, że Cię ta druga połowa nie lubi. To absolutnie niemożliwe. A znajomi? Jesli ciągle są zajęci, odmawiają, nie mają czasu - znajdź sobie lepszych. Zajrzyj do wątku z miastami. Pospotykaj się z nowymi ludźmi może? W każdym razie nie pozwól sobie na wmawianie sobie i innym, że to Twoja wina. To ich wina.
16 Lis 2009, Pon 20:15, PID: 185975
No chyba, że to nie jest "druga połówka" i zostało użyte potocznie (że partner) to określenie.
16 Lis 2009, Pon 20:47, PID: 185982
Druga połowa to jest potoczne określenie na partnera i właśnie to miałam na myśli. Podtrzymuję wszystko, co napisałam - i to w odniesieniu do partnera właśnie.
16 Lis 2009, Pon 21:00, PID: 185987
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16 Lis 2009, Pon 21:03 przez eric.)
Mnie nie przeszkadza samotność, bardziej czas z którym nie mam co zrobić (głównie w zimie). Ludzie mnie męczą, ja potrzebuje mieć chwilę dla siebie, czasami nawet kilka dni sobie w samotności posiedzieć, a ludzie zaraz "czemu się nie odzywasz tyle czasu" i już sterta pytań, dociekań, a jak tłumaczyłem że lubię być sam od czasu do czasu to wzbudzałem gromki śmiech. Dlatego urwałem większość kontaktów, a właściwie sama się urwała po skończeniu podstawówki, a potem gimnazjum. Poza tym w szkole byłem długo kozłem ofiarnym, zaczęło się od tego że moje poczucie humoru nie bardzo się podobało innym i zacząłem być obiektem drwin. Ponieważ lałem na słowa, to zaczęły się "czyny", bicie itp. Rodzice nie reagowali kiedy chciałem zmienić szkołe - było blisko, ja często chorowałem i tam miałem chodzić. Swoją drogą była to jedna z najgorszych szkół w moim mieście w jednej z najgorszych dzielnic - nadal niestety w tej dzielnicy mieszkam, ale do liceum chodzę już gdzie indziej. Pokonuję fobię społeczną i nie czuję dużego lęku w szkole ale - nie czuję w ogóle potrzeby rozmowy przez co często czuję się jak inny. Nie jest to raczej wina lęku, ale po prostu braku chęci. Ludzie mnie do tego stopnia przestali interesować po moich "przejściach", a moja osobowość też się do tego na pewno pczyczyniła. Dobra dosyć wywodu.
W tej chwili mam jednego dobrego kumpla, nienachalnego i w ogóle. Czasem coś robimy, jeździmy rowerami po mieście i wystarcza mi na spędzanie czasu w towarzystwie ludzi. Poza tym głównie starsza rodzina (ciotki, wujki, dziadki, babcie), jednak młodsza nie bardzo mi pasuje (rozwydrzeni kuzyni/kuzynki). Mam nadzieję że kiedyś znajdę swoją drugą połowę i więcej mi do szczęścia potrzeba nie będzie. No, byle jeszcze sie nie nudzić w zimie, ale przyszła praca rozwiąże ten problem Ogólnie świetlaną przyszłość widzę Tylko muszę się wyrwać ze szkoły i grupy w której "uczestniczę" TYLKO dlatego że uczę się w tej szkole.
21 Gru 2009, Pon 20:07, PID: 190252
Mi przeszkadza samotność. Zauważyłem to jak ostatnio byłem na spacerku z sasiadem (pierwszy raz od jakiegoś czasu z kimś gdzieś byłem), akurat w jego towarzystwie sie dobrze czulem, trzymaly sie zarty, i nie czulem skrepowania. Pozniej po powrocie poczulem taka pustke, bo raz na ruski rok zdarzyl sie taki spacer. Ogolnie gdybym codziennie sie spotykal sie ludzimi,w ktorych towarzystwei sie dobrze czuje, to mysle, ze malymi kroakmi moglbym mowic o postepach w walce z fobią. Ale na trafienie na towarzystwo, w ktorym bym sie dobrze czul i moglbym z nim te znajomosc utrzymac, to jak liczenie ze moze z niecaly 10 procent szans pokona 90. Wkurza mnie to jak nic, ale co poradzić.
22 Gru 2009, Wto 18:28, PID: 190337
Ja walcze z samotnoscia od 4 lat i jest strasznie kijowo, czlowiek by chcial ale nie daje rady a i dziewczyny etraz jakies inne sie porobily ze tylko sex, materializm,obluda sponsoring i tyle a te normalne siedza w domu i nawet czlowiek je nie spotyka na codzienn bo tez maja problemy z niesmialoscia czy inny bzdetem.
P.S a tak pozatym jestem nowy i witam wszystkich Fobikow
24 Gru 2009, Czw 16:37, PID: 190504
karmelloo napisał(a):dziewczyny etraz jakies inne sie porobily ze tylko sex, materializm,obluda sponsoring i tyle a te normalne siedza w domu i nawet czlowiek je nie spotyka na codzienn bo tez maja problemy z niesmialoscia czy inny bzdetem.Dziwne? Taki świat dzisiaj, że ci co nie pasują do ogółu pozostają na uboczu, siedzą w domach albo pędzą własne życie i trudno ich "znaleźć". Osoba nieśmiała czy introwertyczna jest dzisiaj traktowana jak odmieniec. Na przykład ja - uosobienie introwersji i nieśmiałości (może mniej fobii, bo poza szkołą mi nie bardzo dokucza). Chciałbym żeby moja ewentualna partnerka w tej sferze była podobna. Nie interesują mnie osoby towarzyskie, bo się przy mnie zanudzą. Chciałbym dziewczynę wciągnąć w swój mały świat i powoli czerpać radość z miłości, bo w końcu co nagle to szybko przemija. Być może taki związek byłby w stanie przetrwać wiele lat. Nawet jeśli zauroczenie opadnie pozostanie przyjaźń i zaufanie, troska o drugą osobę. Jeśli mi się nie uda znaleźć takiej osoby to trudno, zostanę starym kawalerem. Jak najbardziej mi taka wizja nie przeszkadza.
26 Gru 2009, Sob 23:24, PID: 190754
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Gru 2009, Sob 23:25 przez miss_strange.)
no tak, ja również nie chciałabym jednego z tych ''zakręconych'' ,a takich przede wszystkim spotykam. najlepiej ,aby ten mój ''jedyny'' był opanowany, ale zabawny. no i żeby był facetem ''z jajami'' a więc potrafił stanąć w obronie, jeśli trzeba. a więc tak, samotność mi dokucza...
26 Gru 2009, Sob 23:26, PID: 190755
ta.. "faceci z jajami"...
czyli ja jako pacyfista mam przerabane na wstepie ;]
26 Gru 2009, Sob 23:40, PID: 190758
Stap, pacyfizm pacyfizmem, ale czy w sytuacji napaści nie będziesz się bronił? Wiadomo, że będziesz. Tak samo będąc z kobietą postarałbyś się obronić ją. To całkowicie naturalne i pacyfiści również umieją się na to zdobyć. Wszystko wymuszają warunki, choć przyjemne to nie jest. Na szczęście zdarza się stosunkowo rzadko.
Miss_strange, tak jak większość z nas, pisała o facecie, który postara się obronić, a nie lubi się bić.
26 Gru 2009, Sob 23:40, PID: 190760
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Gru 2009, Sob 23:42 przez miss_strange.)
stap!inesekend, nie masz
27 Gru 2009, Nie 0:11, PID: 190765
vivi napisał(a):ale czy w sytuacji napaści nie będziesz się bronił? Wiadomo, że będziesz.Mnie kiedy napadnięto to się nie broniłem, bo ze strachu omal w porty nie narobiłem. Czy to oznacza, że jeśli sam siebie nie umiem bronić to tym bardziej drugiej osoby? Czy w takim razie mogę już mówić, że jestem przegrany?
27 Gru 2009, Nie 0:44, PID: 190769
Weź pod uwagę, że byłeś sam. Jest całkiem prawdopodobne, że z drugą osobą, czytaj:kobietą na której ci zależy, próbowałbyś gości rozszarpać na strzępy. Spotkałem taki jeden przypadek, a skoro jest jeden to może ich być więcej.
Cytat:Czy w takim razie mogę już mówić, że jestem przegrany?Nie, nie możesz.
27 Gru 2009, Nie 0:49, PID: 190770
Ja jeszcze nigdy w życiu nie musiałem się bronić tak na serio. Co najwyżej podczas dziecięcych potyczek w podstawówce i gimnazjum. Jakoś mnie to ominęło nie wiem w jaki sposób. Może dlatego, że głównie siedzę w domu, a jeśli już się przemieszczam to najczęściej pojazdem. Zawsze mam też przy sobie jakiś środek przymusu, bardziej dla większej pewności siebie, a nie samej obrony. Jeśli miałbym dziewczynę podobną sobie to na pewno postarałbym się o to żeby nie doszło do sytuacji kiedy musiałbym siebie bądź jej bronić. A jeśli już życie spłatałoby figla to cóż... zrobiłbym ile byłbym w stanie zrobić. Jeśli już udałoby mi się znaleźć odpowiednią dla mnie partnerkę to musiałbym jej bronić ze wszystkich sił, bo drugiej takiej może nie być.
27 Gru 2009, Nie 1:32, PID: 190771
Kaktus, to co napisałeś ma jedną, ale zasadniczą wadę - że nawet własnej matki nie mogę bronić. Przykładowo - podczas ostatniej pijackiej awantury (o której kiedyś pisałem), ojczym ją uderzył, a ja o+ nie robiłem nic. Tzn. interweniowałem, ale naprawdę wyglądało to tak, że on szykował się do wyjścia i przy okazji znów zaczął do niej sapać, wtedy przyszedłem, ale ze strachu nic nie mówiłem. Gościu na szczęście sobie odpuścił i poszedł, ale gdyby brnął dalej, to byłoby kiepsko. Moja matka potem przeprosiła mnie za to, ale mimo to do dziś ma do mnie żal o to, że zachowałem się tak a nie inaczej.
Kaktus napisał(a):Nie, nie możesz.Może jednak?
27 Gru 2009, Nie 3:29, PID: 190781
Pomimo poznej pory musialem wejsc na to forum i to napisac.
Slucham wlasnie audycji w radiowej trojce o samotnosci i psycholog powiedzial bardzo madra rzecz, do ktorej od jakiegos czasu juz sie przychylam - narzekanie na samotnosc, a jednoczesnie nierobienie czegokolwiek, by tego zmienic, nie ma tak naprawde sensu. i, poki mamy czas, zapisujmy sie na wszelkie mozliwe kolka, zajecia itd. - nie tylko po to, by czegos sie nauczyc, ale tez po to, by przebywac wsrod ludzi. w ogole bardzo ciekawa audycja, kto jeszcze to przeczyta, niech szybka wlacza jedynke - audycja trwa do trzeciej.
27 Gru 2009, Nie 12:35, PID: 190794
ZgarbionyFred, jeśli chcesz zmienić stan rzeczy, to idź na jakieś karate czy inne dżudo Albo boks. Albo cokolwiek innego w tym stylu, to niesamowicie dodaje odwagi. Jak się co tydzień będziesz lał z różnymi ludźmi na treningach, to po prostu przestaniesz się tak bać. Wiem to z autopsji. Nie chodzi [tylko] o umiejętności, ale o obycie z ciosami, bólem itd.
|
|